Rosjanie prowokują, włoskie F‑35 poderwane. "Wygląda niedobrze"

- W sytuacji, kiedy istnieje realne zagrożenie ze strony Rosji, społeczeństwo powinno być informowane o takich incydentach. A nie dowiadywać się o nich z włoskich mediów społecznościowych - mówi WP gen. Jan Rajchel. To reakcja na poderwanie z bazy w Malborku włoskich F-35, które przechwyciły rosyjskie samoloty.

Zdaniem gen. Jana Rajchela, podobnych incydentów - jak ten z rosyjskimi myśliwcami - będzie coraz więcej
Zdaniem gen. Jana Rajchela, podobnych incydentów - jak ten z rosyjskimi myśliwcami - będzie coraz więcej
Źródło zdjęć: © East News | Michał Adamowski, Wojciech Laski
Sylwester Ruszkiewicz

26.09.2023 | aktual.: 26.09.2023 18:32

Jak poinformowała w poniedziałek włoska agencja Ansa, dwa myśliwce F-35 sił powietrznych Włoch, stacjonujące w Polsce w ramach operacji zabezpieczenia przestrzeni powietrznej państw NATO, zostały poderwane, by przechwycić rosyjskie samoloty Su-30 FLANKER. Do incydentu doszło 21 września. Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się w mediach społecznościowych, na profilu włoskich sił powietrznych na Instagramie. Niedługo później okoliczności zdarzenia ujawniło Dowództwo Sił Powietrznych Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Przypomnijmy, że włoskie myśliwce F-35 pojawiły się w bazie w Malborku w połowie września. W sumie miało być ich cztery. Piloci z Włoch mają za zadanie patrolować przestrzeń powietrzną nad wschodnią flanką NATO.

21 września maszyny zostały poderwane z bazy w Malborku po tym, jak otrzymały sygnał o wykryciu niezidentyfikowanych samolotów z centrum operacji lotniczych Uedem w Niemczech.

"Po identyfikacji włoskie F-35 eskortowały rosyjskie odrzutowce w kierunku rosyjskich granic państwowych. Wszystko przebiegło w sposób profesjonalny i po zakończeniu misji NATO F-35/ wrócił do Bazy Lotniczej w Malborku. Rosyjski samolot w żadnym momencie nie wleciał w przestrzeń powietrzną NATO" – czytamy w komunikacie Sojuszu.

Według gen. Jana Rajchela, wieloletniego pilota samolotów i byłego rektora Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, z polskiej strony nie powinno być nic do ukrycia. 

- Zwłaszcza, że takie informacje prędzej czy później wychodzą na światło dzienne. Pozostaje wówczas dysonans: między tym co przekazuje nam polski MON, a o czym informują włoskie siły zbrojne - mówi WP gen. Jan Rajchel.

Jego zdaniem w dniu zdarzenia albo w następnym dniu powinien ukazać się w Polsce krótki komunikat na ten temat. - I to załatwiłoby sprawę. Tym bardziej, że rosyjskie myśliwce zostały "odprowadzone" wzdłuż granicy NATO w stronę Kaliningradu. Brak informacji z naszej strony rodzi pytania o powody takiego zachowania. Można się zastanawiać, czy skoro odmówiliśmy przystąpienia Europejskiej Tarczy Antyrakietowej, to czy będziemy informowani na bieżąco o takich incydentach. To nie do końca jasne i wygląda niedobrze - ocenia gen. Jan Rajchel.

Jak przypomina, do podobnych incydentów dochodziło już wcześniej.

- Najważniejsze, żeby nie dopuścić do przekroczenia przestrzeni powietrznej Sojuszu przez Rosjan, bo to będzie już ewidentna prowokacja. W bazie w Malborku stacjonują nasze samoloty MIG-29, które mają mniejsze możliwości wykrycia rosyjskich myśliwców. NATO-wskie F-35 pod tym względem są nie do zastąpienia. Wygląda to więc, na rutynowe działanie ze strony Rosjan. Na zasadzie: "pojawiły się nowe maszyny, to należy je sprawdzić". Kwestią czasu był dzień i godzina, kiedy to nastąpi. Rosjanie postanowili sprawdzić NATO-wski system reagowania - komentuje były wojskowy.

W ocenie gen. Rajchela w najbliższym czasie należy się spodziewać podobnych działań ze strony Moskwy.

- Choćby po to, by odwrócić uwagę od tego, co się dzieje na wojnie w Ukrainie. Pamiętajmy, że dla Rosji Kaliningrad jest oczkiem w głowie skierowanym na Zachód. I wysyłając stamtąd myśliwce będzie "testować" cierpliwość NATO. Polska musi nie dać się sprowokować. I w obliczu stałego zagrożenia ze strony Rosji komunikować społeczeństwu o takich incydentach - uważa rozmówca Wirtualnej Polski.

Po południu w serwisie X (Twitter) resort obrony narodowej na zarzuty, że o zdarzeniu opinia publiczna dowiaduje się od Włochów odpisał: "Nie było żadnego przekroczenia. Wystarczy przeczytać komunikat NATO. We włoskim komunikacie też nie ma informacji o naruszeniu przestrzeni powietrznej".

Z kolei MON w odpowiedziach dla Wirtualnej Polski zapewnia, że rosyjskie samoloty wykonywały lot nad obszarem wód międzynarodowych i przestrzeń powietrzna żadnego kraju nie została naruszona.

- Poderwanie włoskiej pary dyżurnej F-35 z "Task Force Air 32nd Wing", która w ramach misji Air Policing stacjonuje w 22 BLT w Malborku, to standardowa procedura realizowana w związku z aktywnością lotnictwa Federacji Rosyjskiej w pobliżu przestrzeni powietrznej krajów NATO. W wyniku rozpoznania przeprowadzonego w czwartek 21 września br. w ramach misji Air Policing, ustalono że rosyjskie samoloty wykonywały lot nad obszarem wód międzynarodowych i przestrzeń powietrzna żadnego kraju nie została naruszona - informuje WP ppłk Jacek Goryszewski, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ).

 I jak podkreśla, głównym zadaniem włoskich samolotów F-35 stacjonujących obecnie w Malborku jest wsparcie ochrony przestrzeni powietrznej wschodniej flanki NATO. - Włoskie myśliwce F-35 biorące udział w misji "Task Force Air 32nd Wing" są dowodzone przez Sojusznicze Dowództwo Sił Powietrznych NATO (HQ AirCom) w Ramstein, w którego kompetencjach jest prowadzenie działań informacyjnych na temat nadzorowanych przez nie misji - zapewnia rzecznik DORSZ.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
f-35natorosyjskie myśliwce
Wybrane dla Ciebie