"Blamaż PiS‑u w Białowieży". Niemcy o białoruskich śmigłowcach nad Polską

Polski rząd przechwala się ochroną granicy, ale białoruskie śmigłowce nie niepokojone latały nad Białowieżą - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung". Niemieckie media nazwały tę sytuację "blamażem".

Białoruskie śmigłowce zauważono w okolicy Białowieży
Białoruskie śmigłowce zauważono w okolicy Białowieży
Źródło zdjęć: © Google Maps, PAP | TATYANA ZENKOVICH
Katarzyna Bogdańska

05.08.2023 06:59

Opisując wymierzone w Polskę słowne prowokacje ze strony Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina, dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że w normalnych czasach polski rząd zignorowałby tego typu zaczepki przeznaczone dla rosyjskiej publiczności.

"Ale jesienią odbędą się w Polsce wybory. Drżący o władzę rząd wykorzystuje w kampanii nie tylko zwyczajowe obrazy wroga, takie jak migranci, Niemcy czy lider opozycji Donald Tusk jako rzekomy pachołek Berlina. Także wymachiwanie szabelką przez Putina i Łukaszenkę jest im na rękę" - czytamy.

Niespokojnie na granicy z Białorusią

Gazeta opisuje niedawną wyprawę najważniejszych polityków rządu w Warszawie na granicę z Białorusią, aby "z jednej strony ostrzegać przed rzekomo bezprecedensowym zagrożeniem, a z drugiej strony chwalić samych siebie".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Sueddeutsche Zeitung" przytacza wypowiedzi o tym, że Polska buduje najsilniejszą armię na kontynencie, oraz że gdyby nie rząd PiS to wagnerowcy w ciągu dwóch godzin byliby w Warszawie.

Gazeta nazywa blamażem to, że zaledwie kilka dni później białoruskie śmigłowce naruszyły polską przestrzeń powietrzną, o czym informowały polskie media, a ministerstwo obrony początkowo twierdziło, że nic takiego nie miało miejsca. "Polski rząd przechwala się ochroną granic. Mimo to dwa białoruskie śmigłowce mogły wedrzeć się do polskiej przestrzeni powietrznej" - czytamy.

Łukaszenka wbija szpilę Polsce

O sprawie śmigłowców i wcześniejszych pogróżkach ze strony Alaksandra Łukaszenki pisze też dziennik "Handelsblatt", który zauważa, że prawie półtora roku po rosyjskiej agresji na Ukrainę niewiele trzeba, by wywołać nerwowość na polskiej wschodniej granicy.

Jak czytamy, poprzez swoje groźby Łukaszenka chce odwrócić uwagę od swojej zależności od Moskwy. "Nie jest on zainteresowany bezpośrednią konfrontacją z NATO, ale na wbijaniu szpili Polsce, owszem. Udowodnił to już przed wybuchem wojny w Ukrainie, gdy przywiózł na granicę tysiące migrantów, aby wywrzeć presję na sąsiada".

Jak czytamy, prawicowy rząd w Warszawie po mistrzowsku wszedł wówczas w rolę gwaranta stabilności. "Już w 2021 r. przerzucił na wschód duże kontyngenty żołnierzy i zbudował mur graniczny. Po rosyjskiej inwazji na sąsiada jeszcze wzmocnił swoje aspiracje do bycia twierdzą na wschodniej granicy NATO. Bez Polski Ukraina praktycznie nie mogłaby prowadzić wojny obronnej przeciwko Rosji" - ocenia dziennik.

Jak czytamy, ta polityka wciąż cieszy się dużym poparciem w polskim społeczeństwie, choć półtora roku wojny powoduje też większe napięcia w relacjach Polski i Ukrainy. "Kampania przedwyborcza nie zmieniła nic w sprawie polskiego wsparcia dla Ukrainy, ale ton stał się bardziej surowy" - czytamy.

Przeczytaj także:

Zobacz także