Śmierć Igora Stachowiaka. Są zarzuty dla czterech byłych policjantów
Zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad osobą pozbawioną wolności usłyszeli czterej byli policjanci ze sprawy Igora Stachowiaka.
12.09.2017 | aktual.: 12.09.2017 18:11
Jak podała PAP rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik, zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się fizycznego i psychicznego nad zatrzymanym 15 maja br. we Wrocławiu Igorem Stachowiakiem Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła we wtorek czterem ówczesnym funkcjonariuszom Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
Według biegłych powołanych przez prokuraturę, zachowanie policjantów wobec zatrzymanego "nie ma związku przyczynowego z jego zgonem".
- Zebrany materiał dowodowy pozwolił na ustalenie, że funkcjonariusze zastosowali do obezwładnienia Igora Stachowiaka środki nieadekwatne do zagrożenia, jakie stwarzał zatrzymany - podała prok. Bialik. Dodała, że ich użycia nie uzasadniał w dostatecznym stopniu fakt, że Stachowiak był agresywny wobec policjantów już od momentu przewożenia go do komisariatu - kopał ich, jednemu zwichnął bark, zniszczył także elementy wyposażenia w komisariacie.
- Naruszeniem zasad użycia środków przymusu bezpośredniego było zastosowanie wobec Igora Stachowiaka tzw. tasera, a więc paralizatora elektrycznego w sytuacji, gdy zatrzymany miał ręce skrępowane z przodu kajdankami, co potęgowało ból - poinformowała prok. Bialik. Według niej, funkcjonariusze szarpali go, popychali i przewrócili na podłogę; zwracali się do niego w sposób wulgarny i obelżywy, strasząc ponownym użyciem paralizatora.
Według prokuratury, "takie postępowanie funkcjonariuszy naruszało godność, nietykalność cielesną i prawo Igora Stachowiaka do ludzkiego traktowania". Dlatego prokuratura przedstawiła policjantom zarzuty przekroczenia uprawnień oraz fizycznego i psychicznego znęcania się nad osobą prawnie pozbawioną wolności.
Zatrzymanie zasadne
Prok. Bialik podkreśliła, że materiał dowodowy potwierdził zasadność zatrzymania Igora Stachowiaka, który w okolicach wrocławskiego rynku zaczepiał przechodniów. Po jego wylegitymowaniu okazało się, że jest poszukiwany w związku z podejrzeniem dokonania oszustwa. Policjanci znaleźli przy nim niebezpieczne narzędzie w postaci pałki teleskopowej oraz telefon należący do innej osoby. W odzieży zatrzymanego ujawniono dopalacze - podała prokurator.
- Podstawą postawienia zarzutów wobec funkcjonariuszy nie jest więc sam fakt podjęcia interwencji wobec Igora Stachowiaka, lecz jej przebieg, a w szczególności naruszenie zasad użycia środków przymusu bezpośredniego podczas przeszukania zatrzymanego w Komisariacie Policji Wrocław-Stare Miasto - zaznaczyła prok. Bialik.
Podała, że podejrzani nie przyznali się do zarzutów. Jeden z nich złożył obszerne wyjaśnienia, pozostali skorzystali z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Wobec podejrzanych zastosowano dozór policji połączony z obowiązkiem informowania o wyjazdach z miejsca zamieszkania oraz zakaz kontaktu z innymi podejrzanymi w tej sprawie.
Według prok. Bialik, jednym z kluczowych dowodów, który przesądził o charakterze zarzutów była uzupełniona - zgodnie z wnioskami rodziców Igora Stachowiaka – opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi z 7 sierpnia br.
- W ocenie biegłych ani zastosowanie wobec Igora Stachowiaka chwytów obezwładniających, ani rażenie go taserem, nie mogło bezpośrednio doprowadzić do jego śmierci. Zachowanie policjantów wobec zatrzymanego nie ma więc związku przyczynowego z jego zgonem - podała prokurator.
Śmierć na komisariacie
25-letniego Stachowiaka zatrzymano 15 maja 2016 r. na wrocławskim rynku. Policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Mężczyzna stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Po tym, jak ujawniono wstrząsające nagrania, na których widać jak policjanci rażą Stachowiaka paralizatorem w toalecie na komisariacie przyszła fala zwolnień. Stanowisko stracił komendant wojewódzkiej policji we Wrocławiu, jego zastępca, szef działu prewencji oraz szef komendy miejskiej we Wrocławiu. Zwolnieni zostali także czterej policjanci z wrocławskiej komendy, gdzie doszło do tragedii.
Źródło: TVN24, WP Wiadomości, PAP