Wyjazd dyrektorów CBA do Wiednia. "Agent Tomek" odsłania nowe kulisy
Tomasz Kaczmarek, czyli "agent Tomek", odsłania kolejne kulisy słynnego wyjazdu do Wiednia. - Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik wydali mi polecenie, abym to ja pojechał z dyrektorami do Wiednia i za wszystko im płacił. (....) Byłem potrzebny jako narzędzie do tego, aby pieniędzmi wynagrodzić dyrektorów za wierność - mówi w rozmowie z "Faktem". Wspomina, że sceny, jakie zobaczył w Austrii, były jak z "filmów gangsterskich".
27.01.2024 | aktual.: 27.01.2024 07:54
Były oficer CBA Tomasz Kaczmarek, znany jako "agent Tomek", wyznał w wywiadzie dla "Superwizjera" TVN, że dyrektorzy Centralnego Biura Antykorupcyjnego zostali wynagrodzeni wyjazdem do luksusowego domu towarzyskiego w Wiedniu. W rozmowie z "Faktem" zdradza kolejne kulisy.
- Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik wydali mi polecenie, abym to ja pojechał z dyrektorami do Wiednia i za wszystko im płacił. Tylko w ten sposób mogli bowiem wykorzystać budżet operacyjny. Mówiąc wprost, byłem płatnikiem - mówił Kaczmarek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumaczył, że dyrektorzy nie mieli możliwości korzystania z budżetu operacyjnego. -Tylko funkcjonariusze pod przykryciem mieli zbudowaną fałszywą tożsamość, której elementem było zaplecze finansowe. Dysponowałem kartami oraz gotówką. Ja im byłem potrzebny jako narzędzie do tego, aby pieniędzmi wynagrodzić dyrektorów za wierność. Na polecenie Wąsika i Kamińskiego pieniądze tam wydane zostały rozpisane w dokumentach służbowych na wymyślone cele, m.in. na obsługę informatorów - mówił.
W dokumentach służbowych stwierdzono, że cały wyjazd miał mieć oficjalnie związek z tzw. aferą hazardową. Formalnie dyrektorzy mieli odwiedzić fabrykę produkującą maszyny do gier losowych.
"Jak małe dzieci na placu zabaw"
"Opłacanie informatorów" miało zacząć się już w Warszawie. Po dyrektorów postawiono służbowy Audi A8 W12.
-To nie był byle jaki samochód, ale auto prawie za milion. Teoretycznie służyło do tego, aby zwalczać przestępczość zorganizowaną. Z tyłu były VIP-owskie miejsca, barek, alkohol. A ja robiłem za kierowcę - mówi Kaczmarek w rozmowie z "Faktem".
"Agent Tomek" wspomina, że był zaskoczony zachowaniem dyrektorów Biura.
- Obaj zachowywali się tam bez umiaru, jak małe dzieci wypuszczone na plac zabaw. Impreza trwała do rana. Wyglądało to jak na filmach gangsterskich. Panowie korzystali z alkoholu oraz luksusowych pań do towarzystwa - mówił Kaczmarek.
Czytaj więcej:
Źródło: "Fakt"