Porażka Polski w Brukseli. Chodzi o uchodźców z Ukrainy
Niemcy dały zielone światło dla dalszych prac nad reformą migracyjną UE, co oddala ryzyko jej porażki. A Polska bez skutku usiłowała odwlec decyzję o przedłużeniu ochrony tymczasowej dla Ukraińców.
28.09.2023 | aktual.: 30.01.2024 18:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ministrowie spraw wewnętrznych państw Unii zajmowali się w czwartek w Radzie UE ostatnim elementem pakietu reform azylowo-migracyjnych, czyli rozporządzeniem o sytuacjach kryzysowych.
Projekt ten został zatrzymany pod koniec lipca przez mniejszość blokującą współtworzoną przez Polskę, Węgry, Czechy, Austrię (były przeciw) oraz Niemcy, Holandię i Słowację, które wstrzymywały się od głosu, co w głosowaniach unijnych jest równoznaczne z kurtuazyjną formą sprzeciwu. - Chciałabym bardzo podziękować hiszpańskiej prezydencji w Radzie UE za wprowadzone zmiany w projekcie. Mamy już większość kwalifikowaną. Gdybyśmy nie byli w stanie sfinalizować tych prac, nadal tylko widzielibyśmy nędzę i śmierć na Morzu Śródziemnym. Granice zewnętrzne UE muszą być chronione, zwłaszcza jeśli chcemy, aby nasze granice wewnętrzne pozostały otwarte w przyszłości - tak swe zielone światło ogłosiła dziś niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska przeciw. Urabianie Włochów
Natomiast sprzeciw zgłosiła Polska i Węgry, ale hiszpański minister Fernando Grande-Marlaska stwierdził "niekwestionowaną większość" (bez Niemiec rozpadła się mniejszość blokująca). I przekazał projekt do dopracowania ambasadorom przy UE, by Rada UE - po ponownym sprawdzeniu wymaganej większości - już z doszlifowanym dokumentem mogła przystąpić do rokowań z Parlamentem Europejskim. Jednak nadal dużym wyzwaniem pozostają Włochy, które nawet już dziś na poziomie ambasadorów spierały się z Niemcami o - żądane przez Berlin - złagodzenie restrykcyjności nowych przepisów wobec migrantów.
- Czy rzeczywiście to tempo jest uzasadnione? Pozbawia nas tak ważnej precyzji legislacyjnej, a proponowane rozwiązania nie są odpowiedzią na kryzysy, w których znajduje się Europa - przekonywał polski wiceminister Bartosz Grodecki podczas czwartkowych obrad. Dyskutowane dziś rozporządzenie o sytuacjach kryzysowych jest nadbudowane na przyjętym w czerwcu przez Radę UE projekcie rozporządzenia o zarządzaniu azylem i migracją, które zawiera regułę "obowiązkowej solidarności" zwalczaną przez Polskę i Węgry. Grodecki przypominał dziś w Brukseli, że zdaniem Warszawy takie przepisy muszą być przyjmowane przez jednomyślność.
Negocjacje nad pakietem reform azylowo-migracyjnych toczą się pod ogromną presją czasową, by zdążyć przed końcem kadencji Parlamentu Europejskiego w przyszłym roku, a także przed - już teraz podejrzewanymi o chęć sabotażu - prezydencjami Węgier i Polski w Radzie UE (kolejno drugie półrocze 2024 i pierwsze półroczne 2025). Projekty powinny być zatem uzgodnione między Radą UE oraz Parlamentem Europejskim do stycznia przyszłego roku, by zdążyć na czas z formalnymi głosowaniami europosłów. Tyle, że europarlament przed tygodniem zamroził te rokowania, żądając do państw UE, by najpierw wypracowały swe stanowisko co do wszystkich elementów reformy. Stąd dzisiejsze przyspieszenie w Radzie UE.
Nowy system ochrony granic
Cały pakiet reform ma rozszerzyć obowiązek rejestracji, w tym pobierania odcisków palców od wszystkich migrantów po nielegalnym przekroczeniu granicy (rozporządzenie Eurodac), wprowadzić szybkie procedury ich dzielenia (rozporządzenie o kontroli przesiewowej) na tych z dużymi szansami na azyl, niezamierzających prosić o azyl oraz - to zapewne większość - na zamierzających prosić, ale bez większych szans. Ta ostatnia grupa miałaby trafiać do restrykcyjnej i przyspieszonej "procedury granicznej" (rozporządzenie o wspólnej procedurze w ochronie międzynarodowej) dążącej do szybkiego rozpatrzenia wniosków oraz ewentualnego kierowania do deportacji. To zapewne zwiększyłoby liczbę migrantów przetrzymywanych w ośrodkach zamkniętych do czasu decyzji w sprawie ochrony międzynarodowej.
