Przebudzenie Anbaru
Latem 2006 roku, w szczytowym okresie walk, w Ar-Ramadi stacjonowało łącznie pięć tysięcy żołnierzy USA, którzy coraz mocniej przykręcali bojownikom śrubę. "Infiltrowaliśmy miasto, zakładaliśmy w nim kolejne posterunki i zajmowaliśmy je kwartał po kwartale, centymetr po centymetrze" - wspomina autor "Na linii ognia".
Przełomem w walce o miasto było przejście niektórych sunnickich przywódców na stronę Amerykanów. Al-Kaida chciała cofnąć Ramadi do średniowiecza, zaprowadzając w nim surowe porządki oparte na prawie szariatu, i w barbarzyński sposób traktowała lokalną ludność. Luttrell piszę, że np. karała obcinaniem palców za palenie papierosów. "Nie ma się więc co dziwić, że mieszkańcy chcieli pozbyć się tych szaleńców" - stwierdza.
Ponadto miasto w ciągu kilku poprzednich lat uległo tak wielkim zniszczeniom, że kolejne pół roku ciężkich walk mogłoby je całkowicie unicestwić. To wszystko sprawiło, że lokalne plemiona utworzyły ruch nazwany Przebudzenie Anbaru i sprzymierzyły się z USA w walce z Al-Kaidą.
Na zdjęciu: auto ostrzelane przez rebeliantów w Ar-Ramadi.