Ambasador RP Andrzej Przyłębski polemizuje z artykułem w "FAZ". Redakcja opublikowała jego list
Piłsudski nie był nacjonalistą, a zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej być może uchroniło całą Europę przed bolszewizmem – ocenia ambasador Polski w Niemczech Andrzej Przyłębski we "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Bitwa Warszawska w 1920 roku była najtrudniejszym egzaminem dla młodego państwa polskiego i uchroniła być może cały kontynent przed bolszewickim terrorem – podkreśla polski ambasador w Berlinie Andrzej Przyłębski w liście do redakcji, opublikowanym w środę na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Tekst jest polemiką z artykułem niemieckiego historyka Stephana Lehnstaedta na temat Cudu nad Wisłą, zamieszczonym w tej samej gazecie 10 sierpnia. Lehnstaedt kwestionował m.in. tezę, że zwycięstwo Polski nad Armią Czerwoną uratowało Europę przed bolszewizmem i utopią nazwał nadzieje Lenina na pokonanie Niemiec i wywołanie światowej rewolucji.
Wizja Piłsudskiego
Przyłębski przyznaje, że najbardziej w tekście niemieckiego historyka zdziwiło go zrównanie programu Piłsudskiego z nacjonalizmem oraz przedstawienie bolszewików jako bojowników o socjalizm. "Oba twierdzenia nie odpowiadają prawdzie i muszę przyznać, że nie wiem, jak to możliwe, że tak doświadczonemu historykowi przytrafiły się takie nieścisłości. Józef Piłsudski nie był mianowicie nacjonalistą, ale większość swej politycznej kariery związał ze środowiskiem socjaldemokratycznym. Należał do współzałożycieli PPS, Polskiej Partii Socjalistycznej. Otwarcie identyfikująca się z nacjonalizmem partia Narodowa Demokracja była wrogo nastawiona wobec Piłsudskiego, zarówno za jego życia, jak i po jego śmierci" – argumentuje Przyłębski.
Zobacz wideo: Białoruś i plany Putina. Paweł Kowal: najbardziej możliwy scenariusz z udziałem Rosji
Zastrzega, że poglądy "ojca zwycięstwa warszawskiego" przeszły oczywiście pewną ewolucję, bardzo podobnie jak u działaczy niemieckiej SPD Friedricha Eberta, Rudolfa Wissela czy Otto Landsberga. Podobnie jak oni, Piłsudski nie zgadzał się ze zwolennikami krwawej dyktatury rewolucyjnej bolszewików oraz był przekonany, że pokojowe nastawione państwa narodowe mogą lepiej bronić interesów robotników, niż kontrolowane przez Moskwę imperium - pisze Przyłębski. I dodaje, że Piłsudski popierał wizję federacji Europy Środkowej i Wschodniej, w której niepodległe państwa wspólnie mogłyby przeciwstawić się zagrożeniu ze Wschodu. "Te powody skłoniły go do uznania i wspierania rządu Symona Petlury na Ukrainie" – pisze ambasador.
Upadek Warszawy przesądziłby los Berlina
Podkreśla też, że z uwagi na terror i imperializm bolszewicy nie byli socjalistami w rozumieniu zachodnioeuropejskim, ale za pomocą propagandy potrafili radykalizować nastroje i utrudniać opór krajów, takich jak Niemcy, które dopiero podniosły się ze zniszczeń wojny. "Dokładnie na to liczył Lenin. Niepokoje w Berlinie i Monachium dawały bolszewikom nadzieję na przejęcie części terytorium Niemiec. Reichswehra była wyczerpana tłumieniem powstań i w zrozumiały sposób zniechęcona i osłabiona w konsekwencji wojny. Gdyby Tuchaczewski zdobył Warszawę, los Berlina byłby także przesądzony" – ocenia Przyłębski.
Dodaje on też, że niezaprzeczalne są cierpienia ludności żydowskiej w wojennych latach 1919-1921, jak i i pojawiające się wówczas bolesne uprzedzenia i stereotypy dotyczące związków między judaizmem a komunizmem, o których pisał Lehnstaedt. Ale też – jak wskazuje Przyłębski – wiele żydowskich gmin w Polsce oraz na Ukrainie aktywnie sprzeciwiało się bolszewizmowi. Jako przykład podaje odezwę warszawskiej Gminy Żydowskiej z 12 lipca 1920 roku apelującej o czynny udział w obronie kraju i odrzucenie urazów. "Myślę, że my jako Europejczycy, którzy także dziś musimy się mierzyć z coraz większymi zagrożeniami z zewnątrz, powinniśmy czerpać inspirację z tych słów i przypomnieć sobie, że w niektórych sprawach musimy wznieść się ponad nasze wewnętrzne konflikty"– konkluduje ambasador.