"Nie mieściło mu się w głowie, że polityka może zejść do tego poziomu"
Włodzimierz Cimoszewicz był zamknięty, czasem apodyktyczny, ale w opinii Millera lepiej sobie radził z rządzeniem niż Oleksy - szybko i sprawnie podejmował decyzje. "To człowiek przekonany o swojej wartości, nieszukający okazji do zaprzyjaźniania się nie tylko za każdą, ale nawet za stosunkowo niską cenę. Moi koledzy mieli z nim pewne kłopoty komunikacyjne, bo odnosili wrażenie, że dzieliła ich od rozmówcy szklana szyba i trudno przez nią było się przebić. Jednocześnie Cimoszewicz jest człowiekiem licznych zalet. Ma głęboką wiedzę, szacunek dla kompetencji i jest bardzo pracowity" - mówi Miller o premierze w latach 1996-1997.
"Mam wrażenie, że on w każdej z tych sytuacji chętnie by przyjął przywództwo, ale gdyby mu je oferowano bez walki. Przy zachwianiu się przywództwa na lewicy, gdyby przyszedł do niego orszak i powiedział: 'Proszę przyjąć koronę', to zapewne by ją przyjął. Ale zew musiałby być wystarczająco silny" - ocenia Miller.
Cimoszewicz kandydował w wyborach prezydenckich z 2005 r., ale wycofał się po oskarżeniach Anny Jaruckiej (jego była asystentka posłużyła się fałszywym dokumentem na temat oświadczenia majątkowego Cimoszewicza - przyp. js). Jak ujawnia Miller, polityk był tą sprawą "krańcowo zbulwersowany": "Nie mieściło mu się w głowie, że polityka może zejść do tego poziomu. No i nie chciał, aby odpryski tej sprawy uderzyły w jego rodzinę. Taka postawa nie wynikała z jego miękkości, tylko z braku akceptacji działań, które uważał za niedopuszczalne i głęboko nieetyczne". Miller wyraża żal, że Cimoszewicz wycofał się z kandydowania. "Jego wiedza i charakter czyniłyby go znakomitym prezydentem, a miał szanse rozstrzygnąć tamtą kampanię na swoją korzyść" - stwierdza.