Afera Rywina - oberwał tak mocno, bo był za silny?
Miller opisuje też kulisy afery Rywina, która ostatecznie doprowadziła do jego upadku. W wywiadzie-rzece przedstawia zaskakującą tezę, że to jego siła, a nie "drastyczność komunikatu, który nadał Rywin", wywołała tak gwałtowne ataki na niego.
"Zrozumiałem wtedy, że cały mój wysiłek budowania silnego ośrodka rządzenia jest przeszkodą nie tylko dla moich przeciwników. Właśnie Michnik czy Urban, osoby z pozoru mi bliskie, są przykładem tego, jak silny rząd może stać na drodze różnych interesów. Gdyby rząd był słaby, gdyby premier był wzięty z łapanki, Michnik mógłby spokojnie budować monopol medialny, gazeta Urbana mogłaby wymusić na rządzie swoje warunki, grupy biznesowe wymuszałyby swoje. Gdyby moja pozycja była słaba, koledzy w partii też spokojnie by czekali na kolejną i szybką zmianę przywództwa. Silne przywództwo było czymś w polskiej polityce nowym, rujnowało plany tych, którzy przywykli do dawnych standardów. Słyszałem opinie w stylu: 'Miller sam sobie włożył koronę na głowę, a ci, którzy to widzieli, nigdy tego nie zapomną'. I tak było".
Przyznaje, że źle ocenił wagę afery Rywina, uważał, że to mała sprawa, zwłaszcza w kontekście negocjacji unijnych, czym wtedy żył. "Byłem w tej sprawie czysty i dlatego sądziłem, że nic mi nie mogą zrobić" - stwierdza. A kiedy chciał przejść do ofensywy, był już za słaby. "Przegapiłem właściwy moment" - podsumowuje.