WAŻNE
TERAZ

Trump zareagował ws. dronów nad Polską

"Putin bronił się jak diabeł przed święconą wodą". Wiedział, co się stanie

- Ukraina będzie nadal parła do przodu na froncie. Rosyjscy rezerwiści szybko tam nie trafią - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak, były zastępca Szefa Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert Fundacji Stratpoints. Zdaniem eksperta, przywódca Rosji, wysyłając rezerwistów, chce wzmocnić obronę okupowanych ziem. - Putin przed decyzją o ogłoszeniu mobilizacji bronił się jak diabeł przed święconą wodą. Zdawał sobie sprawę, że oznacza ona niepokoje wśród Rosjan, rozruchy czy opór społeczny - dodaje pułkownik.

Władimir Putin ogłosił w środę częściową mobilizację w RosjiBurza wokół decyzji Putina. "Ukraina nie zmieni swojej taktyki na froncie"
Źródło zdjęć: © Forum | SPUTNIK / Reuters / Forum
Sylwester Ruszkiewicz

Przypomnijmy, w środę rano prezydent Rosji Władimir Putin i minister obrony narodowej Siergiej Szojgu ogłosili tzw. częściową mobilizację w Rosji. W efekcie na front ma trafić ok. 300 tysięcy rezerwistów.

Jak informuje Ośrodek Studiów Wschodnich, dekret o częściowej mobilizacji dopuszcza nabór de facto wszystkich obywateli Rosji zobowiązanych do służby wojskowej. "W przypadku oficerów młodszych, podoficerów i szeregowych dotyczy to mężczyzn w wieku od 19 do 50 lat, w przypadku oficerów starszych i generałów/admirałów odpowiednio do 55. i 60. roku życia (przepisy dopuszczają możliwość przedłużenia służby wojskowej w systemie kontraktowym do 65., a generałów/admirałów do 70. roku życia)" – podają analitycy OSW. W ich opinii, mobilizacja może zostać rozszerzona praktycznie dowolnie, w zależności od potrzeb armii.

Czy decyzja Kremla może zmienić sytuację w Ukrainie? Co dalej z ukraińską kontrofensywą na południu i znacznymi postępami z kierunku charkowskiego?

Ukraina nie zmieni swojej taktyki

Zdaniem płk Macieja Matysiaka, byłego wiceszefa SKW, Ukraina będzie nadal parła do przodu. I nie przestraszy się decyzji Kremla.

- Rosja swoich rezerwistów będzie długo przerzucać na front. Wysyłając ich, Putin chce wzmocnić obronę okupowanych ziem. Chce najpierw poprzez referenda przyłączyć samozwańcze republiki, później ich bronić i utrzymać zdobycze. Do czasu, kiedy w Europie kryzys energetyczny osiągnie apogeum. I będzie można zacząć negocjacje o zakończeniu wojny – ocenia płk Maciej Matysiak.

Mówiąc o obronie okupowanych ziem, ekspert podkreśla, że chodzi o doniecką i ługańską republikę. Według wojskowego, w chersońskim obwodzie i na południowym froncie, to Ukraińcy przechylają szalę na swoją korzyść.

- Wyniki referendum w Donbasie i Chersoniu już dzisiaj są przesądzone. To nie będzie miało wpływu na działania ukraińskiej armii. Z Chersonia zresztą Rosjanie już się wycofują, a tamtejszy przyczółek praktycznie został przez nich utracony. Również z odbicia południa Ukraina nie zrezygnuje, to dla nich ważniejsze niż Donbas – ocenia płk Maciej Matysiak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Newsroom WP, wydanie 21.09

Według wojskowego, Ukraińcy chcą, by na południu Rosjanom z przepraw został jedynie Most Kerczeński (Krymski).

- Aktualnie w kierunku Chersonia i Mikołajowa jest jeszcze kilka mostów, przez które mogą zasilać Krym. Ale jeżeli stracą te strategiczne przeprawy zostanie im jedynie Cieśnina Kerczeńska. Wówczas będą mieli problem z logistyką oraz zaopatrzeniem. A Ukraina będzie mogła ruszyć w kierunku Krymu – prognozuje ekspert Fundacji Stratpoints.

Jak prognozują analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich, realizacja zapowiedzianego planu mobilizacji może przyczynić się do znaczącej zmiany sytuacji na froncie na korzyść agresora. A podjęte przez Kreml działania należy także odczytywać jako wyzwanie wobec Zachodu.

Według analityków OSW, pierwsze jednostki mające w swoim składzie nowo zmobilizowanych żołnierzy powinny trafić na front w perspektywie dwóch miesięcy. "Należy jednak przyjąć, że poziom ich przygotowania będzie stosunkowo niski, porównywalny z obserwowanym u ochotników bez doświadczenia wojskowego oraz żołnierzy służących na kontraktach krótkoterminowych (do sześciu miesięcy, często podpisanych jeszcze w okresie zasadniczej służby wojskowej)" – uważa Ośrodek Studiów Wschodnich.

