Wojna w IzraeluDopiero się zaczyna? Możliwy czarny scenariusz w Izraelu

Dopiero się zaczyna? Możliwy czarny scenariusz w Izraelu

Skala ataku zaskoczyła wszystkich. Hamas uderzył w izraelskie wojsko i w cywilów z siłą, jakiej nie widziano tam od dziesięcioleci. - Nie wykluczałbym rozszerzenia działań na tzw. froncie północnym, czyli ze strony libańskiego Hezbollahu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jan Wojciech Piekarski, były wieloletni ambasador w Izraelu, Pakistanie i Belgii.

Atak Hamasu na Izrael. "Na Kremlu z pewnością się nie martwią"
Atak Hamasu na Izrael. "Na Kremlu z pewnością się nie martwią"
Źródło zdjęć: © East News | MOHAMMED ABED
Karina Strzelińska

08.10.2023 | aktual.: 08.10.2023 07:36

Gdy w sobotę Hamas zaatakował Izrael, premier Benjamin Netanjahu oświadczył, że jego kraj jest "w stanie wojny, a nie w trakcie wojskowej operacji przeciwko terrorystom". Według Jana Wojciecha Piekarskiego, byłego ambasadora RP w Izraelu, "skala tych wydarzeń jest niespodziewana".

Najlepszym dowodem jest to, jak bardzo zaskoczona została strona izraelska, która dysponuje aparatem wywiadowczym powszechnie uznawanym za najlepszy na świecie. A w szczególności najlepszym rozpoznaniem w kręgach bliskowschodnich i arabskich - twierdzi dyplomata.

- Ten konflikt trwa już ponad 70 lat i nic nie wskazuje na to, by wydarzenia, które rozgrywają się obecnie, przybliżyły w jakikolwiek sposób do jego rozwiązania - dodaje. Jego zdaniem jest wręcz przeciwnie - eskalacja będzie tworzyć kolejne napięcia. A te w tym miejscu kończą się mordami, porwaniami i bombardowaniami.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zdaniem Piekarskiego atak Hamasu "to wynik rosnącej frustracji Palestyńczyków oraz ciągle oddalającym się zaspokojeniem ich aspiracji". I te frustracje wykorzystują przywódcy Hamasu - politycznej, militarnej i fundamentalnej organizacji w Palestynie.

- Oni chcą żyć w swoim kraju, który jest demokratyczny i przede wszystkim bezpieczny. Wszelkiego rodzaju rysowane na forach międzynarodowych perspektywy rozwiązania tego konfliktu - chociażby tzw. idea dwóch państw żyjących obok siebie, suwerennych, a jednocześnie wzajemnie współpracujących i bezpiecznych - jest praktycznie wykluczona przez Izrael. O poparciu dla idei dwóch państw może mówić prezydent Biden, sekretarz Blinken, ale po stronie rządu Netanjahu nie ma w tej sprawie żadnych kroków. Pamiętam słynne powiedzenie izraelskiego premiera: "not on my watch", czyli "nie za moich czasów". A jego czasy trwają już bardzo długo - przypomina były ambasador.

Ale zwraca uwagę również na inny wątek. - Ważnym czynnikiem było zaniepokojenie Palestyńczyków postępującym zbliżeniem izraelsko-arabskim, szczególnie z krajami Zatoki Perskiej - ostatnio z Arabią Saudyjską. Palestyńczycy zaczęli odczuwać syndrom osamotnienia - mówi Piekarski. Im bliżej Izraelowi do innych krajów arabskich, tym mniejsze zainteresowanie tematem Palestyny w tych miejscach.

Według niego nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, jak ten konflikt się rozwinie i jak długo będzie trwał.

Wojna bliskowschodnia trwała siedem dni, wojna Jom Kipur - dwadzieścia dni, ale intifady trwały po kilka lat. Teraz nie spodziewałbym się szybkiego zakończenia. Nie wykluczałbym rozszerzenia działań strony palestyńskiej na tzw. froncie północnym, czyli ze strony libańskiego Hezbollahu, i napiętej sytuacji na Zachodnim Brzegu Jordanu. Gdyby również tam doszło do poważnych zamieszek i działań zbrojnych przeciwko izraelskim osiedlom czy miastom, mogłoby to potrwać znacznie dłużej - mówi Jan Wojciech Piekarski.

A to z kolei oznaczałoby, że na wojnę z Izraelem szykują się inne organizacje. Co ważne, po raz pierwszy od wielu lat mamy do czynienia z wejściem Palestyńczyków na teren Izraela.

- W sobotę obserwowaliśmy sceny, na których widać było, jak przejęto żołnierzy i cywilów izraelskich i wywieziono ich na teren Gazy. Josep Borrell (wysoki przedstawiciel Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa - red.) powiedział, że jest to niezgodne z prawem wojennym, bo powinno się oszczędzać cywilów. Absolutna zgoda. Z drugiej strony wydaje mi się, że nikt z nas nie powie, iż bombardowanie przez Izrael Strefy Gazy to tylko pociski, które spadają na ośrodki działań terrorystycznych, czy też miejsc, w których zgromadzeni są tzw. bojownicy islamscy. Tam również giną cywile, Palestyńczycy. Nie ma tu czystych działań po żadnej ze stron - mówi były ambasador.

Atak w Izraelu. Napięta sytuacja w kraju

Zdaniem Piekarskiego Izrael znalazł się w bardzo trudnej sytuacji.

Z punktu widzenia politycznego na pewno nastąpi w pierwszym okresie tzw. efekt flagi, czyli skupienie i poparcie dla rządu Netanjahu. Znikną wielotysięczne demonstracje w obronie demokracji i systemu sądowego, bo ważniejszą sprawą będzie teraz zachowanie bezpieczeństwa. Z punktu widzenia wojskowego to też nie będzie łatwe, bo będą ginąć żołnierze. Izrael bardzo nie lubi ofiar po swojej stronie. Nie liczy się z dziesiątkami i setkami ofiar po stronie palestyńskiej, ale każdy żołnierz izraelski czy cywil to jest odczuwalna strata - podkreśla dyplomata.

Ekspert zwraca też uwagę na rolę mediów społecznościowych w tym konflikcie. - W sieci pojawią się setki nagrań internautów, które będą pokazywały przemoc i po jednej, i po drugiej stronie. Oczywiście, z odpowiednimi komentarzami, co może sprawić, że reakcja na brutalność będzie bardzo silna. Ale większa po stronie izraelskiej. Znajdzie to odbicie również na forum międzynarodowym i może powodować spadek poparcia dla koniecznego poczucia bezpieczeństwa państwa Izrael i Żydów żyjących w kraju - mówi Piekarski w rozmowie z WP.

Wzywają do "świętej wojny". Komunikat dla muzułmanów

Jak pisaliśmy w sobotę, z głośników meczetów w całej Jerozolimie słychać było wezwania do mobilizacji muzułmańskiej społeczności i prowadzenia "świętej wojny" przeciwko Izraelowi. Zdaniem Jana Wojciecha Piekarskiego "to wezwanie, aby walka przeciwko Izraelczykom, odbywała się nie tylko na froncie". - To także chęć zmobilizowania Hamasu i Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu - wyjaśnia.

- Wydaje się, że dużą rolę odegra tu czynnik zewnętrzny, jakim jest Iran i jego wojskowo-polityczne umocowanie na terenie Libanu i Syrii. Jeśli oni wykażą pełne poparcie i pchną Hezbollah do tego, by zaatakować Izrael również od strony północnej, a potem kontynuować pomoc, to może okazać się, że ten konflikt będzie długotrwały i może wywoływać odwetowe uderzenia silnej armii izraelskiej nie tylko przeciwko Palestyńczykom, ale także przeciwko obiektom wojskowym Teheranu na terenie Syrii, Libanu, a nawet samego Iranu - ocenia dyplomata.

Atak Hamasu na Izrael
Atak Hamasu na Izrael© WP

Atak na Izrael, a wojna w Ukrainie

Piekarski wskazuje, że wydarzenia w Izraelu mogą wpłynąć również na wojnę w Ukrainie.

- Zatrważające jest to, że w ostatnim czasie liczba konfliktów rośnie. Nie tylko wojna rosyjsko-ukraińska, spór o Górny Karabach, napięta sytuacja na Bałkanach, teraz kolejny konflikt na Bliskim Wschodzie. Żyjemy w okresie dużych napięć społecznych, które wymagają jedności Zachodu i jasnego przywództwa. To jest w rękach Waszyngtonu, ale Europa również powinna mieć jednolite stanowisko wobec wszystkich konfliktów, które dzieją się na świecie. Tak jak w przypadku Ukrainy - przekonuje były ambasador.

I dodaje: - Powinniśmy mieć też jasne stanowisko na rzecz rozwiązania konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Tego nie rozstrzygną armaty, drony, czołgi i zamachy. To musi rozstrzygnąć dialog pomiędzy przedstawicielami stron konfliktu, które będą wspierane przez dyplomację międzynarodową.

- Rosja jest zainteresowana rozgrzewaniem konfliktów wszędzie tam, gdzie może to być kłopotliwe dla krajów zachodnich i Stanów Zjednoczonych, czy też dla ich sojuszników. Na Kremlu z pewnością nie martwią się z powodu tego konfliktu. Z praktycznego punktu widzenia może to ograniczać chęci i możliwości wspierania Ukrainy tzw. Żelazną Kopułą. Izrael będzie teraz potrzebował jej do ochrony własnego terytorium - podsumował.

Karina Strzelińska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Czytaj także:

Źródło: WP

Wybrane dla Ciebie