Białoruś znów prowokuje. "Chce udowodnić Putinowi, że jest potrzebny"
Białoruś oskarżyła Polskę o naruszenie ich przestrzeni powietrznej. Polska strona dementuje te doniesienia. Płk Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że te prowokacje są potrzebne nie tyle Białorusi, ile Rosjanom.
01.10.2023 | aktual.: 01.10.2023 20:09
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie oraz białoruskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej.
Białoruski MON twierdzi, że Polska dwukrotnie naruszyła przestrzeń powietrzną Białorusi. Polskie Dowództwo Operacyjne wydało komunikat, w którym stanowczo dementuje te informacje.
Strona białoruska przekazała, że polski helikopter przekroczył granicę i leciał na odległość do 1,5 km, później granicę miał przekroczyć polski samolot. "Informujemy, że oświadczenie strony białoruskiej, o rzekomym przekroczeniu granicy przez polski śmigłowiec, jest nieprawdziwe. Potwierdzają to zapisy kontroli lotu i stacji radarowych - takie zdarzenie nie miało miejsca" - napisało w komunikacie polskie Dowództwo Operacyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dla wywołania poczucia zagrożenia"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że te prowokacje są potrzebne nie tyle Białorusi, ile Rosjanom.
Wojskowy przypomina, że zaledwie kilka dni temu dwa myśliwce F-35 sił powietrznych Włoch, stacjonujące w Polsce w ramach operacji zabezpieczenia przestrzeni powietrznej państw NATO, zostały poderwane, by przechwycić rosyjskie samoloty Su-30 FLANKER.
- Mamy kryzys graniczny, napięcie w relacjach, trzeba na to patrzeć w całym cyklu - jeśli my mówimy, że na teren Polski wleciały śmigłowce, samoloty, to Białoruś odpowiada, że my też to robimy. Jedna i druga strona powie, że nie miało to miejsca, że to pomyłka, a tak w ogóle to nie mamy śmigłowców - ironizuje płk Matysiak.
I wyjaśnia, że to metoda zarzucania drugiej stronie tego, co samemu się robi. - Dla balansu, dla wywołania poczucia zagrożenia, dla Rosjan, że Białoruś działa - dodaje.
"Ping-pong kryzysowy"
Wojskowy podkreśla, że taki komunikat może być reakcją Białorusinów na realizowane przy granicy loty rozpoznawcze. - Na pewno takie realizujemy, mamy jednostki rozpoznawcze, mamy żołnierzy na flance wschodniej. Albo latały jakieś samoloty, albo bezzałogowce, Białorusini mówią: widzieliśmy was i przechodzą do działania, sugerując, że przekroczyliśmy granice. Chcą odstraszyć działania, by Polacy nie latali tak blisko. Po to się to robi - wylicza ekspert.
- To po prostu ping-pong kryzysowy - dodaje płk Matysiak.
"Chce udowodnić Władimirowi Putinowi, że jest mu potrzebny"
Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista i były ambasador Białorusi w Polsce mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że Alaksandr Łukaszenka chce udowodnić Władimirowi Putinowi, że jest mu potrzebny. - Że jego rolą w tej wojnie jest dbanie o bezpieczeństwo zachodnich granic - podkreśla.
- Wielokrotnie publicznie mówił, że nie pozwoli, by ktoś uderzył w plecy naszego sojusznika - Rosję - dodaje były ambasador. I dodaje, że w rozumieniu Łukaszenki, prowokacje pokazują, że cały czas są problemy i zagrożenie na granicy.
Łatuszka zaznacza, że białoruski dyktator tłumaczy, że dlatego właśnie musi dbać o bezpieczeństwo. - A nie wysyłać swoich wojsk czy w jakiś równie aktywny sposób wspierać w tym momencie wojny Rosji z Ukrainą - wyjaśnia.
"Łukaszenka to marionetka"
W ocenie eksperta Łukaszenka wie, jakie ultimatum jest mu stawiane (chodzi o sankcje, jakie są nakładane na Białoruś - red.) i jeśli będzie prowokował, to tylko "troszeczkę". - Bardziej nie zaryzykuje, bo to spowodowałoby zamknięcie granicy, a to przyniosłoby ogromny negatywny skutek na gospodarkę Łukaszenki, która znajduje się w mocnym kryzysie - podkreśla Łatuszka.
- Sytuacja związana z granicą jest ważna również dla Rosji. Może przez to drażnić Zachód i NATO, stwarzać problemy. To zaczęło się jeszcze przed wojną w Ukrainie. Łukaszenka to marionetka, która jest w tym wykorzystywana - dodaje Łatuszka.
Białoruś domaga się śledztwa
Polski chargé d'affaires na Białorusi został wezwany do MSZ w Mińsku. Złożony został mu "ostry protest" w związku z rzekomym naruszeniem przestrzeni powietrznej Białorusi przez polski śmigłowiec.
Mińsk domaga się niezwłocznego przeprowadzenia śledztwa w sprawie incydentu i poinformowania strony białoruskiej o jego wynikach, a także podjęciu działań, które mają zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski