Amantadyna. Aptekarz ujawnia, jak lek może trafiać do chorych na COVID
Amantadyna, która według niepotwierdzonych naukowo doniesień pomaga w leczeniu COVID-19, stała się przedmiotem obrotu w szarej strefie. Lekarze znaleźli sposób na obejście ograniczenia stosowania leku przez ministra zdrowia. Wykorzystywany jest specjalny typ recepty.
- Nie spodziewałem się, że część lekarzy ulegnie paranoi wokół niepotwierdzonych naukowo doniesień o działaniu amantadyny na COVID-19. Lekarz ma prawo zamówić lek dla siebie lub dla członka swojej rodziny. Właśnie te typy recept, nazywane "pro auctore" oraz "pro familia" najczęściej służą teraz do zakupu leku - mówi Wirtualnej Polsce Łukasz, kierownik jednej z warszawskich aptek.
W jego aptece, która jest niewielkim osiedlowym punktem, codziennie realizuje jedną lub dwie takie recepty. Zjawisko może mieć dużą skalę, bo według obserwacji farmaceuty amantadyna jest teraz głównym lekiem zamawianym rzekomo dla lekarzy lub członków ich rodzin. Inne farmaceutyki nie są w ten sposób równie często zamawiane.
- Co lekarz zrobi z lekiem po jego nabyciu, zależy tylko od niego. Prawdopodobnie w ten sposób amantadynę otrzymują pacjenci z COVID-19. Uważam, że niezgodne z prawem i etyką jest przekazywanie innej osobie leków dostępnych wyłącznie na receptę. Podkreślam, że oficjalnie nie ma wskazań do stosowania tego leku na COVID-19 - komentuje aptekarz.
Amantadyna. Skąd politycy mieli lek?
Zjawisko może wyjaśniać, w jaki sposób amantadyna, której sprzedaż 30 listopada została objęta ograniczeniami ministra zdrowia, trafia obecnie do pacjentów z COVID-19.
Przypomnijmy, że o podjęciu leczenia amantadyną poinformował poseł Konfederacji Robert Winnicki, a wcześniej wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. Obaj nie wspominali, w jaki sposób otrzymali lek, który obecnie jest zarezerwowany dla leczenia pacjentów z chorobą Parkinsona.
Rozmówca WP zwraca uwagę, że zjawisko obrotu amantadyną jest łatwe do wyśledzenia. Dane o wystawianych i zrealizowanych receptach są w rejestrach rządowego Centrum E-Zdrowie. Ma do nich dostęp NFZ, który płaci za refundacje leków przepisywanych na receptę.
- Przeanalizujemy sprawę recept na amantadynę. W ciągu kilku dni będziemy w stanie wypowiedzieć się o skali tego zjawiska - zapewniła w rozmowie z WP Sylwia Wądrzyk, rzecznik prasowy Narodowego Funduszu Zdrowia.
ZOBACZ TAKŻE: Burza po wpisie Stanisława Karczewskiego. Władysław Kosiniak-Kamysz: to złamanie Kodeksu Etyki Lekarskiej
Burza w sprawie amantadyny. Wyniki badań w marcu 2021
Burza w sprawie amantadyny i stosowania tego leku na COVID-19 trwa od października. Wywołały ją publikacje dr. Włodzimierza Bodnara z Przemyśla, który twierdzi, że wyleczył amantadyną samego siebie oraz ponad setkę pacjentów. W rozmowie z WP potwierdził, że podobnie jak on postępują inni lekarze.
Skuteczność amantadyny wobec COVID-19 nie została potwierdzona badaniami klinicznymi. Dlatego wielu ekspertów ostrzega przed użyciem leku, dla którego nadal nie ma oficjalnych wskazań do leczenia COVID-19. Według profesora Roberta Flisiaka, epidemiologa i prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, "nie ma żadnych podstaw merytorycznych ani naukowych do stosowania amantadyny w zakażeniach wywołanych przez koronawirusa SARS-CoV-2".
Lek zarejestrowano w 1968 roku jako skuteczny przeciwko grypie A. Po mutacji wirusa grypy stał się jednak nieprzydatny. Nowe zastosowanie amantadyny jest związane z leczeniem choroby Parkinsona.
Jak informowaliśmy, prof. Konrad Rejdak neurolog z Lublina wraz z prof. Pawłem Griebem z PAN odkryli jednak, że chorzy na Parkinsona, którzy leczyli się amantadyną, zaskakująco łagodnie przechodzili zakażenie koronawirusem.
15 grudnia minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował o zleceniu badań klinicznych, dotyczących zastosowania amantadyny w terapii COVID-19. Efekty zostaną upublicznione prawdopodobnie pod koniec marca 2021 roku.