"Bin Ladena załatwili metodą Brudnego Harry'ego"
Po zabiciu bin Ladena duża radość wybuchła w USA i pewno nie tylko. Pojawiły się jednak, także u nas, moralizatorskie opinie, że z niczyjej śmierci nie należy się cieszyć. Wypowiadali je na wstępie także komentatorzy, których ciąg dalszy wypowiedzi był właściwie uciechą. Zadowoleniem, że ten Pan poszedł do swego muzułmańskiego raju. Brzmiało to fałszywie i sądzę, że brzmi tak w wielu przypadkach.
Nakaz nakazem, a prawda jest taka, że wielu śmierciom, głośnym i anonimowym, towarzyszy nie tylko płacz, ale i radość. Znalazłoby się ją i w przypadku niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej, piszę to z żalem, a nie z radością. Podobnie wspominam pamiętny transparent przed chyba Kościołem Wizytek, tuż po śmierci Bronisława Geremka, "Panie Boże dziękujemy, że go do siebie zabrałeś".
Cieszymy się więc z niejednej śmierci nawet wbrew sobie, bo radość to uczucie, które się ma także wtedy, gdy się go wstydzimy. Społeczeństwo szczerości uczuć, czyli w pewnym sensie społeczeństwo dobra, byłoby piekłem, niemożliwością. By do tego nie dopuścić, Opatrzność zainstalowała nam "cnoty" hipokryzji i fałszu, które w razie potrzeby możemy użyć także i w tym "nie cieszę się z cudzej śmierci", nawet gdy jest na odwrót. No i dobrze, i tak powinno być.
Są jednak, jak sądzę, przypadki, dla których ten obronny kamuflaż można bez wyrzutów, że łamie się jakąś dobrą normę pominąć i bez wahań, także publicznie dać wyraz radości, że ktoś zniknął z tego świata. Nie wydaje mi się, by cokolwiek nakazywało stłumić głośną radość z powodu śmierci takich ludojadów, jak Stalin, Hitler, Pol-Pot, Mao i wielu innych podobnych. Wśród nich miejsce, może nie najpocześniejsze, ale widoczne, zajmuje też bin Laden.
Więc ja jestem zadowolony, że Amerykanie nie oszczędzili go, nawet jeśli stał przed nimi goły i bezbronny, wymachując białym prześcieradłem. Swym bezbronnym ofiarom także nie dał szansy. Taka egzekucja w istocie jeńca byłaby, w każdym innym przypadku, jednoznacznie niemoralna i godna potępienia. Jeśli oczywiście tak to było. Ale nie w tym. Bo jest też druga strona moralności – cena porwań, zabójstw i zamachów, jakie prowokowałoby jego uwięzienie w nadziei, że wydobędzie się na wolność guru przez handel krwią. Więc jeśli nawet załatwiono to metodą Brudnego Harrego, to też dobrze.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski