Birma: dziennikarze Reutera skazani na 7 lat więzienia. „Nigdy nie powinni byli trafić do sądu”
Dwaj dziennikarze Agencji Reutera zostali dzisiaj skazani na karę siedmiu lat pozbawienia wolności za nielegalne wejście w posiadanie dokumentów państwowych. Wyrok budzi wiele kontrowersji wśród międzynarodowej opinii publicznej. Ambasador Wielkiej Brytanii Dan Chugg, mówi wprost, że wyrok „wyrządził wielką szkodę birmańskiej praworządności".
03.09.2018 14:37
„To smutny dzień dla Birmy, (skazanych) dziennikarzy Reutera oraz prasy na świecie”- oświadczył szef Agencji Reutera Stephen Adler w reakcji na wydany wyrok. Ocenił, że postawione zarzuty miały „uciszyć i zastraszyć przedstawicieli prasy”. „To wielki krok do tyłu w procesie demokratyzacji Birmy, który nie da się pogodzić z rządami prawa ani wolnością słowa i wymaga pilnego skorygowania przez rząd birmański”- dodał.
Przyczyny aresztowania dziennikarzy Reutera
28-letni Kyaw Soe Oo i 32-letni Wa Lone zostali aresztowani w Birmie w grudniu 2017 roku pod zarzutem posiadania tajnych dokumentów, za co groziło im 14 lat więzienia. Zajmowali się wówczas sprawą masakry Rohindżów przeprowadzonej w stanie Rakhine (Arakan) przez birmańskie służby mundurowe i cywilów. Rohindżowie to muzułmańska mniejszość etniczna zamieszkująca w większości stan Arakan na zachodzie Birmy. Uważają się za autochtonicznych mieszkańców tego regionu, natomiast buddyjska część społeczeństwa Birmy (ok. 90% ludności) uznaje ich za nielegalnych imigrantów z sąsiedniego Bangladeszu. W wyniku, prowadzonej przez birmańskie wojsko, operacji wymierzonej w Rohindżów tylko do sierpnia 2017 roku z kraju uciekło ok. 700 tys. przedstawicieli tej mniejszości.
Śledczy ONZ opublikowali w ubiegłym tygodniu raport z którego wynika, że birmańska armia dokonała masowych zbrodni z „zamiarem ludobójstwa”, a naczelnego dowódcę i pięciu generałów należy osądzić za zorganizowanie najcięższych przestępstw. Zarzuty odpierają władze w Ragunie.
Kontrowersje wokół procesu
Dziennikarze Agencji Reutera zostali oskarżeni o złamanie przepisów dotyczących tajemnicy państwowej. Obaj nie przyznali się do winy i w czasie procesu zapewniali, że stosowali się do zasad etyki dziennikarskiej. Zeznali, iż zostali zatrzymani zaraz po tym, gdy w restauracji w Rangunie dwaj nieznani policjanci wręczyli im jakieś dokumenty.
Podczas procesu, policjant wezwany w charakterze świadka obrony zeznał, że jego przełożony wydał mu rozkaz podrzucenia dziennikarzom dowodów przestępstwa. Sąd zignorował ten fakt i odmówił wstrzymania procesu. W konsekwencji, funkcjonariusz trafił do więzienia za naruszenie zasad pracy w policji, a jego rodzinę wyrzucono ze służbowego domu.
Agencja AP (Associated Press) podaje, że część pozostałych zeznań była wewnętrznie sprzeczna, a dokumenty przedstawione jako dowód w sprawie przeciwko dziennikarzom nie sprawiały wrażenia poufnych, ani zawierających wrażliwe dane.
Reakcje po wyroku
Ambasador Wielkiej Brytanii Dan Chugg „w imieniu brytyjskiego rządu, ale też państw członkowskich Unii Europejskiej” wyraził „ogromne rozczarowanie” wyrokiem. Jak wskazał, „wygląda na to, że sędzia zignorował dowody w sprawie i birmańskie prawo, co wyrządziło wielką szkodę birmańskiej praworządności”- podaje PAP.
Phil Robertson, przedstawiciel Human Rights Watch na Azję, oświadczył w zeszłym tygodniu, że Kyaw Soe Oo i Wa Lone „nigdy nie powinni byli trafić do sądu, bo wykonywali swoją pracę, najwyraźniej jednak rządowi zależy przede wszystkim na tym, by ten proces wykorzystać do zastraszenia birmańskich mediów”.
„Nie będziemy czekać, podczas gdy Wa Lone i Kyaw Soe Oo cierpią z powodu tej niesprawiedliwości. W najbliższych dniach zdecydujemy, jak postąpić w tej sprawie oraz czy m.in. ubiegać się o pomoc na arenie międzynarodowej”- zapowiedział szef Agencji Reutera Stephen Adler Adler. ONZ, Stany Zjednoczone i Unia Europejska wielokrotnie zwracały się do władz Birmy o bezwarunkowe uwolnienie reporterów, niestety bezskutecznie.