"Były akty barbarzyństwa pod krzyżem"; "Kaczyński opowiada brednie"
Przed Pałacem Prezydenckim, w czasie gdy stał tam krzyż, doszło w sumie do 48 incydentów. Żaden z nich nie dotyczył gaszenia niedopałków papierosów na szyjach modlących się osób, czy gaszenia moczem zniczy - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Nie zgadza się z tym poseł PiS Stanisław Pięta. - Do podobnych aktów barbarzyństwa dochodziło bardzo często - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską. Natomiast zdaniem Stefana Niesiołowskiego z PO "Jarosław Kaczyński opowiada rzeczy tak niesłychane, że jego słowa tracą jakiekolwiek znaczenie".
22.10.2010 | aktual.: 22.10.2010 16:30
Jak zapewnił Sokołowski, w przypadku każdego incydentu policjanci reagowali "natychmiast". Odniósł się w ten sposób do czwartkowej wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w sejmie powiedział, że w Polsce "nie ma żadnej praworządności". Dowodem na to mają być wydarzenia, "do których doszło pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, na które nie reagowali policjanci ani funkcjonariusze ABW".
"Krzyż był profanowany"
Kaczyński powiedział, że "krzyż był profanowany, bici byli ludzie, obrażani byli ludzie, kobiety. (...) Miały miejsce fakty bicia, gaszenia papierosów na szyjach modlących się kobiet, miały (...) miejsca takie fakty, jak oddawanie moczu na palące się znicze, które miały uczcić poległych w katastrofie smoleńskiej, w tym szczególnie znienawidzonego prezydenta, byłego dziś, nieżyjącego, śp. mojego brata".
"Głównie przepychanki, obraza uczuć religijnych"
Mariusz Sokołowski z KGP poinformował, że w okresie, gdy przed Pałacem Prezydenckim stał krzyż, doszło w sumie do 48 incydentów. - Głównie były to przepychanki, obraza uczuć religijnych, znieważenia - zarówno ze strony przeciwników, jak i zwolenników pozostawienia krzyża. Emocje, jakie towarzyszyły osobom zgłaszającym tego typu rzeczy były bardzo duże. Każdorazowo spisywano notatki policyjne. W większości przypadków jednak, po powiadomieniu policjanta, nie składano formalnego zgłoszenia na komendzie - mimo, że funkcjonariusze informowali, że jest to konieczne - dodał.
Zaprzeczył też, by jakikolwiek z zauważonych przez policjantów lub zgłoszonych im incydentów dotyczył "przypalania kogokolwiek papierosem czy gaszenia zniczy moczem". - Takie informacje nie mają żadnego potwierdzenia w faktach. Gdyby do czegoś takiego doszło, policjanci natychmiast by zareagowali - podkreślił.
Zapewnił, że policjanci nie mieli żadnego nakazu niereagowania. - Dla policji wyznacznikiem działania jest prawo. Interweniują, w każdej sytuacji, gdy jest ono łamane - dodał Sokołowski.
"Sam byłem świadkiem dwukrotnego znieważenia"
Poseł Stanisław Pięta z PiS często bywał na Krakowskim Przedmieściu. Twierdzi, że z rozmów, jakie odbył z osobami, które pełniły wartę pod krzyżem, wynika, że do podobnych aktów barbarzyństwa, jak to określa, dochodziło bardzo często. - Sam byłem świadkiem dwukrotnego znieważenia krzyża przez użycie ohydnych wulgaryzmów, bezpośrednio obrażających Jezusa Chrystusa. O tym fakcie poinformowałem patrol policji, który nie uczynił nic. Policjantka powiedziała mi wprost, że ona tutaj nie decyduje - opowiada poseł.