Natomiast dyskutowane dziś przez Radę UE rozporządzenie o sytuacjach kryzysowych zaostrza reguły - albo "jeszcze mocniej obniża standardy humanitarne", jak ujmują to liczne organizacje międzynarodowe - w procedurze granicznej w razie masowego napływu uchodźców, działania siły wyższej (np. pandemia) lub instrumentalizacji migracji (np. przez Białoruś). Projekt zwiększa proporcje migrantów, którzy trafialiby do przyspieszonej procedury granicznej i daje państwom UE większą swobodę co do okresu przetrzymywania w ośrodkach zamkniętych.
Już czerwcowa zgoda minister Faeser na "procedurę graniczną" wywołała tarcia z koalicyjnymi Zielonymi w rządzie Niemiec. Dlatego teraz Berlin domaga się m.in. wyłączenia niepełnoletnich spod szczególnych reguł przepisów o reagowaniu na kryzys. Dostał dziś pewne ustępstwa w Radzie UE, a skoro Parlament Europejski ma stanowisko znacznie bardziej proimigranckie (a nawet prorelokacyjne), to Niemcy mają nadzieję, że również dzięki europosłom ostateczny - wykuty przez Radę UE i europarlament - kompromis odzyska część reguł humanitarnych.
Zobacz także
Obowiązkowa solidarność
Czerwcowa ugoda Rady UE co do rozporządzenia w sprawie zarządzania azylem i migracją wprowadza zasadę "obowiązkowej solidarności", w której relokacja może być zastąpiona ekwiwalentem pieniężnym obecnie szacowanym na 20 tysięcy euro za osobę.
- Jeśli ocena nakreślona we (wstępnej ugodzie) Rady UE miałaby zostać przeprowadzona dzisiaj, to zważywszy, że Polska gości około miliona osób, które uciekły z Ukrainy, jest wysoce prawdopodobne, że Polska zostałaby uznana za znajdującą się pod presją (migracyjną), a tym samym kwalifikowałaby się do (korzystania z) solidarności lub do pełnej redukcji wkładów solidarnościowych – powtarza od czerwca Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.
Zapewnienia Johansson opierają się na zapisach projektu, które nakazują Komisji Europejskiej uwzględnianie w dorocznych ocenach skali oraz form wymaganej "obowiązkowej solidarności" trwającą presję migracyjną na poszczególne kraje, zagrożenie jej instrumentalizacją, sytuację migracyjną określaną m.in. przez skumulowany efekt migracji z ostatnich lat, liczbę przyznanych azylów (i przeprowadzonych deportacji z poprzednich lat) oraz liczbę uchodźców, w tym przebywających na podstawie "ochrony tymczasowej" (obecnie to tylko Ukraińcy). Johansson zaznacza, że chodzi o szacunki na teraz, a system "obowiązkowej solidarności" ma być stosowany w praktyce dopiero od około 2026 roku i ponadto jest pomyślany jako reforma długoterminowa, a zatem np. na kilkanaście lat.
Czy (tymczasowe) zwolnienie Polski z obowiązkowej solidarności ze względu na wielu ukraińskich uchodźców może być politycznym rozwiązaniem sporu o relokację?
- Biorąc pod uwagę presję, pod jaką znajdują się systemy przyjmowania uchodźców w Polsce i innych krajach unijnych w związku z obecnością wielu ukraińskich uchodźców, to mogłoby być wyjście z obecnego impasu - tłumaczył niedawno Alberto‑Horst Neidhardt z brukselskiego European Policy Centre. Jednak zaznaczał, że trudne może okazać się przekonanie państw unijnego Południa, które nie chcą rozwadniania rozwiązań solidarnościowych.
- Ponadto inne państwa Unii, a później europarlament mogą odmówić łączenia specyficznych potrzeb ukraińskich uchodźców, którzy korzystają ze swobody przemieszczania się w UE i mogą nie chcieć pozostać w Polsce na dłuższą metę, z wyzwaniami związanymi z przyjmowaniem uchodźców z innych krajów - podkreślał Neidhardt.
Polskie zastrzeżenia w sprawie Ukraińców
Rada UE zgodziła się dziś na przedłużenie o dodatkowy rok, czyli do marca 2025 roku przepisów o "ochronie tymczasowej" dla uchodźców z Ukrainy. Polska usiłowała odwlec tę decyzję, bo - jak tłumaczyła polska dyplomacja - Warszawa najpierw chciałaby decyzji o gwarancjach w sprawie pieniędzy UE na uchodźców. Te zastrzeżenia były nieskuteczne, bo w tej kwestii nie było wymogu jednomyślności. Ukraińcy dzięki "ochronie" mogą swobodnie mieszkać, pracować i korzystać z systemów opieki w całej Unii.
Według danych Eurostatu na koniec lipca głównymi krajami UE przyjmującymi Ukraińców w ramach "ochrony tymczasowej" były Niemcy (1,153 mln), Polska (0,971 mln) i Czechy (0,357 mln). Jednocześnie najwięcej w odniesieniu do własnej ludności było ich w Czechach (33 na tysiąc mieszkańców), Polsce (26,4) oraz Estonii (25,9), a średnia unijna to 9,2 uchodźców z Ukrainy na tysiąc mieszkańców.
Tomasz Bielecki, "Deutsche Welle"
Czytaj więcej: