Burza wokół jednego wpisu. Martyna Wojciechowska tłumaczy

"Plastik nie jest taki zły" - to stwierdzenie podziałało na internautów jak płachta na byka. Złość mieszała się z zaskoczeniem, bo autorką facebookowego wpisu jest autorytet - Martyna Wojciechowska. W rozmowie z WP podkreśla: cel publikacji był jeden - skłonić ludzi do refleksji.

Burza wokół jednego wpisu. Martyna Wojciechowska tłumaczy
Źródło zdjęć: © Fot: Marek Arcimowicz
Anna Kozińska

29.06.2018 | aktual.: 30.06.2018 13:34

- Podkreślam, że nie mam agencji czy sztabu ludzi, które piszą za mnie posty. Nie sprzedaję siebie ani swoich wpisów na Facebooku czy Instagramie i nie angażuję się w inicjatywy, w które nie wierzę. Projekty prowadzę sama lub z jedną, zaufaną osobą. Przede wszystkim to nie jest jeden wpis, adhocowa współpraca - zapewnia Martyna Wojciechowska, autorka posta, na który zareagowało niemal 8 tys. użytkowników, skomentowało ponad 2 tysiące internautów i udostępniło prawie 750 osób.

Martyna Wojciechowska: Tylko 20 proc. naszego społeczeństwa segreguje śmieci w domu. Aż trudno w to uwierzyć, bo to by oznaczało, że ok. 80 proc. z nas to w ogóle nie obchodzi. Jeśli wywołało to aż taką dyskusję i sprawy ekologii są tak ważne dla Polaków, to dlaczego tak mało osób naprawdę coś robi w tej kwestii? Właśnie dlatego o tym napisałam. Mój post faktycznie wywołał bardzo duże emocje. Głównie dlatego, że treść w nim zawarta mogła zostać zrozumiana niezgodnie z intencjami. Często pojawiały się opinie: "Martyno, nie wierzę, że coś takiego napisałaś, że promujesz plastik". I słusznie. Bo nie promuję plastiku, a z tego posta został wyciągnięty jeden wątek, który powielono w mediach, szczególnie w Internecie. Do tego, co jest istotą wpisu, wiele osób już nie sięgnęło. Rozumiem, że moje słowa mogły zostać odebrane w sposób kontrowersyjny, prowokacyjny. Jest mi przykro, że tak się stało i przepraszam, jeśli ktoś poczuł się tymi słowami dotknięty. Jednocześnie pozytywne jest to, że co najmniej kilka osób zadało sobie trud, żeby wczytać się w treść, zastanowić się – a na tym zależy mi najbardziej. Nareszcie ekologia w ogóle wzbudza emocje! Jeszcze kilka lat temu był to temat całkiem niemodny, w ogóle się o nim nie rozmawiało. Dzisiaj ta reakcja, bardzo emocjonalna, dowodzi, że to się zmienia i to w dobrą stronę. To akurat bardzo dobry sygnał.

Obraz
© Fot: Marek Arcimowicz | Marek Arcimowicz

Nie przewidziała Pani reakcji internautów? Na samym początku zamieściła mocne słowa: "Plastik nie taki zły" oraz "Szkło nie jest lepsze od plastiku" i dopiero potem rozwinęła problem. A internauci czytają zazwyczaj mało i szybko.

Bo sam plastik nie jest zły. Złe może być to co my, ludzie z nim robimy. Wartościowanie zatem w ogóle nie było moją intencją. W rzeczy samej każde opakowanie – plastikowe, szklane, metalowe, aluminiowe czy papierowe – ma swoje plusy i minusy. Nie łudźmy się, że którekolwiek z nich jest obojętne dla środowiska. Polecam artykuł w ostatnim wydaniu National Geographic – świetny zresztą! – o tym, że plastik jako taki nie jest naszym wrogiem, bo jest lekki i zrewolucjonizował światowy transport, bo wykorzystujemy go w budownictwie i w medycynie. Że realnie dzisiaj nie jesteśmy w stanie wykluczyć go z naszego życia. Wyzwanie leży jednak w przemyślanym postępowaniu z nim, a co za tym idzie – w segregacji i recyklingu odpadów. Podkreślam: chodzi o mądre przetwarzanie, a nie np. o spalanie śmieci. Bo od każdego z nas zależy, czy opakowanie stanie się śmieciem czy surowcem, który może zostać przetworzony. A to temat kluczowy i bardzo pilny, szczególne dla Polski. Wskaźnik recyklingu jest u nas, zależnie od źródła i badanych podmiotów, na poziomie 17 - 26 proc, podczas gdy w 2020 roku Unia Europejska planuje wprowadzić wyższe wymogi w kwestii poziomu recyklingu – 50 proc. – i to będzie konieczność. Jak mamy tego dokonać w dwa lata? To musi być rewolucja, a nie ewolucja!

Powtórzę zatem, że tych kilka zdań miało jeden cel: wykazać, że o każdym materiale są argumenty za i przeciw. Opisałam jeden aspekt, czyli transport plastikowych i szklanych butelek i związaną z tym emisję spalin i CO2 do atmosfery, chcąc skłonić ludzi do refleksji, do głębszego zastanowienia się. Zależy mi, żeby każdy, kto czyta te słowa zdał sobie sprawę z tego, że opakowanie nie jest jednoznacznie złe, o ile podejmiemy właściwą decyzję, co z nim zrobimy. To przesłanie jest dla mnie najważniejsze.

Obraz
© Fot: Marek Arcimowicz | Marek Arcimowicz

Czy teraz napisałaby Pani ten post inaczej?

Mam grono odbiorców, którzy do tej pory śledzili moje social media, na których jestem aktywna. Nauczyliśmy się siebie nawzajem. Moje wpisy często są długie, mają charakter edukacyjny. To nie jest typowy język internetowy, jednak moi stali Czytelnicy są uważni, poszukujący, doszukujący i doczytujący do końca. Jeśli mój post trafia do większej liczby osób, do grupy, która być może do tej pory nie śledziła mojego profilu i nie zna mojego czasem prowokacyjnego stylu pisania, to w tej sytuacji wierzę, że mogłam sformułować go w sposób mniej wzbudzający kontrowersje. Ale kierowałam go do moich followersów. Trzymałam się konwencji.

Podkreślam, że nie mam agencji czy sztabu ludzi, które piszą za mnie posty. Nie sprzedaję siebie ani swoich wpisów na Facebooku czy Instagramie i nie angażuję się w inicjatywy, w które nie wierzę. Projekty prowadzę sama lub z jedną, zaufaną osobą. Przede wszystkim to nie jest jeden wpis, adhocowa współpraca. Na temat ekologii piszę od kiedy istnieją social media, a w mediach tradycyjnych komunikuję od blisko 20 lat. Programy "Kobieta na krańcu świata", "Misja Martyna" bardzo często dotykały problemów odpowiedzialności człowieka za to, w jakim stanie zostawimy tę planetę. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że moje intencje są z gruntu dobre. Nie pisałam do tej pory opierając się na jakiś efekciarskich tezach i ze szczególnym wyczuleniem, bo jestem przekonana, że z osobami, które zazwyczaj czytają moje posty, dogaduję się bardzo dobrze.

Obraz
© Fot: Marek Arcimowicz | Marek Arcimowicz

Na pewno kiedyś myślała Pani o plastiku tak, jak większość internautów. To dość powszechna opinia. Kiedy wyciągnęła Pani wnioski, które zawarła w poście?

Rzeczywiście funkcjonują pewne obiegowe opinie, które nie biorą pod uwagę wielu aspektów stosowania różnych opakowań: szkła, plastiku, aluminium czy papieru, i są po prostu powtarzane. Niestety prawda jest taka, że Polska jest niewystarczająco uświadomiona w sprawach ekologii. Kiedyś też posługiwałam się powszechnymi opiniami, dopóki nie zadałam sobie trudu, by zrozumieć mechanizmy, które tym kierują i spojrzeć na sytuację realnie. Przez 10 lat pracy na stanowisku redaktor naczelnej National Geographic i po latach spędzonych w drodze na krańcach świata, naprawdę dobrze wiem jak nasze działania wpływają na środowisko – wiele widziałam na własne oczy. Zaczęłam sięgać do opracowań naukowych, a od czterech lat śledzę je drobiazgowo. Stało się tak kiedy zostałam ambasadorką programu "Po stronie natury". To wieloletni program zachęcający nie tylko do recyklingu, lecz przede wszystkim do świadomego, bardziej ekologicznego życia, do mądrego sadzenia drzew, dbania o szlaki turystyczne. W ramach tej inicjatywy zajmujemy się edukacją i wspieramy liczne lokalne inicjatywy ekologiczne.

Wcześniej moje działania ekologiczne były bardziej skoncentrowane na ochronie zagrożonych gatunków zwierząt, najczęściej tych egzotycznych. Teraz wiem, że w swoim własnym kraju też mamy jeszcze wiele do zrobienia.

Obraz
© Fot: Marek Arcimowicz | Marek Arcimowicz

Całym swoim życiem zawodowym i prywatnym świadczę, że ochrona natury to jedna z najważniejszych rzeczy, które robię. W przeciwnym razie, do czego byłaby mi potrzebna popularność? Zawsze "wykorzystywałam" ją do nagłaśniania spraw ważnych. Staram się patrzeć na to, co ja jako jednostka, mogę wnieść do sytuacji. O to samo proszę innych. Nie czekam na system, choć działania systemowe mają wielką wagę, bo jeżeli dana kwestia przechodzi z fazy obojętności do regulacji – wszyscy jesteśmy zobowiązani do jej przestrzegania. Tylko że dla mnie system zawsze działał za wolno!

Dlatego zaadoptowałam Kabulę – chorą na albinizm dziewczynkę z Tanzanii. Teraz, dzięki pomocy polskich internautów, ma szansę na normalne życie, jest bezpieczna, uczy się w prywatnej szkole, żeby w przyszłości zostać prawnikiem, bronić słabszych i wykluczonych. Nie było dotacji, kampanii reklamowej, stypendium – dzięki widzom i użytkownikom Facebooka błyskawicznie zebraliśmy 100 000 złotych, które dało jej szansę na nowy początek. Jej życie zmieniło się przede wszystkim dzięki wspaniałej postawie ludzi, którzy nie zastanawiali się nad rozwiązaniami systemowymi, lecz sami zakasali rękawy i zebrali pieniądze – a dzisiaj mogą być z siebie dumni.

Z ochroną środowiska jest podobnie. Po latach szybko rozwijającej się gospodarki nie uzdrowimy sytuacji i nie posprzątamy całego świata w pięć minut. Jednak każdy z nas może zrobić małą rzecz, która wpłynie na sytuację. Problem w tym, że uratowanie Kabuli to jak przysłowiowe podniesienie jednego papierka, a konsekwentny wysiłek jakim jest segregacja śmieci to żmudne, codziennie zaangażowanie, które nie daje szybkiej satysfakcji. Niestety to bardziej jak codzienne mycie zębów – nudne i uciążliwe, jednak jeżeli tego nie zrobimy, musimy liczyć się z konsekwencjami.

Nie mamy "Planety B". Nie mamy innego miejsca do życia. To jest nasz jedyny dom i musimy skupić się na małych krokach, które możemy zrobić tu i teraz! I to jest wykonalne. Przytoczę bardzo ciekawy przykład Japończyków, którzy rozpoczęli w mieście Kamikatsu program "Zero waste" do 2020 roku, który zakłada przetwarzanie 100 procent odpadów. Mają 34 segregatory, co oznacza, że wyodrębnili aż tyle grup odpadów! Pytanie czy w Polsce jesteśmy na to gotowi? Mamy sporo do nadrobienia i wyrabianie dobrych nawyków jest jednym ze sposobów na poprawę sytuacji. Nie rozwiążemy tego problemu jednym wpisem i komentarzami na Facebooku.

Obraz
© Fot: Marek Arcimowicz | Marek Arcimowicz

Czy pani jako osoba znana mogłaby lobbować za rozwiązaniami wspierającymi ekologię w Polsce?

Ależ ja to właśnie robię, choć nie na poziomie politycznym. Wolę skupić się na człowieku i na tym co każdy z nas może zrobić dla natury. Suma naszych pojedynczych działań może osiągnąć ogromną masę krytyczną i przynieść duży, pozytywny efekt. Wierzę, że są ludzie, którzy na poziomie krajowym i ogólnoświatowym zajmują się rozwiązaniami systemowymi. I zostawiam to ekspertom. Ja sama jestem zaangażowana w projekty o charakterze edukacyjnym i charytatywnym, które są bardziej oddolnymi inicjatywami. Ale – jak wiemy z historii – to właśnie tak zmienialiśmy świat.

Czy pani wizerunek ucierpiał na tej sprawie? Nie obawia się Pani, że organizacje ekologiczne się od Pani odwrócą?

Współpracowałam i współpracuję z wieloma organizacjami ekologicznymi, w tym od wielu lat z WWF. Odebrałam kilka nagród za moją dotychczasową działalność w tym obszarze. Nie sądzę i nie było rozmowy na ten temat, żeby to, co robiłam przez 20 lat, zostało w jakiś sposób podważone jednym wpisem, który z gruntu zawierał dobrą i słuszną intencję.

Obraz
© Fot: Marek Arcimowicz | Marek Arcimowicz

W sieci pełno jest zdjęć cierpiących przez plastik zwierząt. Internauci wklejają je też pod Pani post. Jak im Pani odpowie?

Ależ te śmieci się tam same nie znalazły, prawda? Odpadki, które znajdują się w miejscach bytowania zwierząt, zostały tam umieszczone przez człowieka. Cytując wspomniany artykuł National Geographic: wiemy, że za gwałtowny wzrost śmieci w ostatnich latach w największym stopniu odpowiedzialne są rosnące gospodarki Azji, gdzie systemy zbierania śmieci praktycznie nie istnieją. Połowa źle zarządzanych odpadów plastikowych świata powstała w pięciu krajach azjatyckich: Chinach, Indonezji, Wietnamie, na Filipinach i Sri Lance. Sama przywiozłam wiele przerażających kadrów, które ukazywały fatalny stan oceanów i plaż Azji, gdzie gospodarka skutecznie niszczy lokalny ekosystem. Te tereny toną w śmieciach – i w plastiku, i w szkle, i w papierze. Ale nadal każdy z nas może być po stronie natury. W Polsce mamy dwa lata na zwiększenie selektywnej zbiórki odpadów i poziomu recyklingu, żeby nie znaleźć się w podobnej sytuacji – i tego tak naprawdę dotyczył mój wpis.

Obraz
© PAP | Stach Leszczyński

Nie chcę, żeby moja dziś 10-letnia córka Marysia musiała się mierzyć z tym, co zostawi po sobie moje pokolenie. Dlatego się staram, walczę. Może to trochę egoistyczne, ale też ilustruje mechanizm i wagę każdego jako jednostki, występującej w walce o dobro środowiska. Każdy z nas decyduje sam i może pomóc. Teraz tylko pozostaje przekonać innych i pilnować się na każdym kroku, każdego dnia. To wstęp do dłuższej, szerszej dyskusji. A każda w tym temacie jest z gruntu dobra.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (48)