Walka z Al-Kaidą
Plan odzyskania Ar-Ramadi z rąk bojowników zakładał zastosowanie tradycyjnych akcji zbrojnych połączonych ze szkoleniem irackich sił bezpieczeństwa oraz działaniami policyjnymi, jak rewizje, kontrole uliczne czy egzekwowanie godziny policyjnej. Chodziło o to, by stworzyć samodzielny rząd i siły porządku publicznego oraz dodać mieszkańcom pewności siebie, by sami mogli walczyć o swoją wolność i bezpieczeństwo. "Zamierzaliśmy uczynić to miasto nadającym się na nowo do zamieszkania, oddać go w ręce jego obywateli i zrobić wszystko, by już nigdy więcej nie stało się bastionem terrorystów" - pisze Luttrell.
Główny ciężar walk odbicia miasta z rąk rebeliantów spadł na barki SEALsów, wspieranych przez wojska lądowe i piechotę morską. Amerykanie musieli zmagać się nie tylko z Al-Kaidą, lecz również jej stronnikami wywodzącymi się głównie z biedoty. "Terroryści nie mieli problemów ze skaptowaniem jakiegoś starca lub osieroconego chłopaka, który za drobną opłatą zgadzał się zetknąć ze sobą dwa druciki, detonując tym samym bombę pod amerykańskim konwojem. Często też zmuszano do tego ludzi groźbami lub szantażem".
Na zdjęciu: Ar-Ramadi widziane z pokładu amerykańskiego śmigłowca.