Bitwa o Donbas. Nowa sytuacja na froncie, gen. Dwornikow jednak z przewagą?

Czy powszechne na Zachodzie wrażenie o słabnących postępach Rosji może być mylące? Według niektórych wojskowych strategów, dowódca operacji w Donbasie gen. Aleksandr Dwornikow wyciągnął wnioski z przegranej bitwy o Kijów i zmienił strategię działania rosyjskich wojsk. Eksperci, z którymi rozmawiała na ten temat Wirtualna Polska, są jednak w tej kwestii podzieleni.

Gen. Aleksandr Dwornikow miał zmienić taktykę operacji w Donbasie na skuteczniejszą
Gen. Aleksandr Dwornikow miał zmienić taktykę operacji w Donbasie na skuteczniejszą
Źródło zdjęć: © Agencja Forum | Valery Matytsin / TASS / Forum
Sylwester Ruszkiewicz

05.05.2022 10:44

Choć w ostatnich dniach Rosjanie nie odnotowali w bitwie o Donbas większego przełomu, a o jej wygraniu do 9 maja i przedstawieniu jako "sukcesu" praktycznie nie ma mowy, to jednak rosyjska ofensywa powoli się rozwija.

Jak wskazują zarówno zachodnie źródła wywiadowcze, a także analitycy wojskowi, Putin mógł się już pogodzić z faktem, iż wojna w Ukrainie będzie trwała znacznie dłużej, aniżeli zakładał pierwotny plan. Rosjanie mają się adaptować do nowych warunków walki i zmieniać taktykę. Za jej wdrożenie odpowiada gen. Aleksandr Dwornikow, głównodowodzący rosyjskiej operacji w Donbasie i dowódca Południowego Okręgu Wojskowego.

Efekt? Rosyjska artyleria razi cele wzdłuż całej linii frontu, a równocześnie wojska Dwornikowa atakują - przy pomocy rakiet balistycznych i lotnictwa – infrastrukturę znajdującą się na tyłach ukraińskich wojsk, m.in. trasy kolejowe, składy paliw czy zakłady zbrojeniowe. Poprawę widać również w logistyce, zaopatrzeniu i przemieszczaniu się batalionowych grup taktycznych, z których utworzono tzw. grupy bojowe.

Według gen. prof. Bogusława Packa, wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyrektora Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego oraz byłego doradcy NATO ds. wyszkolenia armii ukraińskiej, na obecnym etapie wojny o Donbas widać wyraźnie, że Rosjanie wyciągnęli wnioski z kompromitacji podczas pierwszego etapu.

Zmiana jakości dowodzenia? "Stosują staroświecką taktykę"

- Zmiana dowódcy na Aleksandra Dwornikowa -niezależnie od tego, jaką ma opinię przeszłości - przyniosła efekt w postaci korzystania z doświadczeń z różnych bitew XX i XXI wieku. Po pierwsze Rosjanie nie działają w rozproszeniu, jak to miało miejsce, kiedy próbowali zdobyć Kijów. Po drugie działają na mniejszej liczbie kierunków, żeby osiągnąć przewagę. Zgrupowania batalionowych grup, których jest tam obecnie ok. 90, są bardziej elastyczne w działaniu i dostosowane do nowych zadań. Po trzecie widać, że jest tam dowódca, który zarządza polem walki – mówi Wirtualnej Polsce gen. Pacek.

Po czwarte - jak dodaje ekspert - w porównaniu do pierwszych dni wojny w Ukrainie widać u Rosjan poprawę logiki.

- Dzięki temu występuje kompatybilność działań realizowanych na północy, w centrum na wysokości Doniecka czy niżej, pod Chersoniem. Widać również większą manewrowość, czyli nacieranie i wycofywanie sił, kiedy jest to dogodne dla sytuacji operacyjnej Rosji. To, co się nie zmieniło, to stricte rosyjskie działanie dużymi siłami, znanymi z historii – gdzie naciera się siłami nie mniejszymi niż pułk. Rosjanie w Donbasie nie przewidzieli jednego: tak słabych postępów w zdobywaniu terenu i wolnego tempa marszu – dodaje gen. Pacek.

W innym tonie wypowiada się gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

- To faktycznie jakościowo inna operacja niż w Kijowie, jednak nie widzę też specjalnie plusów w metodzie jej prowadzenia przez Rosjan. Stosują oni taktykę staroświecką, jeszcze z czasów I wojny światowej, kiedy decydującym czynnikiem na wojnie była siła ognia. Walczono wówczas, próbując przełamać przygotowane pozycje obronne przy użyciu artylerii. I Rosjanie w Donbasie również prowadzą taką wojnę ogniową. Główną rolę odgrywa tam rosyjska artyleria – ocenia gen. Koziej.

W jego opinii, Rosjanom w Donbasie brakuje próby wykonania kluczowego manewru.

- Mógłbym uznać, że byłaby to próba nowoczesnej operacji w wykonaniu gen. Dwornikowa, gdyby w pierwszych dniach Rosjanie zrobili wyłom, przerwali obronę ukraińską na jednym kierunku. Tymczasem widzimy rosyjską ofensywę podobną do pierwszych dni wojny, rozciągniętą wówczas na całej granicy ukraińsko-rosyjskiej: od Kijowa aż do Krymu. W Donbasie nie widzę jednego zaznaczonego punktu ciężkości tej bitwy, a jedynie są próby czołowego spychania ukraińskiej armii od frontu w tzw. Republice Ługańskiej. Początkowo wydawało mi się, że Rosjanie chcieli stamtąd wypchnąć Ukraińców, żeby 9 maja ogłosić wyzwolenie tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej, wcielenie jej do Federacji Rosyjskiej i kontynuowanie walk, by przejąć kontrolę nad tzw. Republiką Doniecką. Patrząc na działania armii rosyjskiej, widać, że oni nawet tego nie zrobią - uważa gen. Koziej.

Zdaniem gen. Packa, sytuacja na froncie wojny w Donbasie nie jest jednak remisowa, a wskazuje na przewagę – na polu bitwy – wojsk rosyjskich.

- To jednak nie jest znaczna przewaga. A na pewno mniejsza niż ta, której można było się spodziewać i której spodziewali się Rosjanie. Siły rosyjskie są przeważające w stosunku do ukraińskich, jeżeli chodzi o potencjał bojowy. Dominują dzięki artylerii, w tym rakietowej oraz siłom powietrznym – samolotom i śmigłowcom. Pomimo tej przewagi są one jednak niewystarczające i musiałyby być znacznie większe, aby można było realizować plan założony przez Rosję szybkiego zdobywania wschodniej części Ukrainy – uważa gen. Pacek.

"Ukraina to nie Syria". Dwornikow bez sprytu?

W opinii byłego szefa BN gen. Kozieja, przewaga wojsk rosyjskich to jedno, drugie to jednak zastosowanie skutecznej taktyki wojennej.

- Gdyby gen. Dwornikow wykazał się umiejętnością prowadzenia regularnych bitew, być może tzw. Republika Ługańska byłaby do 9 maja opanowana już w całości. Ale rosyjski dowódca ma za sobą doświadczenia w prowadzeniu działań nieregularnych, jak w Syrii. W moim odczuciu w obecnej bitwie nie wykazuje się żadnym sprytem z zakresu sztuki operacyjnej. Stosuje metodę siłowego wypychania wojsk z pozycji na pozycję. To nie wróży Rosji sukcesów, bowiem Putin nie ma nieograniczonych zasobów. Amunicji też im na długo nie starczy. Jeśli Ukraińcy będą nadal dostawali z Zachodu broń i amunicję, to nie są na straconej pozycji. Dostawy broni stają się dla Rosji punktem ciężkości. Jeżeli Putinowi się nie uda ich zatrzymać poprzez ataki rakietowe, niszczenie kolumn z transportem i linii kolejowych, to szanse Rosji na wygranie wojny spadają do zera - uważa gen. Koziej.

Obaj wojskowi zgodnie podkreślają, że bitwa o Donbas, a także wojna w Ukrainie, mogą potrwać jeszcze miesiącami.

- Dalszy rozwój wypadków będzie w dużej mierze zależał od sił obu formacji w tamtym rejonie. Ukraińcy tworzą nowe jednostki, otrzymują sprzęt z Zachodu, którym uderzają na tyły rosyjskich wojsk. Z kolei Rosję wzmacnia to, że walki prowadzone są w strefie przygranicznej, dzięki temu część artylerii strzela i atakuje z terenów Federacji Rosyjskiej. Blisko jest również wsparcie logistyczne dla rosyjskiej armii. W moim przekonaniu walki jeszcze długo będą się koncentrować w obwodach charkowskim, ługańskim i donieckim, z pewnymi próbami w obwodach zaporoskim i chersońskim – ocenia gen. Pacek.

- Wydaje mi się, że gen. Dwornikow rozpoczął całą bitwę w Donbasie za wcześnie, zanim stworzył dobre zgrupowanie uderzeniowe. Nie wystarczy bowiem tylko przegrupować wojska, uzupełniać je i trzymać na zapleczu. Wszystkie te jednostki musiałby być ze sobą zsynchronizowane – działaniami, organizacją, wspólnym dowodzeniem czy łącznością. A Rosjanie rozpoczęli operację w Donbasie siłami, które tam były już ulokowane. Te spod Kijowa nie były jeszcze wówczas przygotowane. Ani sprzętowo, ani logistycznie, ani ilościowo. Nie mówiąc o ich morale, które było zerowe – puentuje gen. Koziej.

Czytaj też:

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie