Autor podręcznika do HiT‑u odpowiada na zarzuty. "Zdrowy rozsądek"
W nowej odsłonie dyskusji nad kontrowersyjnym podręcznikiem do przedmiotu Historia i Teraźniejszość głos zabiera autor książki. - Moje podejście do historii opiera się na logice, etyce i zdrowym rozsądku - stwierdza prof. Wojciech Roszkowski.
02.09.2022 | aktual.: 02.09.2022 14:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prof. Wojciech Roszkowski był w piątek gościem w studiu Polskiej Agencji Prasowej. Podczas swojego wykładu stwierdził, że kontrowersje wzbudził nie tylko jego podręcznik, ale także sam przedmiot.
- Historia najnowsza budzi wśród części naszej elity, głównie politycznej, pewne obawy. Historyk dziejów najnowszych jest narażony na pretensje zawsze, bo to, co dzieje się w najnowszej historii, to jest polityka - stwierdził historyk, z którego podręczników dziejów Polski i świata uczyło się wiele roczników szkół po 1989 roku.
"Nerwowo reagują politycy czy dziennikarze"
Według prof. Roszkowskiego w Polsce mało kto pamięta o wydarzeniach z nieodległej przeszłości. Dotyczy to zarówno elit, jak i całego społeczeństwa.
- Ta niepamięć jest korzystna dla niektórych. Dlatego na ten przedmiot i na mój podręcznik tak nerwowo reagują politycy czy dziennikarze, którym można by przypomnieć to i owo – ocenił.
Jak zastrzegł, historia najnowsza jest źródłem kłótni między politykami.
- Oni sobie nawzajem wyrzucają, że coś, co ta druga strona zrobiła niedawno, trochę licząc na to, że publiczność oglądająca takie programy już nie pamięta, nie kojarzy i daje się wmanewrować w taką fałszywą pamięć. Moim zdaniem stąd się generalnie bierze niechęć elit politycznych i części opinii publicznej, która jest wciągnięta w tę bijatykę polityczną - stwierdził.
Historyk czuje się ofiarą. "Efekt Kazika"
Prof. Roszkowski zaznaczył, że po publikacji podręcznika stał się obiektem hejtu i manipulacji.
- Czasami trudno powiedzieć, o co tym ludziom chodzi, poza tym, że chcą się jakoś wyżyć. To jest bardzo smutne - mówił prof. Roszkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie zastrzegł, że w przypadku jego podręcznika zaszło coś, co nazwał "efektem Kazika Staszewskiego".
- To znaczy, że im większy hejt na kogoś spada, tym bardziej nakład mu rośnie. Więc właściwie powinienem podziękować tym wszystkim, którzy mnie atakują, bo nagle ten podręcznik stał się sławny - zaznaczył.
Przyznał, że jest to sukces połowiczny, ponieważ podręcznik nie wszedł do szkół. - Argumenty, które były przeciwko temu przytaczane, są na tyle bałamutne, że trudno z nimi polemizować. Najczęściej to jest: nie, bo nie - ocenił prof. Roszkowski.
Dodał, że czasem pojawiają się zarzuty, że podręcznik jest "motywowany ideologicznie politycznie lub jest kościółkowy".
- Proszę mi powiedzieć, czy w historii Polski nie powinien się pojawić prymas Stefan Wyszyński czy obchody Milenium (chrztu Polski), a w historii powszechnej Sobór Watykański II? Historia najnowsza w Polsce jest w dużej mierze związana z historią Kościoła, nie tylko władzy komunistycznej, ale Kościoła, który stanowił przez wiele lat jedyną alternatywę, w sensie nie tyle politycznym, ale duchowym, kulturowym. I co? Mamy o tym nie pisać? - zastanawiał się prof. Roszkowski.
Prof. Roszkowski o myśleniu ideologicznym
Historyk był pytany, czy podręcznik nie narzuca czytelnikowi jego narracji światopoglądowej i ideologicznej. - Światopoglądową zgoda, ideologiczną - nie. Ja na początku podręcznika odcinam się od myślenia ideologicznego - zapewnił.
Zaznaczył, że jego podejście do historii opiera się nie na ideologii, ale na "logice, etyce i zdrowym rozsądku". - Ten wykład historii ma nauczyć, co było, a czego nie było, co jest ważne, a co mniej ważne i co z czego wynika oraz jak to oceniać według zasad etyki - stwierdził.
Przyznał, że jako kryterium etyczne proponuje Dekalog, który "nie jest kościółkowy, ale judeochrześcijański". - Jeżeli ktoś mówi, że zna inne podstawy moralności cywilizacji zachodniej niż Dekalog, to bardzo proszę, niech je przedstawi - powiedział prof. Roszkowski.
"Nauczyciele z wyborem"
Autor podręcznika wyjaśnił, że nauczyciele będą mieli wybór i nie będą zmuszani do korzystania z jego podręcznika.
- Nauczyciel i tak traktuje podręcznik w sposób pomocniczy (...). Więc proszę mi nie wmawiać, że ja, pisząc ten podręcznik, kogokolwiek do czegoś zmuszam. Ja przedstawiam ofertę, pewną wizję historii i pewne kryteria oceny, które dla mnie są jedyne, słuszne - mówił.