Beata Szydło mówiła o opłacanych protestach. Będą żądać od niej dowodów

Premier Beata Szydło przekonuje, że protesty w obronie sądów były zorganizowaną i opłacaną akcją. Dowody? W "Gazecie Polskiej" szefowa rządu o nich nie wspomniała. Teraz nie będzie miała wyjścia, bo do jej Kancelarii trafi wniosek o ich przedstawienie w ramach dostępu do informacji publicznej. Skierowanie takiego pisma zapowiedział Marek Tatała z FOR, fundacji Leszka Balcerowicza.

Beata Szydło mówiła o opłacanych protestach. Będą żądać od niej dowodów
Źródło zdjęć: © KPRM | P.Tracz
Kamil Sikora

Lipcowe protesty w obronie niezależności sądownictwa były dla Prawa i Sprawiedliwości ogromnym problemem wizerunkowym. Nawet na prawicy przyznawano, że przed Sejm czy Sąd Najwyższy przychodzili nie tylko zatwardziali przeciwnicy PiS, ale także ludzie niebiorący dotychczas udziału w demonstracjach opozycji.

Beata Szydło ma wytłumaczenie. Jej zdaniem protesty były opłacane i dobrze zorganizowane. Takimi rewelacjami podzieliła się z czytelnikami "Gazety Polskiej". Dodała, że wcześniej przygotowane były także grudniowe protesty, które skończyły się blokadą sali posiedzeń Sejmu przez opozycję. Zdaniem obozu PiS dowodem na przygotowanie całej "akcji" był zakup kanapek, choć to norma przy długich blokach głosowań. W dodatku polecenie wydaje marszałek Sejmu.

W przypadku zarzutów pod adresem protestujących w obronie sądów, szybko padło "sprawdzam". Do Kancelarii Premiera popłynęły wnioski o ujawnienie dowodów, na których swoją wypowiedź oparła Beata Szydło. O wysłaniu takiego pisma poinformował Marek Tatała z Forum Obywatelskiego Rozwoju, czyli fundacji Leszka Balcerowicza. Podobnie postąpiła posłanka PO Agnieszka Pomaska.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Beata Szydłoprotestypis
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1604)