Amerykański minister bezpieczeństwa kraju: konflikt w Syrii zagrożeniem dla USA
Konflikt w Syrii stał się zagrożeniem dla bezpieczeństwa USA; jest to związane z tym, że obywatele Zachodu jeżdżą do Syrii, aby włączyć się w walki, a następnie wracają zindoktrynowani do krajów - ostrzegł amerykański minister bezpieczeństwa kraju Jeh Johnson.
08.02.2014 | aktual.: 08.02.2014 09:24
Piątkowe wystąpienie w waszyngtońskim think tanku Wilson Center było pierwszym od objęcia przez Johnsona urzędu w grudniu 2013 roku. Podkreślił, że amerykańskie władze z uwagą przyglądają się zagranicznym bojownikom zmierzającym do Syrii, gdzie siły walczące z reżimem prezydenta Baszara el-Asada zrzeszają zarówno ugrupowania popierane przez Zachód, jak i frakcje dżihadystyczne.
- Wiemy, że poszczególne osoby z USA, Kanady i Europy jeżdżą do Syrii, by walczyć w konflikcie. Jednocześnie ekstremiści aktywnie usiłują rekrutować obywateli Zachodu, poddawać ich indoktrynacji, aby wracali do krajów z ekstremistyczną misją - ostrzegł.
Według anonimowych przedstawicieli USA, na których powołuje się agencja AP, do walk w Syrii przyłączyło się co najmniej 50 Amerykanów. Niektórzy wrócili już do USA po uprzednim szkoleniu w Syrii; nie wszyscy Amerykanie biorący udział w konflikcie mają syryjskie pochodzenie.
Brytyjska grupa konsultingowa ds. obronności IHS Jane's ocenia, że w szeregach syryjskich rebeliantów walczy kilkudziesięciu Amerykanów. Szacunki mówią, że Europejczyków może być ok. 1,2-1,7 tys.
Johnson w tym tygodniu przebywał w Polsce, gdzie spotkał się z szefami MSW lub przedstawicielami resortów spraw wewnętrznych grupy G6, zrzeszającej największe kraje UE. Amerykański minister wskazał, że Syria była głównym tematem tych rozmów.
Podkreślił, że Stany Zjednoczone najbardziej obawiają się ataku ekstremisty działającego w pojedynkę, tzw. samotnego wilka, który nie przeszedł przeszkolenia w Al-Kaidzie czy innej organizacji, ale zradykalizował się we własnym środowisku. Jako przykład podał ubiegłoroczny zamach bombowy w czasie maratonu w Bostonie.
Właśnie jednostki "żyjące wśród nas, z łatwym dostępem do rzeczy, które w nieodpowiednich rękach mogą stać się narzędziami przemocy na wielką skalę", mogą być najtrudniejsze do wykrycia - ocenił Johnson. Zastrzegł, że środki bezpieczeństwa na wypadek takich zagrożeń nie mogą jednak ograniczać swobód obywatelskich i być w sprzeczności z fundamentalnymi amerykańskimi wartościami.
Johnson zastąpił na stanowisku ministra bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano; wcześniej był naczelnym prawnikiem Pentagonu.