Wypominają mu skandaliczne słowa. Bocheński przyznaje: głupia decyzja
- Jestem warszawiakiem, który nie urodził się w Warszawie. Tutaj mieszkam, płacę podatki, pracuję - mówił w Radiu Zet kandydat PiS na prezydenta stolicy Tobiasz Bocheński. Na pytanie, jak długo mieszka w Warszawie przyznał, że zaledwie od roku. Stwierdził, że "nie starał się bajerować" Jarosława Kaczyńskiego, by partia wystawiła go w wyborach.
W rozmowie z Radiem Zet Tobiasz Bocheński przekonywał, że Centralny Port Komunikacyjny powinien powstać. - Dlatego, że będzie i Okęcie i CPK, więc będzie cała paleta możliwości jeśli chodzi o loty transkontynentalne do wszystkich rejonów świata - mówił.
Przekonywał, że jego zdaniem Okęcie powinno zostać, choć wcześniej pojawiały się plany, by je zlikwidować wraz z rozwojem CPK.
Bocheński nie urodził się w Warszawie, a w Łodzi i jeszcze do niedawna był wojewodą łódzkim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jestem warszawiakiem, który nie urodził się w Warszawie. Tutaj mieszkam, płacę podatki, pracuję - przekonywał Bocheński.
- Od ilu lat pan mieszka w Warszawie? - zapytał prowadzący rozmowę Bogdan Rymanowski.
- Od roku - odpowiedział Bocheński.
Bocheński: to była głupia decyzja
Kandydat PiS odniósł się także do sytuacji z 2020 roku. Wystąpił wówczas na konferencji prasowej z ówczesnym łódzkim kuratorem oświaty Grzegorzem Wierzchowskim, który mówił o "wirusie LGBT". Bocheński następnie w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że podpisałby się pod tymi słowami.
- To była głupia decyzja z mojej strony. Wypowiedziałem się na temat, na który praktycznie nigdy się nie wypowiadam, bo to był jedyny raz w moim życiu, gdy zabrałem na ten temat publicznie głos. To nie jest część mojej agendy politycznej - mówił.
Przyznał, że była to "głupota". - Zarówno wypowiedź kuratora, jak i moja nieumiejętność konferencyjna - powiedział.
Dodał, że jako prezydent Warszawy nie zakazałby Parady Równości. Ale nie wie, czy by patronował temu wydarzeniu. - Prezydent powinien zajmować się innymi kwestiami (...) Jak warszawiacy rozmawiają o swoim mieście, to pierwsze słowa, które wypowiadają, to nie jest "parada równości", "aborcja", "LGBT", tylko mówią o korkach, metrze, komunikacji, cenach mieszkań - mówił.
"Nie starałem się bajerować prezesa"
Bocheński był dopytywany także o to, jak został kandydatem PiS na prezydenta Warszawy. Stwierdził, że nie zna kulisów. - Nie jestem członkiem partii, jestem bezpartyjny, a to jest decyzja, że to Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się wystawić mnie jako osobę bezpartyjną na prezydenta Warszawy - mówił.
- Nie starałem się "bajerować" prezesa - podkreślił. Dodał, że nie ma planów wstępowania do partii i nikt go do tego nie zmuszał.
Bocheński przekonywał, że nie jest "politycznym skoczkiem" i nie traktuje wyborów samorządowych jako "skoczni" do wyborów prezydenckich.
- Ja jestem człowiekiem zadaniowym. Koncentruję się na tym, co mam robić. Zarzucano mi, jak zostałem wskazany jako kandydat, że jestem zbyt mało rozpoznawalny. Gdybym miał gigantyczne ciśnienie medialno-polityczne, żeby mówić o dużym pałacu, to by mnie państwo chyba słyszeli dużo wcześniej - mówił.
Nie chciał jednak jednoznacznie zadeklarować, czy będzie startował w wyborach prezydenckich w 2025 roku. - Nie wiem, panie redaktorze - mówił.
Odniósł się także do słów Rafała Trzaskowskiego, który określił Bocheńskiego jako "partyjnego zagończyka".
- To jest bardzo dowcipne, dlatego że pan Trzaskowski jest wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, a ja jestem bezpartyjny. I on mi zarzuca to, kim sam jest - powiedział kandydat PiS.
Czytaj więcej:
Źródło: Radio Zet