Artur Zawisza o jeździe bez prawa jazdy. "To nie jest zbrodnia". Były poseł opowiada o wypadku
W przyszłym tygodniu Artur Zawisza ma usłyszeć zarzuty w związku z wypadkiem, w którym ranna została rowerzystka. Były poseł prowadził samochód, mimo że nie posiada prawa jazdy. W rozmowie z Wirtualną Polską Artur Zawisza mówi, że poszkodowana nie miała dużych obrażeń. Podkreśla, że po wypadku jest atakowany przez agresywnych hejterów.
Policja prowadzi dochodzenie w sprawie spowodowania wypadku drogowego z udziałem byłego posła Artura Zawiszy, w którym obrażeń doznała rowerzystka. Jak wynika z doniesień mediów, Aneta, pracownica Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ma uszkodzony bark i zmiażdżone kolano.
- Doszło do (wedle określenia policji) zdarzenia drogowego, za które panią Anetę przeprosiłem publicznie i będę przepraszał osobiście, bo bardzo żałuję całej nie chcianej przeze mnie sytuacji. Nie chcę przesądzać o niczyjej winie, ale na pewno ani słowem nie obciążam przebywającej w szpitalu pani Anety, ani rowerzystów w ogóle. Wierzę, że prokuratura i sąd potraktuje tę sprawę sprawiedliwie, także biorąc pod uwagę moją skruchę wyrażaną dosłownie od pierwszej chwili – mówi Artur Zawisza, gdy pytamy go o ewentualne konsekwencje. Jeśli prokuratura zdecyduje się przedstawić mu zarzuty spowodowania wypadku oraz kierowania bez wymaganych uprawnień, to może mu za to grozić do trzech lat więzienia.
Artur Zawisza: Siadłem za kierownicę"
Były polityk tłumaczy, że w piątek od rana załatwiał ważne służbowe rzeczy. - Musiałem zaakceptować obszerny dokument z aktualnym terminem wysyłki przez spółkę mojej współwłasności. Natychmiast potem miałem wyznaczone przez mediatora długie negocjacje z trudnym kontrahentem i bardzo dużej wagi naradę zaraz po nich. Życie jest bardzo wymagające i często wymaga nagłych działań, a ja zamiast zamówić podwiezienie, siadłem za kierownicą – tłumaczy Artur Zawisza.
Podkreśla, że jego samochód był sprawny, miał aktualne badania techniczne i ważne ubezpieczenie. - Oczywiście byłem trzeźwy. Nie miałem jednak obowiązujących uprawnień do prowadzenia auta, co nie jest zgodne z prawem, choć nie jest to zbrodnia. Od kilku lat obowiązuje świeży przepis, który traktuje to jako sprawę względnie lekką, ale jednak karną – mówi Artur Zawisza.
I dodaje: - Wcześniej było to wykroczenie karane mandatem i podejrzewam, że wielu obywateli nawet nie wie, że prawo zmieniło się w tym zakresie. Konstytucyjnie można się nawet zastanawiać, czy nie jest nadmierną represją, iż po zakazie prowadzenia samochodu kierowca posiadający uprzednio ma ponownie zdawać egzamin na prawo jazdy, a nie otrzymywać to prawo po upływie zakazu? Przecież nie utracił tej umiejętności, choć oczywiście dura lex sed lex.
Artur Zawisza podkreśla, że tuż po wypadku rozmawiał z poszkodowaną rowerzystką. - Siedziała na krawężniku, ponieważ miała obolałą nogę. Nikt nie stracił przytomności ani nikt nie krwawił, chociaż ta młoda osoba miała łzy w oczach w powodu bólu i cierpiała w oczekiwaniu na pomoc medyczną. Nie wyglądało na to, że ma poważne obrażenia, ale nie jestem lekarzem, by prawidłowo to ocenić – mówi były poseł.
Drugi raz bez prawa jazdy
Od kobiety wziął numer telefonu, by jeszcze raz ją przeprosić. - Gdy później do niej dzwoniłem, właśnie jechała na prześwietlenie. Wysyłam jej regularnie wiadomości tekstowe, ponieważ nie odbiera ona telefonów, także od mediów. Chcę ją odwiedzić i prosić o wybaczenie, choć zapewne obecnie doradzono jej, by nie odpowiadała na różne telefony. Codziennie modlę się za nią przy różańcu i mam nadzieję, że możliwie szybko wróci do pełni zdrowia i formy oraz dobrego samopoczucia – mówi Artur Zawisza.
W piątek po wypadku samochód byłego posła został odholowany na policyjny parking. Artur Zawisza odebrał samochód w towarzystwie współpracownika. Mężczyzna odprowadził auto w pobliże biura byłego polityka na warszawskim Mokotowie. Wieczorem policja zatrzymała go po raz kolejny. Znów prowadził bez ważnego prawa jazdy.
