Białoruś. UE szykuje sankcje. Powstaje "czarna lista"
Białoruś. Ministrowie spraw zagranicznych z 27 krajów UE zlecili swym dyplomatom przygotowanie sankcyjnej listy Białorusinów winnych przemocy, represji oraz fałszowania ostatnich wyborów prezydenckich.
14.08.2020 20:05
Do nałożenia unijnych restrykcji trzeba jednomyślności 27 krajów UE. Podczas piątkowej narady ministrów (za pośrednictwem telekonferencji) w sprawie szybkich prac nad sankcjami panował - jak relacjonuje jeden z rozmówców DW w Brukseli - "szeroki konsensus" szefów dyplomacji.
Unijne służby dyplomatyczne - kierowane przez Josepa Borrella - prawdopodobnie już w najbliższych kilkunastu dniach przedłożą propozycję "czarnej listy" polityków, urzędników i funkcjonariuszy z Białorusi, których powinien objąć zakaz wjazdu i zamrożenie wszelkich aktywów na terenie Unii.
Podczas piątkowych obrad żaden z krajów UE nie opowiadał się za szerszymi sankcjami gospodarczymi wobec Białorusi, które groziłyby kosztami społecznymi dla zwykłych ludzi.
Za sankcjami opowiedziały się Polska, kraje bałtyckie, Niemcy, Szwecja i Austria. Sceptycyzm wyrażały Węgry.
Białoruś. Kto na czarną listę UE?
Ostateczny skład oraz długość "czarnej listy", którą muszą oficjalnie zatwierdzić ministrowie w Radzie UE, będzie jeszcze tematem żmudnych prac i rokowań wewnątrz Unii. Gdy podobne sankcje Unia nakładała wskutek represji po wyborach prezydenckich na Białorusi z grudnia 2010 r., te weszły w życie dopiero z początkiem lutego 2011 r.
Tym razem może to się stać szybciej, choć uzasadnienie dla ukarania każdego Białorusina z "czarnej listy" musi być do wybronienia przed Trybunałem Sprawiedliwości UE. W przeszłości TSUE z braku dostatecznych przesłanek dla sankcji uchylał restrykcje UE m.in. wobec niektórych Ukraińców. Dlatego instytucje Unii muszą dysponować wiarygodnym uzasadnieniem, że w przypadku Białorusi chodzi o osoby winne przemocy, represji oraz fałszerstw wyborczych.
Ponadto kształt listy sankcyjnej bywa - oprócz moralnego wsparcia dla ofiar represji w różnych krajach - narzędziem do siania podziałów w miejscowym aparacie urzędniczo-siłowym (i sygnalizowania gotowości do rozmów z niektórymi członkami reżimów poprzez obejmowanie lub nieobejmowanie ich restrykcjami) oraz do odstraszania od dalszej eskalacji w prześladowaniach, bo jej następstwem bywa wydłużanie "czarnej listy".
W 2015 roku Unia zawiesiła (a rok później zniosła) zdecydowaną większość sankcji wobec Białorusi, a zatem przede wszystkim anulowała liczącą ponad 170 nazwisk - łącznie z samym Aleksandrem Łukaszenką - listę osób z zakazem wjazdu i zamrożonym majątkiem na terenie UE. To była "nagroda" dla Mińska za zwolnienie więźniów politycznych, ale polityka sankcyjna wobec Mińska w pewnym momencie przerodziła się - jak to ujął jeden z unijnych dyplomatów - w "błędne koło" represji oraz "kupowania" przez reżim Łukaszenki luzowania restrykcji.
Wlk. Brytania za sprawą - trwającego do końca tego roku - pobrexitowego okresu przejściowego automatycznie przyjmie decyzję Rady UE w sprawie sankcji. Dotychczas unijne "czarne listy" w sprawie Rosji czy Ukrainy powstawały w koordynacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Białoruś. Litwini chcą funduszu dla ofiar Łukaszenki
- Wezwałem ustanowienie funduszu UE na rzecz pomocy ofiarom represji na Białorusi - ogłosił szef litewskiej dyplomacji Linas Linkevicius, który w tym tygodniu jest w sferze publicznej najaktywniejszym ministrem UE w kwestii Białorusi. Litwinom chodzi o sięgnięcie po pieniądze z budżetu UE, które miałyby trafiać na programy bezpośrednie skierowane do mieszkańców Białorusi z pełnym pominięciem władz centralnych. Fundusz mógłby być zasilany także przez dobrowolne składki od państw członkowskich UE.
Ministrowie dyskutowali także o napięciach granicznych między Grecją, Cyprem i Turcją na Morzu Egejskim, do czego powrócą za dwa tygodnie na swym posiedzeniu w Berlinie. Także wtedy zajmą się ponownie Białorusią.
Autor: Tomasz Bielecki