Astroturferzy przeciwko astroturfingowi. Narracja o "ustawionych" protestach to robota trolli i botów
W internecie od dwóch dni trwa dyskusja na temat "astroturfingu", czyli rzekomego sztucznego wywołania protestów przeciwko reformie sądownictwa. Z analizy think-tanku Atlantic Council wynika, że dyskusja sama została wywołana sztucznie przez armię trolli i zautomatyzowanych botów w mediach społecznościowych.
Z raportu Digital Forensic Research Lab, należącego do znanego amerykańskiego think-tanku Atlantic Council, zarzuty o "astroturfing" pojawiły się w sieci nagle, wieczorem 22 lipca. W ciągu bardzo krótkiego czasu, liczba wpisów na Twitterze zawierające hashtagi takie jak #AstroTurfing, #StopAstroTurfing i #StopNGOSoros eksplodowała, by niemal równie szybko zamrzeć. W ciągu kilku godzin, hashtag został użyty w 15,882 twittach przez 2408 użytkowników - niektórzy z nich zamieszczali dziesiątki, a nawet setki takich twittów. Większość zawierała tę samą treść i ten sam obrazek:
Według autora analizy Bena Nimmo, ta dynamika "jest charakterystyczna dla skoordynowanej - i prawdopodobnie częściowo zautomatyzowanej - akcji hashtagowej i nie organicznego ruchu". W skrócie, była to klasyczna akcja astroturfingowa.
Co ciekawe, choć nawała tweetów zamarła, to wytworzona w ten sposób narracja przedostała się do medialnego głównego nurtu. Głównie za sprawą "Wiadomości" TVP, które zarzutom o "astroturfing" protestów przeciwko zmianom w sądownictwie poświęciło jeden z głównych materiałów wydania. Co być może najbardziej zaskakujące, szczyt internetowej akcji rozpoczął się ok. godziny 19 - a więc niemal równocześnie z "Wiadomościami".
Według Nimmo, akcja ma wszelkie oznaki próby stworzenia sztucznego ruchu w sieci.
"Dlatego to jeszcze bardziej ironiczne, że w kampanii oskarżano polskich demonstrantów o "astroturfing", podczas gdy to samo określenie może być użyte wobec samej akcji na Twitterze" - podsumowuje autor.
Ze swojej strony, w odpowiedzi niektórzy użytkownicy Twittera uczestniczący w akcji szybko zaczęli przekonywać, że nie są zautomatyzowanymi botami.
Rosyjska dywersja?
Kto mógł stać za akcją? Według Marty Kowalskiej, ekspertki Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji w Warszawie, możliwy jest udział Rosji. Według niej wskazuje na nią uczestnictwo środowisk nacjonalistycznych oraz od dawna rozprowadzana przez rosyjską propagandę teoria, że za próbami "kolorowych rewolucji" w krajach byłego bloku komunistycznego stoi amerykański miliarder węgiersko-żydowskiego pochodzenia George Soros.
"Powyższa kampania przeprowadzona na polskim Twitterze również nosi znamiona ataków botów podobnych do zaobserwowanych podczas kampanii wyborczych w Stanach Zjednoczonych oraz we Francji. Podobne jest również zaangażowanie środowisk nacjonalistycznych w rozpowszechnianie sztucznie wygenerowanej narracji" - pisze Kowalska.
Co ciekawe, w obu przypadkach jednym z najbardziej aktywnych postaci był niedawny gość TVP Info, samozwańczy przedstawiciel „słowiańskiej prawicy” Jack Posobiec, który był pierwszą osobą, która użyła terminu „astroturfing” wobec protestów w Polsce.
Atlantic Council to jeden z najbardziej wpływowych amerykańskich think-tanków, poświęcony NATO i relacjom transatlantyckimi. Ośrodek jest głównym organizatorem Global Forum, konferencji towarzyszącej wizycie Donalda Trumpa w Polsce. DFR Lab to ośrodek zajmujący się analizą i badaniem wojny informacyjnej