Amerykański atak na Irak w przyszłym roku
Potężne uderzenie z powietrza, później natarcie jednostek lądowych, w którym weźmie udział od 70 do 250 tysięcy żołnierzy - tak według dziennika The New York Times będzie wyglądał przyszłoroczny atak USA na Irak.
Jak napisali w sobotę dziennikarze tej gazety Thom Shanker i David E. Sanger, prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush zdecyduje się na interwencję wojskową w Iraku, bowiem ani zamach stanu ani walka, w którą zostaną zaangażowane lokalne siły, nie gwarantują zmiany na szczycie władzy w tym kraju.
Jednak, powołując się na wysokiego rangą urzędnika, dziennik podaje, że do ataku dojdzie dopiero w przyszłym roku. Ofensywa zostanie odłożona do przyszłego roku, bowiem potrzeba czasu, żeby przygotować wokół niej właściwy klimat wojskowy, gospodarczy i dyplomatyczny. Należy uniknąć walki latem w obszernych kombinezonach chemicznych, przygotować się na szok związany z ceną ropy na świecie i poczekać aż ku końcowi zbliży się izraelsko- palestyński konflikt - pisze "NYT".
Sama wojna zostałaby przeprowadzona w sposób tradycyjny; na pewno nie powtórzono by niekonwencjonalnych rozwiązań z Afganistanu. Prezydent nie podjął jeszcze żadnej decyzji. Ale jakiekolwiek zaangażowanie w Iraku w żaden sposób nie przypominałoby naszej działalności w Afganistanie - twierdzi wysoko postawiony pracownik Pentagonu, na którego powołuje się "NYT" nie ujawniając jednak jego nazwiska.
Prowadzenie wojny w tradycyjny sposób będzie wymagało zaangażowania dużej ilości wojska. Minimum to 70-100 tysięcy żołnierzy, choć ich liczba może wzrosnąć nawet do 250 tysięcy. Ale i tak w czasie wojny w Zatoce Perskiej w 1990 roku wykorzystano dwa razy więcej wojska - podaje dziennik.
Nie należy się też spodziewać, że - oprócz sił brytyjskich - jakikolwiek sojusznik wspomoże armię amerykańską - pisze "NYT". (ej)