- Sądzę, że informacje na temat bulwersujących incydentów, przekazały do biura poselskiego pana prezesa osoby, które dyżurowały pod krzyżem - mówi Pięta. Daje przykłady innych przypadków przemocy na Krakowskim Przedmieściu. Opowiada m.in. o "strasznej" nocy poprzedzającej paradę homoseksualistów Europride. Wówczas to, wedle słów posła, "tabuny podchmielonych gejów, zarówno Polaków, jak i gości z zagranicy oblewały piwem modlące się osoby, rzucały gumą do żucia w krzyż, w tablicę ze zdjęciem pary prezydenckiej".
Innym razem, relacjonuje, o mało nie wdał się w bójkę, bo nie mógł zdzierżyć słów, które padały pod krzyżem. - Na szczęście zostałem powstrzymany - mówi Pięta. Poseł wie również o innym wypadku, kiedy młody człowiek kopnął w kolano starszą panią. - Staruszka - opowiada Pięta - była tak przerażona, że kiedy przyszli policjanci, odmówiła złożenia skargi, gdyż była przekonana, że to i tak nic nie da.
Poseł potwierdza, że słyszał o oddawaniu moczu na znicze i gaszeniu papierosów na szyjach modlących się kobiet. - To nie jest wymysł pana prezesa. Przerażające jest to, że prawdziwa informacja o tym, co tam się działo, nie dociera do świadomości opinii publicznej. Policjanci nie reagowali, choć ciążył na nich taki obowiązek. Brak reakcji policji i straży miejskiej był standardem pod krzyżem - uważa Pięta. Zdaniem polityka PiS, była to zaplanowana akcja lewackich bojówek, działaczy PO, policji, straży miejskiej i prezydenta Bronisława Komorowskiego, którym zależało na tym, by podsycać nastroje na Krakowskim Przedmieściu.
"To brednie, co opowiada ten pan"
Stefan Niesiołowski z PO poproszony o skomentowanie słów Jarosława Kaczyńskiego, mówi, że "bez sensu jest się ciągle odnosić do bredni, które opowiada ten pan". - Te doniesienia wydają mi się mało wiarygodne. Nic nie wiem o tym, by dochodziło do takich ekscesów. Wydaje mi się, że gaszenie papierosa na czyjejś szyi zostałoby zaraz dostrzeżone i spowodowałoby natychmiastową reakcję - zauważa. I dodaje: - Ale może jakaś kobieta zezna, że taki fakt miał miejsce.
- Mam wrażenie, że ktoś tę historię Jarosławowi Kaczyńskiemu opowiedział i wprowadził go w błąd. Podobnie było w moim przypadku, kiedy prezes PiS powołał się na publikację, w której rzekomo zostałem przedstawiony jako konfident, gdy w rzeczywistości było dokładnie odwrotnie - mówi polityk Platformy.
- Jarosław Kaczyński opowiada rzeczy tak niesłychane, że jego słowa tracą jakiekolwiek znaczenie - kończy Niesiołowski w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Oczywiście pod krzyżem nie działy się takie ekscesy, jakie opisuje PiS i Jarosław Kaczyński. To jest celowo wymyślane, celowo propagowane, aby wzbudzić litość dla PiS-u. Jarosław Kaczyński przekonał się, że na litości i polityce łagodności można dojść do 48% poparcia, jednak to było za mało dla niego, przegrał. Teraz nie może się pogodzić z klęską, ale widzi, że litość trzeba wzbudzać - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Senyszyn z SLD.
We wrześniu w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Wojciech Cejrowski mówił o wandalach, którzy na Krakowskim Przedmieściu "oszczali krzyż i znicze płonące ku czci ofiar katastrofy". - Władze miasta rozwiesiły wokół Pałacu Namiestnikowskiego kamery. Kamery sfilmowały kilku ludzi, którzy podeszli do krzyża i oszczali ten krzyż oraz znicze płonące ku czci ofiar katastrofy. Gasili znicze moczem. Władze miasta nie zareagowały – mówił dziennikarz i podróżnik. Stwierdził, że brak reakcji w obliczu takich aktów wandalizmu oznacza, że władze Warszawy są "do wymiany".
NaSygnale.pl: Czegoś takiego policjanci jeszcze nie widzieli!