Andriej Iłłarionow: Putina może powstrzymać tylko reakcja wojskowa
Obecny kryzys na Ukrainie może doprowadzić do III wojny światowej - ostrzega były doradca prezydenta Rosji Andriej Iłłarionow. Jego zdaniem na sankcje finansowe jest za późno, a Władimira Putina powstrzymać może tylko reakcja wojskowa Zachodu.
Iłłarionow, obecnie związany z waszyngtońskim konserwatywnym ośrodkiem Cato Institute, był jednym z głównym doradców ekonomicznych prezydenta Rosji Władimira Putina i negocjował przyjęcie Rosji do grupy najbardziej uprzemysłowionych krajów świata (G8). Rozstał się z rosyjskim rządem w 2005 r.
"To może doprowadzić nawet do wojny na pełną skalę"
W rozmowie z Polską Agencją Prasową Iłłarionow przekonywał, że Rosja z "półdemokracji", jaką była kilkanaście lat temu, przekształciła się "w państwo w pełni autorytarne". - Rosja bardzo zmieniła się w ciągu ostatniej dekady. To obecnie kraj więźniów politycznych, zastraszania mniejszości, opozycji politycznej czy gejów. (Rosja) prowadzi bardzo agresywną politykę zagraniczną, której celem jest nakreślenie na nowo granic w Europie. To nie jest żart. To jest oficjalna polityka rządu - powiedział Iłłarionow.
Jego zdaniem obecny kryzys na Ukrainie może doprowadzić nawet do "wojny na pełną skalę". - To nie jest kryzys krymski czy nawet ukraiński. To kryzys, który potencjalnie może doprowadzić do trzeciej wojny światowej. To nie jest przesada, ostrzegam już od trzech miesięcy - podkreślił.
- Po pierwsze, aneksja Krymu jest już faktem dokonanym. To zostanie zalegalizowane 21 marca decyzją Dumy Państwowej i Rady Federacji (obu izb rosyjskiego parlamentu) Federacji Rosyjskiej. Po drugie, południowa i wschodnia Ukraina. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow już publicznie ogłosił, że Rosja ma tam duże interesy i zastrzega sobie prawo do interwencji. Trzecim i najważniejszym kierunkiem ataku jest Kijów. Celem jest cała Ukraina. Putin chce stworzyć korytarz lądowy z Krymu do Naddniestrza, kontrolowany już przez jakiś czas przez funkcjonariuszy FSB (była KGB). A ponieważ prezydent Barack Obama i narody europejskie nie są chętne do użycia żadnych realnych środków wobec Rosji, to osiągnięcie tego celu jest tylko kwestią czasu - ostrzegł Iłłarionow.
"Nie widzę innych instrumentów, by zapobiec agresji i okupacji"
Jego zdaniem w 2008 r. Putina od dalszej inwazji na Gruzję powstrzymała decyzja ówczesnego prezydenta USA George'a Busha o wysłaniu do Turcji i Rumunii jednostek sił powietrznych oraz marynarki wojennej na Morze Czarne. - Gdy tylko rosyjski wywiad wykrył masowy ruch amerykańskich wojsk w kierunku Gruzji, Miedwiediew i Putin wydali rozkaz, aby zatrzymać się 35 mil od Tbilisi. To było 12 sierpnia 2008 r. - powiedział Iłłarionow. Przyznał, że obecnie nikt nie jest na taki ruch gotowy. - Ale nie widzę innych instrumentów, by zapobiec agresji i okupacji oraz przekształceniu się tego kryzysu w kryzys europejski z udziałem krajów sąsiadujących, NATO i USA - powiedział.
W ocenie byłego doradcy Putina większość społeczeństwa rosyjskiego przeszła "pranie mózgu" w ciągu ostatnich 15 lat. - Wielu osobom bardzo podoba się ten imperializm i dążenia do odzyskania historycznych ziem. Odzyskanie Krymu ogromnie zwiększy popularność Putina. Będzie uważany niemal za Boga. A każdy, kto wyrazi sprzeciw, zostanie zgnieciony - powiedział.
Na sankcje finansowe Zachodu przeciwko członkom rządu Rosji jest zdaniem Iłłarionowa za późno. - Nikt ich jeszcze nie wprowadził. Ale nawet jak to się stanie, to będą zbyt słabe. Putin i jego przyjaciele od zeszłego roku zaczęli wycofywać swoje aktywa z USA i Europy do Rosji. Przygotowywali ten atak na Ukrainę - powiedział. - Teraz jest czas tylko na zademonstrowanie gotowości do użycia siły militarnej.
"Dziś już wyrzucenie z G8 nie miałoby znaczenia"
Zdaniem analityka na Putina nie wpłynie też usunięcie Rosji z grupy G8. - Już w roku 2006 mówiłem, że Rosję należy wyrzucić z G8. Wtedy to mogło mieć jakieś ograniczone znaczenie, dziś już nie - powiedział. Przypomniał, że dokumenty założycielskie G8 wyraźnie głoszą, że tylko kraje demokratyczne, gdzie obowiązują rządy prawa, mogą być członkami grupy. - Od 2004 r., kiedy Rosja przestała być półdemokracją, jaką była dotychczas, i stała się w pełni autorytarna, straciła prawo bycia członkiem grupy G8. A od nielegalnej inwazji na Gruzję Rosja straciła to prawo także z międzynarodowego punktu widzenia - uważa Iłłarionów.
Dlaczego więc inne kraje G8 nie wyrzuciły wówczas Rosji z tej grupy? - Było oświadczenie G7, ale nie miało ono żadnych następstw prawnych lub faktycznych. A trzy miesiące później prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaprosił Putina do Nicei i Cannes i dobrze się z nim bawił. Dlaczego? Można zadawać pytanie, czemu Daladier i Chamberlain nie podjęli odpowiednich działań przeciw Hitlerowi i Mussoliniemu i zawarli układ monachijski 30 września 1938. To jest dokładnie to samo podejście. Wtedy nazwano to polityką "ustępstw". Dziś to się nazywa "resetem" - powiedział Iłłarionow.