- Oczekiwaliśmy na spotkanie z wspólnikami, z którymi cały dzień byliśmy w kontakcie, ale okazało się za późno na spotkanie, które zostało umówione nazajutrz. Sam spędziłem tam dwie godziny pełne przykrych myśli i późnym wieczorem przed powrotem do domu, a po całym dniu obciążeń psychicznych chciałem je tylko odstawić do firmowego garażu w sąsiednim budynku z wjazdem sto metrów do tyłu – tłumaczy Artur Zawisza.
I dodaje: - W tym celu objeżdża się kwartał budynków, czyli trzy pobliskie ulice, co zajmuje innym trzy minuty. Było to lekkomyślne i upolował mnie zaczajony asystent pani europoseł z Koalicji Europejskiej, którą już w 2009 roku krytykowałem jako "czerwoną komisarz" z rodowodem w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Jej pracownik z Parlamentu Europejskiego po doniesieniu na policję opublikował moje zdjęcia na swoim profilu na Facebooku. Aspekt moralny każdy oceni samodzielnie, zaś zgodnie z literą prawa ja działałem nielegalnie, a on legalnie.
Zatarty wyrok
"Gazeta Wyborcza" opublikowała informację, że Artur Zawisza miał też prowadzić samochód w dniu wyborów parlamentarnych. - Mój tata ma 91 lat i jest kombatantem Armii Krajowej teraz chorym na cukrzycę, stąd codziennie daję mu osobiście zastrzyki. Ma trudności z poruszaniem się i choć mieszkamy blisko komisji obwodowej, to dla niego jest za daleko na piechotę. Poprosiłem osobę z rodziny, by nas podwiozła – zaprzecza doniesieniom mediów były poseł.
Prawo jazdy stracił na mocy wyroku sądowego. 28 lipca 2016 r. został zatrzymany w Starej Hucie w woj. lubelskim. Kierował samochodem pod wpływem alkoholu. Wskazania alkomatu wykazały od 1,48 do 1,78 promila. W kwietniu 2018 r. sąd skazał Artura Zawiszę na 10 tys. zł grzywny, orzekł też środek karny w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres trzech lat oraz 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
- Według cywilizowanych zasad prawa osadzonych w Konstytucji RP mój wyrok, w wyniku którego otrzymałem zakaz prowadzenia samochodu, jest zatarty. Wedle prawa jestem niekarany i nie figuruję w Krajowym Rejestrze Karnym, co powinno być respektowane przez wszelkie organy – podkreśla Artur Zawisza. Zdecydował się jednak opowiedzieć o tej sytuacji.
- W lipcu 2016 r. byłem w podróży służbowej na Lubelszczyźnie, gdzie zostałem zatrzymany poza autem z zarzutem jazdy pod wpływem alkoholu. Ta sprawa była skomplikowana procesowo, jednak z dobrą wolą wypełniłem wyrok, łącznie z płatnością grzywny. Latem tego roku minął czas zakazu prowadzenia pojazdów i rozpoczęła się procedura wyrobienia nowego prawa jazdy – mówi były poseł.
Wówczas postanowił wyrobić nowe prawo jazdy. - Niestety, dziś bardzo tego żałuję, ale z racji natłoku obowiązków służbowych i domowych nie udało mi się jednak tego zrobić na czas. W piątek pierwszy raz w życiu miałem zdarzenie drogowe z innym pojazdem czy pasażerem. Szczególnie mi smutno, iż był to rower, gdy ja siedziałem w aucie, wobec czego ja nie jestem w szpitalu, a pani Aneta tam jest. Wolałbym zamienić się miejscami i do końca życia będę ją przepraszał – mówi były polityk.
Artur Zawisza ofiarą hejterów
Artur Zawisza podkreśla, że nie jest posłem od 12 lat. Zwraca jednak uwagę, że sprawa jest upolityczniana. - Mimo zainteresowań i znajomości politycznych jestem ciężko pracującym przedsiębiorcą utrzymującym rodzinę jako jedyny pełnoletni stale pracujący, o czym pisałem na samym początku sprawy, a z czego niejedna osoba kpiła czy szydziła – mówi były poseł.
I dodaje: - Ta sprawa oczywiście nie powinna być upolityczniana i wymierzana w partie parlamentarnej prawicy. Natomiast bolesny jest strumień nienawiści, jaki mimo mojej postawy płynie ze strony agresywnych hejterów używających pełnych złości i często plugawych słów. To z reguły osoby z przeciwnej strony dawnej barykady, ale nadal szkoda takiej erupcji niedobrych emocji.
W przyszłym tygodniu Artur Zawisza ma usłyszeć zarzuty w sprawie piątkowego zdarzenia. Mają one dotyczyć kierowania samochodem bez prawa jazdy, po decyzji sądu o cofnięciu uprawnień. Śledczy nie zdecydowali jeszcze, czy przedstawią byłemu posłowi drugi zarzut – dotyczący spowodowania wypadku. Do tego potrzeba jest opinia biegłego dotycząca obrażeń poszkodowanej kobiety.
Z informacji radia RMF FM wynika, że we wtorek miała ona przejść skomplikowaną operację rekonstrukcji kolana. Ma też pęknięty bark.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl