Ataki dronów w Moskwie. "Manipulacja rosyjska"

- Jeśli jakieś działania są nielogiczne czy bezsensowne, bliżej leżą ruchom rosyjskim - tak doniesienia o ataku dronów w Moskwie komentuje dla Wirtualnej Polski Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Atak dronów w Moskwie
Atak dronów w Moskwie
Źródło zdjęć: © Twitter

Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony Zachodu i Ukrainy, które podają rosyjskie media i władze, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

Rosyjskie media od rana informują o "ataku dronów" w Moskwie oraz w tamtejszym obwodzie. Jak podają, część maszyn miała zostać zestrzelona, a część uderzyć w budynki mieszkalne w stolicy.

O "kilku" maszynach napisał m.in. mer Moskwy Siergiej Sobianin. "Dziś rano, w wyniku ataku dronów, doszło do niewielkich uszkodzeń w kilku budynkach. Na miejscu są wszystkie służby ratunkowe miasta" – napisał mer. Podkreślił, że nikt nie został poważnie ranny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W związku z sytuacją policja obwodu moskiewskiego i samej Moskwy ogłosiła wprowadzenie planu "Tajfun". Polega on na zmobilizowaniu personelu i zaangażowanie go w likwidację skutków sytuacji kryzysowych.

MON Rosji w swoim oficjalnym oświadczeniu - jak to zwykle bywa - bardzo szybko oskarżyło o "atak" Ukrainę. "Dziś rano reżim kijowski rozpoczął atak terrorystyczny bezzałogowymi statkami powietrznymi na obiekty w Moskwie. W ataku brało udział osiem bezzałogowych statków powietrznych" - napisano.

I dalej: "Wszystkie wrogie drony zostały trafione. Trzy z nich zostały stłumione sposobem elektronicznym, straciły kontrolę i zboczyły z zamierzonych celów. Kolejnych pięć bezzałogowych statków powietrznych zostało zestrzelonych przez przeciwlotniczy system rakietowo-działowy Pancyr-S w rejonie Moskwy".

Ataki dronów w Moskwie
Ataki dronów w Moskwie© Wirtualna Polska | Wirtualna Polska

"Rosjanie mają takie doświadczenie"

Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że - w tej sytuacji - możemy bazować tylko na "wątpliwym przekazie rosyjskim". - Oprócz zdjęć bloków z pewnymi zniszczeniami tak naprawdę niewiele wiemy. Mało jest zdjęć mieszkańców - mówi.

- Na 70-80 procent stawiałbym na prowokację Rosjan, którzy są do tego zdolni. Aleksandr Litwinienko oskarżył kiedyś administrację Władimira Putina o wysadzanie bloków w Moskwie, co m.in. zapoczątkowało inwazję w Czeczenii. Rosjanie mają takie doświadczenie - dodaje.

Płk Matysiak podkreśla, że to wszystko wpisuje się w rosyjską narrację wewnętrzną. - "Jesteśmy atakowani", "terroryści w nas uderzają". Poza tym, wszystko dzieje się akurat niedługo po rajdzie biełgorodzkim - mówi.

"Były widoczne gołym okiem"

- Patrząc na filmiki, jak drony lecą, nie wyglądały one na sprzęt dalekiego zasięgu. Zadaję sobie więc pytanie, jakie to były urządzenia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak. I podkreśla, że "drony dalekiego zasięgu wyglądają zupełnie inaczej i latają z zupełnie innymi prędkościami".

Zaznacza też, że te, które widział na filmikach, są wolne, turbośmigłowe. - Pokonując dystans między Ukrainą a Rosją, były widoczne gołym okiem. Kiedy leciały, było co najmniej kilka okazji, by strącić je wcześniej, a nie dopiero nad Moskwą - dodaje.

"Po ataku tych dronów niewiele się wydarzyło"

- Czy tak działają Ukraińcy? Nie sądzę. Wydaje mi się to mocno podejrzane. Skłonny byłbym twierdzić, że nie były to drony ukraińskie. Ukraińcy częściej stosują drony większe, które mają też większy zasięg - zaznacza gen. Skrzypczak.

W ocenie płk Matysiaka Ukraińcom byłoby trudno zorganizować tego typu skuteczne działania, choć - jak mówi - nie jest to w pełni wykluczone. - Nie widzę jednak ze strony ukraińskiej kompletnie żadnego celu, ani pozytywu, co mogliby tym osiągnąć - dodaje.

Gen. Skrzypczak podkreśla także, że "po ataku tych dronów niewiele się wydarzyło". - Być może zamysłem tych, którzy organizowali tę akcję, było to, by nie wyrządziły one wielu szkód, a żeby był wydźwięk propagandowy - zastanawia się generał.

"Jeśli jakieś działania są nielogiczne, bliżej leżą ruchom rosyjskim"

- Ten atak nie ma zupełnie żadnego sensu ze strony Ukraińców. Za to przynosi same pozytywy dla Rosjan. Tym bardziej, że nie ma żadnych ofiar tego ataku. Poza tym, drony uderzyły w cel cywilny, co kłóci się z zapewnieniami Wołodymira Zełenskiego, że działają w Ukrainie, a jeśli atakują, to cele militarne. Nie sądzę, by wychylili się aż tak. Nie ma takiej opcji - dodaje płk Matysiak.

I zwraca uwagę, że ukraiński modus operandi cechuje przemyślenie, zmysł taktyczny, logika, natomiast Rosjanom tych cech brakuje. - W związku z tym można przyjąć, że jeśli jakieś działania są nielogiczne czy bezsensowne, bliżej leżą ruchom rosyjskim - dodaje.

- Gdyby to był ukraiński dron, Rosjanie już dawno by się pochwalili, że mają np. jego silnik czy inne części. Tutaj tego nie ma. To wszystko wskazuje, że - z dużym prawdopodobieństwem - jest to manipulacja rosyjska, nakierowana na propagandę wewnętrzną i legitymizację swoich działań - podkreśla płk Matysiak.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie