Afera w NCBiR. Sprawa "wyrzucenia Żalka" z ministerstwa w cieniu taśm. "Dymisja możliwa w każdej chwili"
W obozie władzy toczy się wewnętrzna dyskusja na temat wyrzucenia Jacka Żalka z funkcji wiceministra funduszy i polityki regionalnej w związku z aferą w NCBiR. Dymisja możliwa jest w każdej chwili. Jeśli nie będzie sam chciał odejść, możliwe, że trzeba będzie go usunąć – mówi WP jeden z polityków Partii Republikańskiej. Walka w niewielkim koalicyjnym ugrupowaniu nasiliła się po ujawnieniu taśm.
09.03.2023 17:11
Napięcia na linii Adam Bielan – Jacek Żalek są tak silne, że według ustaleń Wirtualnej Polski, prezes i jeden z wiceprezesów Partii Republikańskiej komunikują się ze sobą głównie przez pośredników. Politycy wzajemnie obarczają się o walkę o wpływy, zaniedbania w sprawie NCBiR i inspirowanie ataków na siebie. W wewnętrznych dyskusjach obie strony przekonują, że racja leży po ich stronie i nikt nie zamierza ustępować – mówią nasze źródła.
- Spodziewam się, że wszystko się rozstrzygnie do piątku, najpóźniej do przyszłego tygodnia – mówi nam jeden z posłów klubu PiS, który chce zachować anonimowość. - Wówczas ma popłynąć jasny komunikat albo o obronie Żalka, albo o dymisji. Zdecydowanie obstawiałbym drugą opcję – przekonuje nasz rozmówca. Podobne głosy słychać w samej Partii Republikańskiej.
Według naszych ustaleń Adam Bielan testował posłów swojej partii, sprawdzając, czy w razie dymisji Jacka Żalka staną w jego obronie i są skłonni do odejścia z ugrupowania lub klubu PiS. Źródła WP twierdzą, że wszyscy zaprzeczyli. To spowodowało, że w klubie PiS rośnie presja, by do dymisji doszło jak najszybciej. – Zagadkę pozostaje styl. Bo można ogłosić, że to "decyzja do czasu wyjaśnienia sprawy" albo wyrzucić go z hukiem – mówi nam polityk klubu PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dymisja w cieniu taśm?
Napięcia w obozie władzy są jeszcze większe od czwartkowego przedpołudnia, kiedy Onet opublikował zeznania złożone przez Jacka Żalka w prokuraturze. Według portalu rozmowy kierownictwa NCBiR były potajemnie nagrywane, a stenogramy śledczym dostarczył Jacek Żalek. Miał je dostać od Krzysztofa Bednarka, byłego prezesa spółki NCBR Investment Fund. Należy ona w stu procentach do NCBiR.
W publikacji można przeczytać, że w nagraniach pojawiają się m.in. rozmowy o tym, "jak zabezpieczyć finansowanie po ewentualnych przegranych wyborach parlamentarnych Partii Republikańskiej". Jednym z pomysłów miała być akcja nazywana "Czarnym węglem". Według przytaczanych zeznań Żalka chodziło o dogadanie się z ludźmi, którzy w spółkach Skarbu Państwa mieli przetrwać zmianę władzy.
W ten sposób partia Bielana miała rzekomo przygotować dalsze finansowanie. Wiceminister funduszy miał zeznać również, że uczestnicy rozmów rzekomo dyskutowali o priorytetowych projektach do realizacji, które są nazywane "projektami sponsora". Mianem "sponsora" w rozmowach określa się Adama Bielana.
Wewnętrzna wojna u Republikanów
Próbowaliśmy się skontaktować telefonicznie z Jackiem Żalkiem i Adamem Bielanem, żeby zapytać o zeznania i wewnętrzną walkę w partii, ale obaj nie odbierali naszych telefonów. Na początku tygodnia prezes Partii Republikańskiej pytany przez nas, czy czuje się szantażowany przez wiceprezesa swojej partii, odpowiedział "nie". Resort funduszy i polityki regionalnej zapewnił, że Żalek wykonuje swoje obowiązki w siedzibie ministerstwa.
W ocenie grupy posłów PiS, z którymi rozmawialiśmy, "taśmy" są elementem wojny wewnątrz Republikanów. Nowogrodzka obawia się, że sprawa spółek, które miały otrzymać gigantyczne pieniądze, będzie powracała w kampanii. Z drugiej strony jest obawa, że po dymisji światło dzienne mogą ujrzeć nagrania, które również zaszkodzą obozowi władzy.
Tracą uczciwi przedsiębiorcy
Po tym jak w poniedziałek w Wirtualnej Polsce ujawniliśmy, że NCBiR wstrzymało wypłaty z programu "Szybka ścieżka - Innowacje cyfrowe" nie tylko dla kontrowersyjnych spółek powiązanych z politykami Partii Republikańskiej, trwa poszukiwanie rozwiązań, by firmy, które nie budzą wątpliwości, dostały pieniądze. To na razie wyłącznie plany, bo na razie nie udało się jednak rozwiązać problemu i co najmniej do końca kwietnia pieniędzy nie dostanie żadna firma, której dofinansowanie zostało przyznane.
To oznacza, że na tej decyzji ucierpią dziesiątki uczciwych firm, a w konsekwencji Polska może stracić nawet setki milionów złotych z unijnej kasy. Z naszych informacji wynika, że poszkodowani przedsiębiorcy wspólnie apelują o jak najszybsze wypłaty, zgodnie z wcześniejszym harmonogramem, bo w przeciwnym razie "trudno będzie uniknąć ogłoszenia upadłości" – jak mówi nam jeden z przedstawicieli poszkodowanych przedsiębiorców.
Afera ws. nieprawidłowości w NCBiR wybuchła, gdy wyszły na jaw szczegóły rozdysponowania 811 milionów złotych w ramach konkursu "Szybka ścieżka-Innowacje Cyfrowe". 55 milionów złotych od rządowej agencji dostać miała firma 27-latka, której adres jest taki sam, jak dawny adres partii Adama Bielana. Z kolei 123 miliony złotych miało trafić do spółki z Białegostoku w kiepskiej sytuacji finansowej, której właściciel był wspólnikiem osoby, która została następnie dyrektorem NCBiR Investmend Fund.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: patryk.michalski@grupawp.pl