"Bomba atomowa" premiera: blokada Green Dealu. Tak wygląda wojna o pokój z Unią
Polski rząd przestrzega Komisję Europejską i TSUE przed użyciem politycznej "bomby atomowej". Tym - jak mówią nieoficjalnie przedstawiciele obozu władzy - ma być blokada przez nasz kraj realizacji unijnego pakietu klimatycznego. To dziś główny argument, jaki kładzie na stół rząd PiS w sporze z instytucjami UE. Stąd głośne słowa premiera Mateusza Morawieckiego o grożącej nam "III wojnie światowej".
26.10.2021 18:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Początek tygodnia, kilka dni po szczycie Rady Europejskiej i emocjonującej debacie w Parlamencie Europejskim z udziałem polskiego premiera. Szef rządu udziela wywiadu jednej z najbardziej wpływowych gazet na świecie. Mateusz Morawiecki w rozmowie z "Financial Times" zarzuca Komisji Europejskiej, że "przystawia Polsce pistolet do głowy", co rusz stawiając żądania dotyczące zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości. Premier grozi "odwetem" ze strony Polski, jeśli nasz kraj nie otrzyma pieniędzy w ramach funduszy spójności.
Morawiecki sam sobie stawia pytanie: "Co się stanie, jeśli Komisja Europejska rozpocznie III wojnę światową?" I odpowiada: "Jeśli do tego dojdzie, będziemy bronić naszych praw wszelką bronią, która jest do naszej dyspozycji. Jeśli ktoś zaatakuje nas w niesprawiedliwy sposób, będziemy się bronić".
Ekspert: Jesteśmy największym trucicielem w Europie
Słowa polskiego szefa rządu wywołały burzę. Stają się tematem dnia nie tylko w polskich mediach, ale są cytowane przez największe światowe redakcje. Zareagował na nie nawet sam rzecznik Komisji Europejskiej, który stwierdził: - W Unii Europejskiej nie ma miejsca na wojenną retorykę.
"Świat zdębiał po wywiadzie polskiego premiera, w którym zapowiada on III wojnę światową wywołaną konfliktem między Polską a Unia Europejską. W polityce głupota jest przyczyną większości poważnych nieszczęść" - skomentował z kolei były szef Rady Europejskiej, obecny przewodniczący PO Donald Tusk.
- Takich reakcji się właśnie spodziewaliśmy. - mówi z satysfakcją jeden z polityków PiS bliski Morawieckiemu. - Widać, że premier trafił w punkt. I zabolało - dodaje nasz rozmówca.
Zobacz także
Co kryje się za słowami o "III wojnie"? Nieoficjalnie: groźba zablokowania realizacji unijnego pakietu klimatycznego. Taki właśnie argument - o randze politycznej bomby atomowej - kładzie dziś na stół polski rząd.
Jak słyszymy, przez ostatnie tygodnie Kancelaria Premiera analizowała możliwe scenariusze i pakiet argumentów, jakich może użyć Polska w sporze z Komisją Europejską i TSUE. Negocjowane są unijne fundusze i zmiany w wymiarze sprawiedliwości. W rządzie wymyślono, że gdy unijne instytucje zbyt mocno przyprą nas do muru, zagrozimy blokadą pakietu klimatycznego - czyli niedostosowaniem się do tzw. Green Dealu (Zielonego Ładu). Dla UE byłaby to fatalna wiadomość, bo oznaczałaby, że kluczowe dla przyszłości kontynentu cele klimatyczne Wspólnoty (choćby związane z redukcją emisji CO2) nie zostałyby zrealizowane. Poza tym Green Deal to dla UE projekt strategiczny. Jego blokada przez polski rząd oznaczałaby potężny kryzys w Unii - gospodarczy i polityczny.
Na ten temat mają toczyć się dziś kuluarowe rozmowy na poziomie dyplomatycznym. Ale czy faktycznie jest tak, że to Polska ma w tej sprawie głos decydujący? Wszak to najbardziej ambitny obecnie projekt w UE.
- PiS tak naprawdę jest pozbawiony możliwości szachowania UE w tej sprawie. Niestosowanie zasad "Zielonego Ładu" na złość UE jest argumentem na poziomie: "Na złość mamie odmrożę sobie uszy". Polska jest największym trucicielem w UE, mamy największy poziom smogu. To jest problem nie tylko dla wyborców opozycji, ale dla wszystkich Polaków, w tym wyborców PiS - mówi Wirtualnej Polsce dr Marcin Zaborowski z Res Publica Nowa, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Fundusze na Gwiazdkę?
Polski rząd przekonuje, że Komisja Europejska przyjęła ostrzeżenia premiera poważnie. Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć. Politycy obozu władzy twierdzą, że mimo ostrych słów padających w przestrzeni publicznej do porozumienia z KE jest bardzo blisko. - Ale zmiany musimy wprowadzić na własnych zasadach - podkreślają rządzący.
- Likwidacja Izby Dyscyplinarnej: klepnięta. Zmiany w wyborze KRS: prawdopodobne [obecni sędziowie mają jednak dalej orzekać - przyp. red.]. Pakiet ustaw sądowniczych: prawie gotowy - wylicza rozmówca z rządu. Jak przekonuje, pierwsza transza funduszy może popłynąć do Polski "na Gwiazdkę".
- Musimy pamiętać, że to jest wspólny dług całej UE zaciągnięty przez wszystkie państwa Wspólnoty. Ten dług będziemy spłacać również my. Dlatego Komisja Europejska środków dla Polski długo zamrażać nie będzie - twierdzi ważny polityk PiS.
Jak stwierdził w "Financial Times" premier Mateusz Morawiecki: "Czujemy, że podejście Brukseli już jest dyskryminujące i przypomina dyktat. Ale jeżeli to będzie jeszcze gorsze, to będziemy musieli przemyśleć naszą strategię".
Spór o politykę wobec UE
Premier Morawiecki w ubiegłym tygodniu w mocnym wystąpieniu podczas debaty w Parlamencie Europejskim argumentował stanowisko polskiego rządu w sprawie ingerencji organów unijnych w reformę wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Szef rządu mówił m.in. o przekraczaniu uprawnień przez TSUE i Komisję Europejską, nierównym traktowaniu państw UE oraz wychodzeniu unijnych instytucji poza obowiązujące traktaty.
Następnie szef rządu uczestniczył w posiedzeniu Rady Europejskiej. Tam ton przywódców unijnych miał być nastawiony na szukanie kompromisu z Polską. Racje polskiego rządu znalazły zrozumienie m.in. u kanclerz Niemiec Angeli Merkel.