W podobnym tonie ocenia mobilizację płk Maciej Matysiak.

- Fakt. 300 tysięcy rezerwistów to ilościowo duży zastrzyk dla rosyjskiej armii. Pytanie, jak szybko się wyrobią ze szkoleniem i przerzuceniem na front. Oczywiście mogą od razu dać karabiny i wysłać do Ukrainy. Tyle, że wówczas będą typowym mięsem armatnim. A już słyszymy, że po decyzji Putina rezerwiści stawiają opór i kombinują, jak nie stawić się w wojskowej komisji. A przecież trzeba ich jeszcze formalnie wcielić do armii, dać mundur i broń. Tu Rosjanie też są w plecy, bo mają ogromne braki – mówi płk Maciej Matysiak.

"Mokro i zimno"

I jak podkreśla, to nie będą pełnowartościowi żołnierze. - W większości zapewne młodzi ludzie, albo mężczyźni z łapanki. Przerzuceni na front za dwa-trzy miesiące trafią na najgorszą pogodę. Będzie mokro i zimno. A do tego za chwilę będą musieli siedzieć w okopie i błocie. Dostaną przeterminowane konserwy i niekompletne umundurowanie - ocenia były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Według wojskowych ekspertów, w podobnym czasie, w jakim Rosjanie zamierzają rzucić do walki nowe jednostki, państwa wspierające Ukrainę staną przed koniecznością nie tylko utrzymania, lecz przede wszystkim znaczącego zwiększenia wsparcia militarnego dla ukraińskich Sił Zbrojnych. Kijów – po ogłoszeniu przeprowadzenia referendów na okupowanych terenach i decyzji o częściowej mobilizacji – odrzuca rosyjski szantaż, że kontynuowanie walk w anektowanych obwodach zostanie przez Kreml uznane za bezpośredni atak na Rosję i spowoduje eskalację konfliktu.

- Putin przed decyzją o ogłoszeniu mobilizacji bronił się jak diabeł przed święconą wodą. Zdawał sobie sprawę, że oznacza ona niepokoje wśród Rosjan, rozruchy czy opór społeczny. A na froncie rosyjskie wojska mogą przejść teraz do głębszej defensywy, bowiem dowódcy będą czekali na pojawienie się rezerwistów. I będą bronić, a nie atakować. W tym kontekście bardzo ważnym sygnałem jest komunikat prezydenta USA Joe Bidena. Złożył on wniosek do Kongresu, by móc skorzystać z zamrożonych rosyjskich aktywów, wartych 300 miliardów dolarów. Fundusze miałyby być przeznaczone na pomoc Ukrainie, w tym zakup wojskowego sprzętu. Zanim rezerwiści dotrą na front, zachodni sprzęt mógłby okazać się być kluczowy w tej fazie wojny – podsumowuje płk Maciej Matysiak.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Dron spadł niedaleko domu posła PiS. "To nie jest przypadek"
Dron spadł niedaleko domu posła PiS. "To nie jest przypadek"
Trump zareagował ws. dronów nad Polską
Trump zareagował ws. dronów nad Polską
Sikorski: Putin drwi z pokojowych wysiłków Trumpa
Sikorski: Putin drwi z pokojowych wysiłków Trumpa
Jest zarzut szpiegostwa dla Białorusina. Komunikat Prokuratury
Jest zarzut szpiegostwa dla Białorusina. Komunikat Prokuratury
Pavel reaguje na rosyjskie drony w Polsce. "Eskalacja agresji"
Pavel reaguje na rosyjskie drony w Polsce. "Eskalacja agresji"
Senator uderza w Trumpa. "Naruszenie suwerenności sojusznika"
Senator uderza w Trumpa. "Naruszenie suwerenności sojusznika"
Niedzielski prawomocnie skazany. Sąd nie uwzględnił apelacji obrony
Niedzielski prawomocnie skazany. Sąd nie uwzględnił apelacji obrony
Jest komunikat Białego Domu. Trump będzie rozmawiał z Nawrockim
Jest komunikat Białego Domu. Trump będzie rozmawiał z Nawrockim
Karol Nawrocki reaguje na rosyjski atak. Jest decyzja ws. RBN
Karol Nawrocki reaguje na rosyjski atak. Jest decyzja ws. RBN
Sikorski reaguje na stanowisko ministerstwa obrony Rosji
Sikorski reaguje na stanowisko ministerstwa obrony Rosji
"Nowy poziom wrogości". Brytyjczycy reagują na rosyjski atak dronów
"Nowy poziom wrogości". Brytyjczycy reagują na rosyjski atak dronów
Rosyjskie drony nad Polską. Sikorski komentuje
Rosyjskie drony nad Polską. Sikorski komentuje