Bukowina Tatrzańska. Wiatr zerwał dach z budynku. Turystka opowiada, co działo się tuż przed tragedią

- Tego dnia warunki naprawdę były znośne. Porywisty wiatr zerwał się nagle. Zamknięto wyciąg i musieliśmy się wspinać, by w ogóle dotrzeć do samochodów - mówi nam Inga. To turystka z Warszawy, która razem z rodziną wybrała się na ferie do Bukowiny Tatrzańskiej. W dniu, kiedy w rejonie stacji narciarskiej na Rusińskim Wierchu na grupę osób runął dach, była na miejscu.

Bukowina Tatrzańska. Wiatr zerwał dach z budynku. Turystka opowiada, co działo się tuż przed tragedią
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Momot

11.02.2020 | aktual.: 11.02.2020 12:51

W poniedziałkowy poranek w rejonie stacji narciarskiej na Rusińskim Wierchu w Bukowinie Tatrzańskiej na grupę osób runął dach. Inga była na miejscu z rodziną. Od soboty przebywa w Bukowinie na feriach z mężem i dwoma synami.

- Jedno jest pewne - rano warunki pogodowe były wietrzne, ale znośne - mówi WP Inga. I dodaje, że według prognoz wiatr miał wiać z prędkością 34 km/h. Dlatego też wybrała się na stok z rodziną.

Wyjaśnijmy - parking samochodowy i wypożyczalnia sprzętu (miejsce, gdzie doszło do tragedii) znajdowały się na górze stoku. Stąd można było zjechać na dół na nartach/snowboardzie, a po zjechaniu wjeżdżało się wyciągiem na górę, w okolice parkingu. Na stacji narciarskiej RUSIŃ-SKI do dyspozycji turystów jest pięć różnych tras.

Obraz
© rusin-ski.pl

"Wyłączyli wyciąg, musieliśmy się wspinać"

- Zjechałam i stałam na dole w pierwszym rzędzie do wejścia na kanapy, kiedy zatrzymano wyciąg. Kazano zejść już siedzącym i powiedziano, że na górze jest duży wiatr i należy poczekać. Potem wyciąg ruszył, ale chyba tylko po to, żeby podwieźć tych już nim podróżujących - relacjonuje kobieta. Dodaje, że wyciąg został zamknięty mniej więcej 20 minut przed tragedią. - Powiedziano nam wówczas, że trzeba się wspinać. Na górę wchodziły kobiety w ciąży, część dzieci pojechało ratrakiem. Sporo ludzi musiało pokonać tę długą drogę w butach narciarskich, z nartami w dłoniach - mówi Inga.

Inga relacjonuje, że w trakcie drogi na szczyt pogoda nagle uległa zmianie. - Zerwał się potężny wiatr - im wyżej, tym silniejszy. W połowie wspinaczki człowiek na skuterze powiedział nam, że dach przygniótł ludzi, w tym dziecko. Byłam przerażona, bo na stokach było dwóch moich synów. Bardzo dużo emocji mi w tym czasie towarzyszyło - opowiada Inga.

Gdy znalazła się na górze, na miejscu była już policja, straż pożarna i pogotowie. - Widziałam skutki. Straszny widok - dodaje.

Obraz
© Archiwum prywatne

Żałoba na stacji

Dlaczego wyciąg był otwarty mimo alertów pogodowych? Próbowaliśmy spytać o to właścicieli stoku narciarskiego, jednak odmówili rozmowy. W momencie wypadku wiatromierz na górnej stacji wyciągu wskazywał prędkość wiatru 120 km/h - informowała wczoraj prokuratura w Zakopanem.

Stacja narciarska wydała w poniedziałek oświadczenie: "Wypożyczalnia, z której został zerwany przez wiatr dach nie należy do naszej Stacji Narciarskiej. Została ona wzniesiona na prywatnym gruncie poza administrowanym przez Stację Narciarską terenem. Informujemy również, że w momencie wypadku Kolej 6 osobowa była z uwagi na warunki pogodowe nieczynna".

Dzień po tragedii na stronie stacji narciarskiej czytamy: "Ze względu na trudne warunki atmosferyczne w dniu dzisiejszym 11.02.2020 Stacja Narciarska będzie nieczynna. Za utrudnienia przepraszamy". Komunikat został zmieniony na "Podziękowanie". "Zarząd stacji składa podziękowania pracownikom służb ratowniczych: TOPR, Straży Pożarnej oraz wszystkim, którzy aktywnie włączyli się w pomoc poszkodowanym we wczorajszym wypadku oraz pomogli w usprawnieniu akcji" - czytamy na stronie RUSIŃ-SKI. Dodano również, że "w związku z żałobą na stacji w dniu dzisiejszym nasze wyciągi są nieczynne". Odwołano również imprezy, które na ten tydzień były zaplanowane w karczmie.

Bukowina Tatrzańska. Tragiczny wypadek

Do wypadku doszło w poniedziałek około godziny 11 w Bukowinie Tatrzańskiej. W rejonie stacji narciarskiej na Rusińskim Wierchu silny powiew wiatru zerwał dach z budynku wypożyczalni narciarskiej. Przeleciał on około 40 metrów i uderzył w osoby znajdujące się na parkingu.

Na miejscu, mimo bardzo szybko podjętej reanimacji, zmarły dwie osoby - 52-letnia kobieta oraz jej 15-letnia córka. Poszkodowane były jeszcze dwie inne osoby - rannych przetransportowano natychmiast do szpitala. W poniedziałek wieczorem zmarła jedna z hospitalizowanych, 21-letnia kobieta. To druga córka zmarłej w wypadku kobiety.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (277)