Afera z respiratorami i maseczkami. Zapytaliśmy, co dalej ze śledztwem
Śledztwo w sprawie zakupu maseczek od instruktora narciarstwa i respiratorów od handlarza bronią zostało przedłużone do maja - ustaliła Wirtualna Polska. Tym samym prokuratura będzie zajmować się bulwersującą sprawą 12 miesięcy. Nieoficjalnie, nie bez znaczenia dla przebiegu postępowania miało być oświadczenie wydane przez wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
02.03.2021 13:28
- Postępowanie nadal pozostaje w fazie in rem (w sprawie, nie przeciw komuś). Śledztwo zostało przedłużone do maja 2021 r. - informuje Wirtualną Polskę Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej.
Nasz informator: - Postępowanie może jeszcze potrwać i to bardzo długo. Pomimo skali problemu i dziennikarskich śledztw, prokuratura na czele ze Zbigniewem Ziobro dostała wyraźny sygnał od prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który publicznie stanął w obronie urzędników resortu zdrowia i oświadczył, że nie było przesłanek wskazujących na nadużycia czy działania korupcyjne w tej sprawie - mówi nam nasze źródło, osoba znająca kulisy sprawy.
W jego opinii, wicepremier wydając oświadczenie wsparł tym samym premiera Mateusza Morawieckiego. - Afera z respiratorami i maseczkami poszła na konto jego rządu. A Łukasz Szumowski i Janusz Cieszyński należeli do jego zaufanych współpracowników - mówi nam nasz informator.
Oficjalnie, śledczy mówią o zawiłości sprawy i badanych przez prokuraturę wielu wątkach. Nieoficjalnie, jak przyznaje, nasz informator, w kontekście wypowiedzi lidera Prawa i Sprawiedliwości, prokuratura będzie mogła się obawiać podejmować wiążące decyzje.
"Po zapoznaniu się ze sprawą zakupu respiratorów w kwietniu 2020 r., mogę stwierdzić, iż decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy" - czytamy w oświadczeniu Jarosława Kaczyńskiego.
Zdaniem prezesa PiS, działania służb nie wykazały po stronie ministerstwa zdrowia żadnych przesłanek wskazujących na możliwość "nadużyć, działań korupcyjnych lub innych czynów zabronionych przy zakupie respiratorów".
W śledztwie badane są dwa wątki. W maju ub. roku wszczęto postępowanie odnośnie do zakupu przez resort masek z Chin. W sierpniu dołączono do postępowania kwestię zakupu respiratorów od firmy byłego handlarza bronią E&K z Lublina. W sprawie przesłuchiwany był m.in. były minister zdrowia Łukasz Szumowski, a także urzędnicy resortu, odpowiedzialni za zakup medycznego sprzętu. Wśród nich były wiceminister Janusz Cieszyński, który po odejściu z resortu został wiceprezydentem Chełma.
O randze sprawy świadczyła decyzja prokuratury, która od razu zdecydowała się wszcząć śledztwo, a nie postępowanie sprawdzające. Śledztwo zostało wszczęte w sprawie wyłudzenia mienia wielkiej wartości w związku ze sprzedażą maseczek ochronnych. Chodzi o oszustwo w tzw. trybie kwalifikowanym.
- Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Warszawie objęte jest zwierzchnim nadzorem służbowym Prokuratury Regionalnej w Warszawie - informuje WP biuro prasowe Prokuratury Krajowej.
Według wstępnych ustaleń w złożonej ofercie kontrahenci przedstawili fałszywy, jak się okazało już po finalizacji umowy, certyfikat ICR Polska wystawiony dla chińskiego producenta masek. Biorąc pod uwagę wartość transakcji, za to przestępstwo grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Z kolei ws. dostawy 1241 respiratorów resort podpisał umowę z handlarzem bronią 15 kwietnia ub. roku. Do dziś polskie państwo otrzymało od firmy E&K jedynie 200 respiratorów, a o zwrot ponad 70 milionów wypłaconych w ramach zaliczki próbuje walczyć Prokuratoria Generalna.
Respiratory kupiono za wyjątkowo niską cenę - ok. 160 tys. zł za sztukę. Ministerstwo Zdrowia twierdziło, że kupiło sprzęt w tej cenie, bo nie miało wtedy innych ofert. Urzędnicy bronili się, że nie sprawdzają profilu działalności gospodarczej firm biorących udział w zakupach dotyczących pandemii. A jedynie weryfikują, czy spełnione zostały kryteria zamówienia oraz "zdolności oferenta do realizacji dostaw".
Innego zdania są posłowie opozycji Michał Szczerba i Dariusz Joński, którzy od samego początku prześwietlają transakcję resortu zdrowia. Jak ujawnili w poniedziałek, podejrzewają, że firma handlarza bronią nie odprowadziła VAT za sprzedane resortowi zdrowia respiratory.
Joński dodał, że 23 proc. VAT od 160 mln zł to jest ponad 36 mln zł. - Ta faktura nie została wystawiona, a tym samym nie został odprowadzony podatek VAT - powiedział Szczerba. Obaj politycy zadeklarowali kolejną kontrolę w Ministerstwie Finansów i Krajowej Administracji Skarbowej.