Panika w sztabie Bidena? "Nikt nie założył, że on nie da rady"
Nie milkną echa debaty przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Na Joe Bidena wylała się fala krytyki. W rozmowie z Wirtualną Polską dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. wizerunku politycznego ocenił wystąpienie urzędującego prezydenta. - To była katastrofa - ocenił.
Debata Joe Biden - Donald Trump odbyła się w czwartek o godzinie 21:00 czasu lokalnego (3:00 nad ranem w Polsce). Dyskusja trwała 90 minut z dwiema przerwami na reklamę i odbywała się w studiu bez udziału publiczności. Kandydaci nie mogli korzystać z wcześniej przygotowanych notatek ani rekwizytów, do dyspozycji otrzymali tylko kartkę i długopis. Mieli dwie minuty na odpowiedź na pytanie i jedną minutę na ewentualną ripostę.
Na urzędującego prezydenta USA po występie wylała się fala krytyki. Pojawiły się głosy, że był niepewny, chaotyczny i mało energiczny. Ponadto chwilami miał problem z wysłowieniem się, nie potrafił skutecznie narzucić tonu i narracji, którą chciał zakomunikować wyborcom. O postawę urzędującego prezydenta spytaliśmy eksperta ds. wizerunku politycznego.
Dr Mirosław Oczkoś zwrócił uwagę na to, że wybory prezydenckie w USA odbywają się w listopadzie, a debata odbyła się już w czerwcu, co "bardzo rzadko się zdarza". - To był ruch, który miał na celu wzmocnić pozycję Bidena. Warunki, które ustalono, były dla niego bardzo korzystne. Tylko prawdopodobnie nikt nie założył, że on nie da rady fizycznie - ocenił. - Wizerunkowo to była katastrofa, a założenie z pewnością było inne - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dr Oczkoś podkreślił, że prawdopodobnie skutek debaty będzie dla Bidena "fatalny". - To na pewno odbije się w sondażach. Ale pamiętajmy, że w Stanach Zjednoczonych różne rzeczy dzieją się podczas kampanii wyborczych - zastrzegł.
Ekspert wskazał, że "wiedza i kompetencje zdecydowanie są po stronie Bidena". -Natomiast Trump, który jest trzy lata młodszy, gdy zorientował się, jaka jest sytuacja, wiedział, że musi pozwolić swojemu konkurentowi mówić - oznajmił.
- To była dość czysta sytuacja. Gdzieś w 30. minucie Biden zareagował dość nerwowo. Na twarzy Trumpa pojawił się wówczas wymowny uśmiech. To tak właśnie działa. Kiedy czujemy, że nam nie idzie, to zaczynamy się denerwować, że się denerwujemy. I wszystko zaczyna się nakręcać - stwierdził.
Rozmówca Wirtualnej Polski zaznaczył, że "z każdej debaty coś się zapamiętuje". - Trump po debacie stwierdził, że: "nie wie, co powiedział Biden, ale on pewnie sam też nie wie". Przedstawił Bidena jako "sierotę, wujka Joe". Amerykanie bardzo zwracają uwagę na takie rzeczy. Zapamiętają obecnego prezydenta, jako osobę, która nie może dalej prowadzić kraju ku przyszłości - podkreślił.
- Jeśli ktoś nie wgryza się na co dzień w politykę, a w USA obywatele tego nie robią, tak jak u nas w Polsce, to stworzy sobie pewien obraz. I będzie to obraz Bidena, który mylił się, był zdenerwowany, nie potrafił ripostować, reagować na kłamstwa (Trumpa) - dodał.
Fatalny występ Bidena w debacie. "Forma zamordowała treść"
Ekspert uważa, że sztab urzędującego prezydenta powinien albo "rozważyć wymianę kandydata, co raczej jest mało prawdopodobne, bo nie bardzo wiadomo, kto mógłby go zastąpić", albo dobrze przygotować go do ostatniej debaty.
- Zaplanowane są jeszcze dwie. Sztab Bidena powinien sprawić, żeby odbyła się tylko jedna. I na tej ostatniej, październikowej, musiałby wypaść tak, żeby wszyscy stwierdzili: "a jednak, może". Wszystkie pozostałe wystąpienia powinni reglamentować, by zawsze był on w pełni sił. Trzeba zwrócić uwagę na to, że on kilka razy w tym roku przeleciał Atlantyk, podróżował. To są ogromne koszty energetyczne - powiedział.
Dr Oczkoś zastrzegł, że Biden merytorycznie "kasuje Trumpa, jak chce". - Ale my (wyborcy) powinniśmy o tym wiedzieć, a tu forma zamordowała treść - dodał.
Karina Strzelińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: