Zełenski "zaczyna korzystać". I wychodzi prawda o Polsce
- Wołodymyr Zełenski wie, że ma światowe nazwisko, wyrobił je sobie zasłużenie. Zaczyna z tego korzystać - mówi w rozmowie z WP prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego. W ostatnich dniach widać to szczególnie, choćby po zacieśnieniu współpracy z Niemcami czy Francją.
Ostatnie dni obfitują w liczne spotkania Wołodymyra Zełenskiego ze światowymi przywódcami. Francuski samolot rządowy zabrał prezydenta Ukrainy na szczyt Ligi Arabskiej w Arabii Saudyjskiej, a następnie na G7 w Hiroszimie. Podczas tego ostatniego spotkania Zełenski, poza udziałem w obradach ogólnych, odbył bilateralne spotkania z kilkoma sojusznikami.
Spotkał się on m.in. z prezydentem USA Joe Bidenem i kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Ponadto mógł przekonywać do kwestii ukraińskiej zaproszonych gościnnie na szczyt przywódców krajów, które dotąd zaznaczały swój dystans wobec Kijowa - takich jak Indie czy Indonezja.
Wśród 16 krajów obecnych na szczycie G7 (kraje G7, 8 zaproszonych krajów oraz Ukraina) Ukraina była tam jedynym krajem Europy Środkowej.
Podczas rozmowy z Bidenem Zełenski usłyszał zapowiedź przekazania Ukrainie kolejnego wsparcia wojskowego o wartości 375 mln dolarów. Po spotkaniu w Berlinie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, padły słowa, że Ukraina i Niemcy "wspólnie mogą sprawić, że porażka Rosji będzie nieodwracalna".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ostatnim czasie także Francja wysunęła się na czołówkę państw partnerskich Ukrainy. Nie tylko za sprawą samolotu dla Zełenskiego. Miała bowiem miejsce kolacja z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Ukraiński lider wrócił z niej z kolejnymi obietnicami pomocy w walce przeciwko rosyjskim siłom okupacyjnym.
"Zełenski zaczyna korzystać z pojawiających się możliwości"
- Ukraina wychodzi z rachunku sił - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego. I wylicza, że Niemcy, Francja, Stany Zjednoczone wygrają z nami.
- Powinniśmy zawsze mieć to na uwadze w kontaktach z nimi. Dlatego też Wołodymyr Zełenski, bo to było z powodu Kijowa, rozmawiał z przywódcą Chin, teraz z przywódcą Indii. Zełenski wie, że ma światowe nazwisko, wyrobił je sobie zasłużenie. Zaczyna korzystać z pojawiających się możliwości - dodaje.
I podkreśla, że "Polska takich możliwości, jak ci gracze, nie ma". Francja, przez zręczną dyplomatyczną akcję z Zełenskim pokazała, że może być nadal liczącym się graczem w kontekście Ukrainy. - Wiem, że jest wojna i wyciąga się szybko wnioski, ale Francuzi grają swoją grę. Podstawienie samolotu dla Zełenskiego, który zabrał go na dwa szczyty, pokazuje, że wizerunkowo wygrał lider Ukrainy, a Francuzi jeszcze bardziej - dodaje.
"Nie powinniśmy histeryzować"
- My, jako Polska, odgrywamy bardzo dużą rolę od początku. Naszym niezbywalnym, ogromnym atutem jest to, że nie władze polskie, a polskie społeczeństwo rozumie, że należy stać po stronie Ukraińców - mówi prof. Góralczyk, podkreślając otwartość Polaków, przyjmujących do naszego kraju naszych wschodnich sąsiadów.
Prof. Góralczyk dodaje, że pomoc dla Ukrainy, także ta wojskowa, trafia do Ukrainy przez Polskę. - Nie powinniśmy histeryzować, to są nasze ogromne atuty. Powinniśmy nimi umiejętnie grać - zaznacza.
I zwraca uwagę na kwestię włączenia się Polski do działań odbudowy Ukrainy. - Jest to rynek bezpośrednio, blisko nas. Będziemy mieć nową warstwę Ukraińców w tym kraju - lepiej lub gorzej mówiących po polsku i znających nasz kraj. To ogromne możliwości robienia biznesu na poziomie małych i średnich przedsiębiorstw. Inni partnerzy Ukrainy tego nie mają - podkreśla profesor.
"Ani relacje międzynarodowe, ani biznes nie opierają się na wdzięczności"
Cezary Kaźmierczak, Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Przewodniczący Rady Nadzorczej Warsaw Enterprise Institute, Wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego w rozmowie z Wirtualną Polską zwraca uwagę właśnie na kwestie biznesowe między Polską a Ukrainą. - Ukraińcy, skłaniając się ku innym krajom Zachodu, zachowują się racjonalnie, my nie mamy kapitału, Niemcy i Francuzi im na pewno coś obiecali - dodaje.
- Ani relacje międzynarodowe, ani biznes nie opierają się na wdzięczności. Robiliśmy różne rzeczy dla Ukraińców nie dlatego, że ich lubimy, lecz dlatego, że leży to w naszym interesie. W tej chwili trzeba wziąć się do roboty - mówi.
"Przyglądać się i cierpliwie czekać"
Ponadto, na swoim koncie na Twitterze napisał, że widać pewną zmianę akcentów w ukraińskiej polityce zagranicznej. W dużym uproszczeniu można to według niego nazwać "kursem czy nawet reorientacją na Francję i Niemcy".
Kaźmierczak uważa, że jeśli chodzi o Polskę, Ukraińcy uznali, że "to, co mogli od nas dostać to dostali i nic więcej dla nich nie możemy już zrobić". "To akurat nieprawda - ale fakty się nie liczą - liczy się percepcja. Niemcy i Francja jako adwokaci już raz grali na Ukrainie po zajęciu Krymu i Donbasu - skończyło się niekorzystnymi wymuszeniami zamrożenia konfliktu i próbami większych wymuszeń w ramach formatu normandzkiego. Teraz może być podobnie" - prognozuje ekspert.
Co w jego ocenie powinniśmy wobec tego robić? Odpowiedź według Kaźmierczaka jest prosta: nic. "Przyglądać się i cierpliwie czekać, znosząc różne wybryki w imię realizacji naszych interesów" - sugeruje. I wskazuje, że polskie interesy w Ukrainie są następujące: Ukraina ma wyzwolić swoje terytorium, ma nie dojść do zamrożenia wojny; imigranci ukraińscy, którzy są bardzo potrzebni naszej gospodarce oraz udział w odbudowie kraju.
"Nie mamy kapitału i nie będziemy tam odgrywać pierwszych skrzypiec"
Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców podkreśla jednak, że na odbudowę Ukrainy trzeba patrzeć realistycznie. "Nie mamy kapitału i nie będziemy tam odgrywać pierwszych skrzypiec. Trzeba się z tym pogodzić" - stwierdza. I dodaje, że na wspieraniu średnich polskich firm w działalności na Ukrainie powinien skupić się polski rząd i robić to obok polityki.
Jak zaznacza, "potrzebne jest szybkie uchwalenie ustawy o KUKE (Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych - red.) i przydałby się kilkumiliardowy fundusz pożyczkowy i inwestycyjny".
W rozmowie z Wirtualną Polską Kaźmierczak dodaje, że nowelizacja ustawy o KUKE jest już gotowa, wystarczy ją uchwalić. - Nad funduszami również jest praca. Rozmawiałem z jedną z osób, która po stronie rządu się tym zajmuje i one na jesień mają być - zaznacza rozmówca WP.
- Jeśli rząd stworzy fundusze i zajmie się nowelizacją ustawy o KUKE to misję wypełnił. Rząd sam nie będzie remontował wodociągów w Charkowie czy innym miejscu. Trochę instrumentów już powstało, trzeba domknąć je ustawami, reszta to robota biznesu - podkreśla w rozmowie z WP.
I dodaje, że rozmawiał niedawno z Mychajło Podolakiem. - Powiedział mi: róbcie rzeczy gospodarcze, bo my prowadzimy wojnę i się tym nie zajmiemy. Taka jest perspektywa środowisk kierowniczych w Ukrainie - dodaje.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski