B. Biskup: "Koalicja Obywatelska to partia Schetyny czy Tuska?" (Opinia)
W ostatnich dniach i godzinach wiele napisano podsumowań i komentarzy dotyczących porównania składu list wyborczych dwóch największych ugrupowań koalicyjnych na polskiej scenie politycznej, czyli Prawa i Sprawiedliwości, a ściślej Zjednoczonej Prawicy oraz Koalicji Obywatelskiej.
01.08.2019 | aktual.: 01.08.2019 20:58
Ciekawe analizy dotyczą pojedynków "jedynek", statystyk odnoszących się do udziału kobiet i mężczyzn, samorządowców i polityków różnych ugrupowań. Na te dane można spojrzeć również od strony strategicznej, czyli różnych czynników wpływających na kształt list kandydatów i prawdopodobnych motywów podejmowania takich a nie innych decyzji. Tu szczególnie warto odnieść się do ostatnich decyzji Koalicji Obywatelskiej.
Prawo i Sprawiedliwość, po potencjalnym osłabieniu potencjału swoich kandydatów, z których wielu popularnych weszło do Parlamentu Europejskiego, postawiło na mieszankę osób znanych ogólnopolsko ze znanymi lokalnie. Zachowano parytet miejsc dla poszczególnych partii wchodzących w skład Zjednoczonej Prawicy, to znaczy Solidarnej Polski i Porozumienia.
Pojawiły się również okręgi, w których na jednej liście znajdują się dwa lub nawet więcej silnych nazwisk. W takich przypadkach można liczyć na maksymalizację wyborczych zysków, ponieważ każdy z tych silnych kandydatów może przyciągać wielu wyborców, a do tego będą oni prowadzili zaciętą kampanię, konkurując między sobą.
W przypadku Koalicji Obywatelskiej ta strategia jest bardziej skomplikowana. Po pierwsze listy te powinny uwzględniać, i uwzględniają, parytety partyjne. Szczególnie chodzi tu o działaczy Nowoczesnej. Tu sprawa jest podwójnie skomplikowana, bo część działaczy Nowoczesnej była już od dłuższego czasu w Platformie Obywatelskiej po rozłamie Kamili Gasiuk-Pihowicz, a część dołączyła jako partner koalicyjny wraz z Katarzyną Lubnauer.
Jeśli chodzi o partię Zielonych, to parytet również został uwzględniony, ale ze względu na marginalne poparcie dla niej, mógłby być jeszcze mniejszy. Zieloni są dla Koalicji Obywatelskiej partnerem, który pozwala mówić o szerokiej koalicji, ale ich kandydaci nie zdobywają znaczącej ilości głosów.
Po drugie znaleźli się na nich również byli politycy innych partii politycznych, którzy mają za zadanie "poszerzyć" elektorat. Czyli uzyskać wsparcie większe niż dotychczasowe. Strategia ta wydaje się już działać w przypadku polityków lewicowych (Napieralski, Piekarska, Nowacka), ale też niektórych propozycji programowych przedstawianych przez Koalicję Obywatelską, i widocznego "skrętu w lewo", o którym już wspominałem we wcześniejszych komentarzach.
W sondażach widać bowiem wyraźny wzrost poparcia dla Koalicji Obywatelskiej kosztem Wiosny oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jednocześnie zbyt szerokie otwarcie drzwi i pozyskanie również polityków centroprawicowych (Kowal, Ujazdowski) niesie za sobą szansę pokazania szerokiego "frontu przeciw PiS", ale jednocześnie zbyt dużej niespójności programowej i zbyt szerokiego pozycjonowania. Co przy częstych zmianach trzonu orientacji programowej nie jest nigdy czynnikiem wzmacniającym.
Zwłaszcza że badani nie pokazują możliwości jakiegoś istotnego przepływu wyborców prawicowych i centroprawicowych do Koalicji Obywatelskiej. Można zatem wnioskować, że otwarcie list na lewo ma na celu odebranie poparcia SLD i Wiośnie, natomiast otwarcie na prawo jest jedynie zabiegiem marketingowym, służącym do komunikowania szerokiej koalicji, tak samo jak w przypadku Zielonych.
Po trzecie strategia ustalania list jest wynikiem wewnętrznych rozgrywek w samej Platformie Obywatelskiej, najsilniejszym partnerze koalicji. Widać tutaj położenie nacisku na średnie pokolenie polityków, którzy są obecnie „twarzami” Platformy, ale też najaktywniejszymi jej działaczami. W wyniku wyborów do Parlamentu Obywatelskiego partia nie straciła aż tylu rozpoznawalnych działaczy co PiS (mały udział polityków PO na jedynkach był też krytykowany przez działaczy) i teraz mogła obsadzić nimi listy wyborcze.
Taki kształt list wyborczych powinien tych którzy zadają sobie pytanie, czy Platforma Obywatelska, a szerzej Koalicja Obywatelska, to partia Grzegorza Schetyny, czy może demokratycznie zarządzana, czy też Donalda Tuska, skłonić do zdecydowanej konstatacji, że to partia Schetyny.
W kolejnych wyborach układa on bowiem listy wyborcze według swojego planu, nawet przy sprzeciwie działaczy (vide teraz Hanna Zdanowska), realizując swoje zobowiązania koalicyjne i zapełniając je ludźmi z którymi na co dzień pracuje i którzy są wobec niego obecnie lojalni. Obydwa największe bloki koalicyjne są w tym kontekście do siebie podobne jak dwie krople wody.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl