"Dopiero wtedy Tusk naprawdę stwardniał"
W opinii Millera w ostatnich 20 latach zdarzały się przypadki, że ludzie przejmowali władzę w wyniku przypadku, tak było z Hanną Suchocką, Janem Krzysztofem Bieleckim, Janem Olszewskim, a także Jerzym Buzkiem. Dziś polityka się sprofesjonalizowała, nie ma już miejsca dla amatorów. Obecnego premiera, określa jako postać od początku ważną w swoim ruchu politycznym, który korzystał ze stabilnego poparcia swoich formacji, co dawało mu wsparcie i siłę. Taki był również przypadek jego samego, Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego oraz Jarosława Kaczyńskiego.
Zdaniem Millera, Tusk z miłego chłopaka latem 2007 r. zamienił się w brutalnego lidera, zdolnego wydrzeć władzę Kaczyńskiemu. "Dopiero wtedy Tusk naprawdę stwardniał, a ja pomyślałem, że narodził się mocny przywódca. Nawiasem mówiąc, Tusk przeszedł imponującą drogę. Od miłego chłopaka z KLD do zdecydowanego lidera, bez którego jego partia praktycznie nie istnieje. Już dwie wygrane kampanie wyborcze z rzędu mówią same za siebie" - twierdzi Leszek Miller.
Miller zwraca uwagę, że podstawowym problem każdego premiera jest nieustanna "wojna o czas". "Czasu na myślenie strategiczne było mało, właściwie coraz mniej, natłok bieżących wydarzeń wręcz mnie przysypywał. Musiałem się rozpychać, wyrąbywać sobie miejsce. W dodatku im się dłużej rządzi, tym jest gorzej. Nacisk staje się większy. Przyjeżdżałem do pracy o ósmej, a opuszczałem kancelarię o jedenastej w nocy, o północy. I jak przychodziłem do domu, to już na nic nie miałem ochoty, nawet na rozmowę z rodziną" - opisuje na swoim przykładzie.