"Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana". Książka, która wstrząśnie PiS‑em
Obciążanie najbliższych kolegów w śledztwie prowadzonym przez SB, pobyt w domu dziecka i tajemnicza notatka służb bezpieczeństwa PRL - nowe zdumiewające informacje na temat Antoniego Macierewicza ujawniają Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski.
28.05.2018 05:15
Dziennikarze dwa lata prześwietlali życiorys polityka PiS. Efektem ich pracy jest książka "Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana", która ukażę się 6 czerwca nakładem wydawnictwa Znak. Wirtualna Polska jako pierwsza poznała jej treść przed premierą.
Obalacie mity na temat życiorysu Macierewicza, które on sam przez lata pielęgnował. Jak bardzo ubarwiał swoją przeszłość?
Anna Gielewska: Kiedy krok po kroku zaczęliśmy prześwietlać jego życiorys, okazywało się, że duża część jego biografii jest bardzo mocno ubarwiona. Podawane przez niego fakty zderzyliśmy z dokumentami i relacjami świadków. Wyłonił się z tego obraz polityka, który świadomie kreuje siebie jako człowieka niezłomnego, radykalnego, który zawsze był po dobrej stronie. Ale to wszystko nie jest takie oczywiste. W tym całym jego absolutyzmie moralnym tkwi rażący relatywizm.
Marcin Dzierżanowski: Macierewicz nie kłamie "na twardo". Stosuje mikrokłamstwa
Anna Gielewska: Mówiąc jego językiem: stosuje dezinformację.
Czego dotyczy ta dezinformacja?
Marcin Dzierżanowski: W przypadku Macierewicza mitem jest choćby to, że zawsze był gorącym katolikiem. Nie zaglądam nikomu do sumienia, ale jeśli dziś się kreuje jako najwierniejszy syn Kościoła, to siłą rzeczy rodzi się pytanie, dlaczego córkę ochrzcił dopiero w wieku sześciu lat. Kolejny mit: Jak sam twierdzi, w dzieciństwie przebywał w ośrodku salezjanów w Rumii. Tyle że to był po prostu dom dziecka. Po wojnie rodzice dość często oddawali tam na wychowanie zwłaszcza te trudne dzieci. A z Antonim Macierewiczem i jego bratem po samobójstwie ojca matka miała sporo problemów. Bracia interesowali się materiałami wybuchowymi, niewypałami, które na każdym kroku można było znaleźć w powojennej Polsce.
Znaleźliście dowody na to, że polityk nie zawsze był taki niezłomny.
Marcin Dzierżanowski: W 1968 r. po aresztowaniu złożył obszerne zeznania, które doprowadziły do przygotowania aktu oskarżenia dla bliskiego kolegi Wojciecha Onyszkiewicza. Obciążył też innych. Najbardziej szokujące jednak nie jest to, że ich obciąża. Był przecież bardzo młody, wiele osób wtedy dużo mówiło. Ponadto, trwale im nie zaszkodził. Wstrząsające jest to że bardzo szybko zaczął opowiadać, iż wtedy zachował się w sposób heroiczny. Onyszkiewiczowi daje do zrozumienia, że to on skrzywdził Macierewicza. Z akt IPN wyraźnie wynika, że było odwrotnie. To, co mną wstrząsnęło, to fakt, że Macierewicz właściwie do dziś utrzymuje kolegę w kłamliwym przekonaniu. Dopiero z naszej książki Onyszkiewicz dowie się, ile osób obciążył Macierewicz.
Z drugiej strony, o działaniach Macierewicza służby PRL informowała jego ówczesna dziewczyna.
Marcin Dzierżanowski: Raczej przyjaciółka, może sympatia. Ona zaprzecza, że byli parą, choć on mówił tak swoim znajomym. W pewnym monecie się zorientował, że to ona na niego donosi i ich znajomość się skończyła. To był dla niego bardzo duży szok. Dlatego, z jednej strony mam dużo zrozumienia dla jego postawy. Nie miał łatwo, SB go inwigilowała, próbowała nawet pozyskać jako tajnego współpracownika jego brata, żeby mieć większą wiedzę na temat działalności polityka.
Jednym z elementów ubarwionej biografii Macierewicza jest rzekoma brawurowa ucieczka z obozu internowania. Ale jeszcze bardziej zadziwiająca jest decyzja SB, by mimo tej ucieczki służby PRL go nie ścigały i nie represjonowały Macierewicza. Dlaczego podjęto taką decyzję?
Anna Gielewska: Udało nam się chyba rozwikłać zagadkę notatki generała Sarewicza w tej sprawie. Odpowiedź czytelnicy znajdą w książce.
W pewnym momencie sami zadajecie w książce pytanie: czy Antoni Macierewicz w latach 80. był agentem. Znaleźliście odpowiedź?
Anna Gielewska: To jest pytanie, które w przestrzeni publicznej rzeczywiście krąży od miesięcy. Mierzymy się z nim w książce, wykorzystując dostępne źródła i świadków.
Marcin Dzierżanowski: Odwołujemy się do ciekawego, moim zdaniem, zabiegu: zadajemy, zresztą zupełnie wprost, dokładnie to samo pytanie dwóm osobom, które w czasach PRL były po przeciwnych stronach barykady. To płk Jan Lesiak, który był wydelegowany do inwigilacji Jacka Kuronia i KOR-u, czyli pośrednio także Antoniego Macierewicza oraz wybitny historyk prof. Andrzej Friszke, który był związany z opozycją PRL i bardzo dobrze zna dokumenty IPN. Ich odpowiedzi są identyczne.
Anna Gielewska: Dziennikarze nie mają jednak wszystkich narzędzi, które pozwoliłyby raz na zawsze rozstrzygnąć takie kwestie. To ewentualna rola służb kontrwywiadowczych.
Przez dwa lata pracy nad książką wielokrotnie próbowaliście skontaktować się z Macierewiczem, ale ani razu nie odpowiedział. Spodziewacie się teraz pozwu?
Anna Gielewska: Wszystko mamy poparte dokumentami i wypowiedziami świadków, więc nie ma ku temu podstaw.
Marcin Dzierżanowski: Książka jest bardzo dobrze udokumentowana. Jesteśmy gotowi, by zmierzyć się w sądzie z Antonim Macierewiczem, ponieważ jesteśmy spokojni o wynik ewentualnego procesu.
Autor poprzedniej książki o Macierewiczu – Tomasz Piątek mówił, że założono mu podsłuch, był zastraszany. Czy Was też spotykały podobne rzeczy w czasie pracy nad książką?
Anna Gielewska: Nic takiego nas nie spotkało. Mieliśmy inny problem. Zwłaszcza w okresie, gdy Macierewicz był ministrem ludzie bali się z nami rozmawiać. Ci z jego bliskiego, bardzo hermetycznego otoczenia od razu odmawiali. Pozostali często mieli duże obawy związane z tym, że jest ministrem obrony i ma ogromne wpływy w wojskowych służbach. Z czasem to się zmieniło. Czasem warunkiem rozmowy było zachowanie anonimowości.
Wyrzucenie z rządu to początek końca kariery Macierewicza?
Anna Gielewska: Gdybyśmy rozmawiali 15 lat temu, czy nawet 5 lat temu, na pewno odpowiedziałabym, że absolutnie nie. Ale w tym roku polityk kończy 70 lat. Jak twierdzą ludzie z jego otoczenia, Macierewicz ma świadomość tego, iż wiele razy już próbował i nie wychodziło. Z drugiej strony, coraz głośniej jest o tym, że ojciec Tadeusz Rydzyk chce tworzyć własny ruch na wybory do Parlamentu Europejskiego i liderem mógłby zostać Macierewicz. Dzisiaj więc wciąż otwarte są dwa scenariusze: albo Macierewicz pozostanie w cieniu, albo jeszcze raz zaatakuje.
Co sprawiło, że momentami nazywany numerem dwa w PiS polityk został wyrzucony z rządu i teraz jest marginalizowany?
Anna Gielewska: W pewnym sensie sam do tego doprowadził. Okres Macierewicza w MON można podzielić na dwa etapy. Pierwszy, gdy jest niezwykle wpływowy: rozdaje stanowiska w spółkach, służbach i drugi, po szczycie NATO w lipcu 2016, gdy jego pozycja zaczyna słabnąć. Dochodzi do kolejnych konfliktów z Nowogrodzką, w tym najostrzejszy, dotyczący Bartłomieja Misiewicza. Macierewicz wtedy bardzo ostro stawia się prezesowi. Zapada wówczas decyzja o okrajaniu go z wpływów. Kaczyński słyszy od swoich współpracowników, że Macierewicz gra mu na nosie i trzeba to przeciąć. Najpierw PiS pozbywa się Misiewicza, później kolejni współpracownicy polityka tracą stanowiska i wreszcie on sam musi odejść z dymisją.
*Przyczynił się do tego także konflikt z prezydentem Andrzejem Dudą. Z waszej książki wynika, że stoją za tym osobiste ambicje Macierewicza. *
Anna Gielewska: Sam chciał zostać prezydentem. W 2005 r. startował z listy ruchu Patriotycznego. Wtedy w cichości marzył, żeby być kandydatem na prezydenta, ale musiał ustąpić Janowi Olszewskiemu. Z rozmów z jego współpracownikami wynikało, że miał taką ambicję także w późniejszych latach, również z tego powodu tak trudno było mu się podporządkować Andrzejowi Dudzie.
Udało wam się odkryć tajemnicę związku Macierewicza z Misiewiczem.
Anna Gielewska: Wydaje nam się, że nie stoi za tym żadna wielka tajemnica. Tu były ważne dwa aspekty: ambicjonalny i psychologiczny. To był jego człowiek, bardzo długo ze sobą współpracowali. Misiewicz pomagał przy pracach zespołu smoleńskiego i szybko awansował. Macierewicz nie chciał pozwolić na to, by wyrzucono jego najbliższego człowieka. Ważny jest też aspekt psychologiczny. Macierewicz nigdy nie miał syna i w pewnym sensie tak traktował Misiewicza.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Antoni Macierewicz o decyzji prezydenta: "To cios serce"