"Plują w twarz żołnierzom". Najgorsze, co mogło się stać z ofensywą?
Minister spraw zagranicznych Ukrainy skrytykował ekspertów, wytykających Kijowowi powolne tempo kontrofensywy. Powiedział, że "plują w twarz" żołnierzom i powinni się "zamknąć". Na te słowa reaguje gen. Waldemar Skrzypczak. - Politycy próbują wybielić się z błędów. Krytyka nie jest adresowana do ukraińskich żołnierzy - ripostuje.
02.09.2023 | aktual.: 02.09.2023 14:14
W czwartek minister Dmytro Kułeba rozmawiał z dziennikarzami po nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w Toledo w Hiszpanii. Zwrócił się do hiszpańskiego rządu o więcej czołgów, więcej wozów bojowych i systemów obrony przeciwlotniczej. Podczas konferencji wyjątkowo ostro odniósł się do poruszonej przez media kwestii postępów ukraińskiej kontrofensywy.
- Krytykowanie powolnego tempa jest równoznaczne z pluciem w twarz ukraińskiemu żołnierzowi, który każdego dnia poświęca swoje życie, posuwając się naprzód i wyzwalając kilometr ukraińskiej ziemi po kilometrze - powiedział ukraiński polityk. - Przyjedźcie do Ukrainy i spróbujcie sami wyzwolić jeden centymetr kwadratowy - dodał, rzucając wyzwanie krytykom.
Do sprawy odniósł się gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych, który od dawna nie stronił od ocen decyzji podejmowanych przez Ukraińców. Nierzadko był wśród surowych recenzentów.
- Sądzę, że ukraińscy politycy próbują wybielić siebie oraz dowódców z popełnionych w ostatnich miesiącach błędów. Nie zgadzam się z podejściem ministra, że nie można krytykować. Tyle pomagamy, tyle dajemy, a kontrofensywa nie przynosi efektów na skalę operacyjną. Efekt jest żaden. Należy pytać i wyciągać wnioski dlaczego - komentuje w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Krytyka nie jest adresowana do ukraińskich żołnierzy, którzy walczą z wielkim heroizmem, poświęceniem, umierają tysiącami. Tu czuję wielki żal. Każdy skłania nad tym głowę. Tu chodzi o dowódców, doradców i polityków, którzy nie przewidzieli, jak koszmarnym błędem będzie pozwolenie Rosjanom na przygotowanie obrony i zaminowanie frontu w Zaporożu - mówi dalej wojskowy.
"Żołnierze biją się tak, jak im dowódcy każą"
Zdaniem gen. Skrzypczaka błędem było poświęcenie tysięcy ukraińskich żołnierzy na obronę miasta Bachmut, które Rosjanie (głównie oddziały wagnerowców) zdobyły w maju po krwawej kilkumiesięcznej ofensywie. Walki o ruiny miasta trwają do dziś, co w ocenie generała jest "symbolem politycznym, lecz niewartym poniesionych strat".
Kolejna sprawa to rozpoczęcie kontrofensywy na oczywistym dla Rosjan kierunku w Zaporożu. Siły przeciwnika, były tam najlepiej przygotowane do obrony. Rozmówca WP wskazał też, że nie udało się okrążyć i zniszczyć rosyjskich sił, które uciekały przez Dniepr podczas operacji wyzwalania Chersonia. Z kolei ofensywa pod Charkowem (przełom sierpnia i września) odrzuciła Rosjan spod miasta, ale nie doszła do Ługańska - tylko wygasła na jednej z rzek.
- Dla mnie jest to wojna straconych szans. Od grudnia powtarzałem, że Rosjanie zaminowują jak szaleni cały front i ciężko będzie ich ruszyć. Wcześniej mówiłem, że Rosjanie są słabi i należy ich naciskać latem 2022 roku, bo słabsi niż wtedy, już nie będą - komentuje Skrzypczak.
- Okupiony stratami atak przez pola minowe w Zaporożu, to tak jakby ktoś zlekceważył wszystko, nie znał doktryny rosyjskiej obrony. Żaden wojskowy nie uzasadni tego kroku! Ja nigdy nie posłałbym żołnierzy do walki w ten sposób - podkreśla rozmówca WP.
Krytyka ukraińskiej ofensywy
Pod koniec sierpnia "New York Times" relacjonował, że amerykańcy eksperci wskazali, iż siły Ukrainy są zbyt rozciągnięte na całym froncie, tkwią pod Bachmutem, podczas gdy powinny być skoncentrowane na "kierunku zaporoskim". Według autorów publikacji, na tym tle pojawił się spór pomiędzy ukraińskim sztabem a sojuszniczymi doradcami.
Ostatnio jeden z byłych ukraińskich oficerów (pisze pod pseudonimem na Twitterze), przekonywał, że cały świat nie docenił linii obrony, jaką na okupowanych terenach budowali Rosjanie. Z satelity nie było widać, że "każda linia drzew na polach, stała się pozycją obronną Rosjan i trzeba je zdobywać na piechotę". Jego zdaniem nie można zarzucać wolnego tempa, skoro ofensywa to bitwy o każdą taką miedzę.
Według doniesień zachodnich mediów Ukraina znalazła się pod presją mobilizacji kolejnych rezerw ludzkich. Tu pojawił się kolejny problem. Niedawno prezydent Wołodymyr Zełenski ujawnił, że tysiące Ukraińców w wieku poborowym dzięki łapówkom wyjechały za granicę. Reagując na aferę korupcyjną, zwolniono szefów wszystkich obwodowych wojskowych komisji uzupełnień. Trwa reforma systemu mobilizacyjnego.
Co dalej z wojną w Ukrainie? "Jesienią operacja Ukrainy wygaśnie"
Gen. Skrzypczak ocenia, że nadal Ukraińcy żołnierze będą z mozołem i w ciężkich walkach poszerzać wyłom dokonany w rosyjskich liniach w okolicach wsi Robotyne. Jego zdaniem Ukraińcy nie dadzą rady w 2023 roku przebić się do Morza Azowskiego.
- Jesienią operacja wygaśnie, jednak zdobyty teren powinien pozwolić, aby Ukraińcy mieli pod ogniem korytarz lądowy i linie zaopatrzeniowe armii rosyjskiej walczącej na froncie południowym. Te rosyjskie jednostki będą skazane na stopniowe zagłodzenie i zniszczenie. Potem Ukraińcy powinni obmyślić nową operację na przykład przejście Dniepru w zachodniej części frontu - podsumowuje gen. Skrzypczak.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski