Ambasador USA: nie wierzyliśmy w Polaków
W politycznym establishmencie USA dominowała początkowo niewiara w powodzenie rozmów Okrągłego Stołu w 1989 r. w Polsce - wspomina w 20. rocznicę tego wydarzenia były ambasador USA w Warszawie (1990-1993) Thomas Simons.
- W rządzie USA Okrągły Stół stał się przedmiotem kontrowersji, spierano się na temat jego znaczenia. Niektórzy byli sceptyczni, uważali, że jeśli nawet rozmowy zakończą się pomyślnie, nic istotnego się w Polsce nie zmieni. Konserwatyści sądzili, że dopóki resorty siłowe są w rękach komunistów, system się nie zmieni. Inni zwracali uwagę, że sytuacja gospodarcza Polski jest tak fatalna, iż wszelka pomoc ekonomiczna byłaby wyrzucaniem pieniędzy amerykańskiego podatnika w błoto - powiedział w rozmowie Thomas Simons, który w 1989 r. był wicedyrektorem wydziału europejskiego w Departamencie Stanu.
Simons tłumaczył, ze Departament Stanu był zdania, że sceptycy prawdopodobnie nie mają racji. - Uważaliśmy, że Okrągły Stół będzie znaczącym krokiem naprzód. Staraliśmy się więc uzyskać jakąś reakcję od ówczesnego prezydenta George'a H.W.Busha zakładając, że rozmowy w Polsce zakończą się jakimś porozumieniem. Chodziło o oświadczenie, że skoro Polska podejmuje ten ważny krok, my jesteśmy gotowi pomóc ekonomicznie - powiedział.
- Nie mieliśmy pojęcia, jak to się wszystko skończy, ale oczywiście Polacy też nie wiedzieli, co się stanie, ponieważ nie można było przewidzieć wyników wyborów wyznaczonych na 4 czerwca. Okrągły Stół przyniósł pewnego rodzaju tymczasowe porozumienie, na podstawie którego obie strony uważały, że będą mogły wygrać, jeśli będą dalej walczyć. Dopiero wybory 4 czerwca pokazały, jak bardzo zdyskredytowane było komunistyczne kierownictwo - dodał były ambasador, obecnie pracujący jako politolog na Uniwersytecie Harvarda.
Tomasz Zalewski