Banaś atakuje, Cieszyński wraca do rządu. Ale "Bezkarności Plus" nie będzie
Mimo złożenia przez prezesa NIK Mariana Banasia zawiadomienia do prokuratury przeciwko najważniejszym politykom w państwie, a także powrotu do rządu odpowiedzialnego za zakup trefnych respiratorów ministra Janusza Cieszyńskiego, PiS nie zamierza wracać do forsowania tzw. ustawy o bezkarności urzędniczej - ustaliła Wirtualna Polska. - Powrót do tematu oznaczałby kolejny spór w koalicji - uważają nasi rozmówcy z klubu parlamentarnego PiS.
02.06.2021 19:02
Mimo to w kuluarach - po ofensywie Banasia - mówiło się o zakusach do ponownego uchwalenia "Bezkarności Plus". Tyle że prokuratura najprawdopodobniej nie będzie wszczynać śledztwa ws. wyborów kopertowych.
Presja prezesa PiS
Przypomnijmy: w ubiegłym roku PiS próbowało przeforsować nowelę tzw. ustawy covidowej, której celem miało być wprowadzenie tzw. bezkarności urzędniczej ze względu na zapobieganie oraz zwalczenie skutków COVID-19.
Na ustawie szczególnie zależało urzędnikom Kancelarii Premiera, a także samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu, który - jak sam zresztą przyznał w jednym z niedawnych wywiadów - wydał polecenie najważniejszym politykom w państwie, by przygotowali wybory kopertowe w maju 2020 roku. Prezes PiS wprost przyznał, że wywierał w tej sprawie presję na szefie rządu.
W Wirtualnej Polsce - piórem Marcina Makowskiego - pisaliśmy, że ten poselski projekt ustawy (poselski, czyli niepodlegający konsultacjom społecznym), zwalniający urzędników państwowych z odpowiedzialności za łamanie prawa - jeżeli w "interesie społecznym" walczyli z pandemią - to prosta droga do uznania bezkarności polityków oraz dublowanie już istniejącego prawa.
Słowem: miało być to zwolnienie z wszelkiej odpowiedzialności - jeśli urzędnik nawet złamał prawo, ale działał z myślą o zwalczaniu epidemii, nie podlegałby karze.
Przepisy - wedle założeń partii Jarosława Kaczyńskiego - miały także dotyczyć sytuacji, które wydarzyły się przed wejściem w życie nowelizacji. A to wzbudzało ogromne protesty tych, którzy przypominali, że w cywilizowanych krajach obowiązuje zasada: "prawo nie działa wstecz". PiS zamierzało tę zasadę naruszyć.
Ustawa o bezkarności przyczyną wojny w koalicji
Jak nieoficjalnie podawały media, premier Mateusz Morawiecki - który wydawał polecenia Poczcie Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych dotyczące przygotowań do wyborów korespondencyjnych (wydruk i dystrybucja kart wyborczych) - miał uznać uchwalenie ustawy o bezkarności za "warunek brzegowy" dalszego funkcjonowania koalicji rządzącej.
Od samego początku bowiem przeciwko ustawie określonej jako "Bezkarność Plus" opowiadali się posłowie Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry oraz Porozumienia Jarosława Gowina.
- Nie mogliśmy się zgodzić na przepisy znoszące odpowiedzialność urzędników, również odpowiedzialność konstytucyjną. To powinno leżeć w gestii organów ścigania. W naszym przypadku nic się w tej sprawie nie zmieniło takich przepisów nigdy nie poprzemy - deklaruje w rozmowie z WP wiceminister sprawiedliwości i poseł Solidarnej Polski Michał Woś.
Projekt ustawy budził ogromne emocje nie tylko w mediach, ale także podczas dyskusji liderów Zjednoczonej Prawicy. Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, na jednym ze spotkań w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro miał powiedzieć premierowi Morawieckiemu, że "bycie szefem rządu wiąże się często z koniecznością podejmowania ryzykownych decyzji i jeśli Morawiecki boi się je podejmować, to może powinien zrezygnować z premierostwa".
Ostatecznie PiS - w burzliwych okolicznościach - wycofał projekt ustawy o bezkarności z Sejmu. "Równość wobec prawa to kluczowa wartość dla naszego obozu" - pisał wtedy Zbigniew Ziobro, dziękując partii Jarosława Kaczyńskiego za wycofanie projektu.
Ofensywa Banasia uderza w PiS
Tyle że w ostatnim czasie okoliczności znów się zmieniły: do ofensywy przystąpił prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś, który złożył zawiadomienia do prokuratury przeciwko najważniejszym państwowym urzędnikom w związku z ich działaniami ws. wyborów kopertowych.
Banaś zamierzał uderzyć i w premiera Morawieckiego, i w szefa KPRM Michała Dworczyka, i w ministrów Jacka Sasina oraz Mariusza Kamińskiego, ale także… w samego Jarosława Kaczyńskiego.
Tyle że - jak podaje nieoficjalnie Onet - prokuratura najprawdopodobniej nie będzie wszczynać śledztwa w związku z doniesieniami Najwyższej Izby Kontroli. Podobne sygnały docierają do Wirtualnej Polski z kręgów zbliżonych do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Mimo to w politycznych kuluarach znów zaczęła pojawiać się kwestia tzw. ustawy bezkarnościowej. Politycy z różnych stron zaczęli wysyłać sygnały, że PiS może powrócić do forsowania projektu o zdjęciu z urzędników odpowiedzialności za działania zwalczające pandemię (a współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego twierdzą, że przygotowywanie do wyborów kopertowych było właśnie takim działaniem).
Czy tak się stanie? - Nie spodziewam się - powiedział nam niedawno zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel. Również inni ważni politycy PiS przekonują, że "Bezkarność Plus" to temat zamknięty - mimo że taka ustawa byłaby swoistym "piorunochron" dla najważniejszych polityków obozu władzy.
- Pokusa jest, ale nie ma większości. To nie przejdzie - rozkłada ręce jeden z polityków PiS.
Inny dodaje: - Prokuratura odpuści. Banaś gra w swoją grę. To osobista zemsta z jego strony.
Minister od respiratorów wraca do rządu
Temat o bezkarności urzędniczej wybrzmiewa jeszcze mocniej w kontekście powrotu do rządu byłego wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego - niegdyś bliskiego współpracownika Łukasza Szumowskiego.
To Cieszyński właśnie kupił po cenie kilkukrotnie wyższej niż normalnie maseczki z podrabianym certyfikatem od instruktora narciarskiego, który by znajomym ministra Szumowskiego. Przede wszystkim jednak to on podpisał umowę na zakup respiratorów od Andrzeja Izdebskiego, właściciela spółki E&K z Lublina i handlarza bronią, umieszczonego na czarnej liście ONZ za złamanie embarga na jej dostawy.
Za 1241 aparatów ministerstwo zgodziło się zapłacić ok. 200 mln zł i większość tej kwoty już kilka godzin po podpisaniu umowy przelało na konto handlarza. Ten dostarczył tylko 200 aparatów. Do dziś nie zwrócił całej kwoty zaliczki.
Śledztwo w tej sprawie trwa. Mimo to Janusz Cieszyński został powołany do rządu przez premiera Mateusza Morawieckiego na funkcję ministra odpowiedzialnego za informatyzację i cyfryzację.