Afera respiratorowa. MZ reaguje na zawiadomienie NIK
- Poza medialnymi doniesieniami i tymi na Twitterze nie mamy takiej informacji - tak doniesienia Najwyższej Izby Kontroli o złożonym zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników Ministerstwa Zdrowia skomentował rzecznik tej instytucji Wojciech Andrusiewicz.
- Jest to dość dziwne postępowanie, jeżeli organ kontrolny najpierw informuje o tym na Twitterze, a do ministerstwa zdrowia nie docierają takie informacje - skomentował rzecznik na antenie TVN24. Andrusiewicz przypomniał, że zgodnie z ustawą o Najwyższej Izbie Kontroli, NIK ma obowiązek powiadomić o takiej sytuacji ministra właściwego. - Na razie ten obowiązek został spełniony na Twitterze, czyli nie został spełniony - podkreślił rzecznik MZ.
We wtorek Najwyższa Izba Kontroli poinformowała na Twitterze, że w związku z trwającą kontrolą, "NIK złożyła kolejne uzasadnione zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych Ministerstwa Zdrowia. Zawiadomienie dotyczy zakupu respiratorów i zostało złożone do Prokuratury Okręgowej w Warszawie" - czytamy we wpisie.
Andrusiewicz pytany o wcześniejsze zawiadomienia stwierdził, że w momencie kontaktowania zakupu 1200 respiratorów "nie było na rynku fizycznie żadnej firmy, która zaoferowałaby dostawę na cito". - Najkrótszy czas oczekiwania na dostawę to rok. Pozostałe firmy deklarowały dostawę na ponad rok - przypomniał Andrusiewicz.
Śmierć handlarza bronią. "Mamy zidentyfikowany majątek"
Rzecznik pytany o działania podejmowane przez ministerstwo w kwestii zwrotu środków wpłaconych na zakup ponad 1200 sztuk respiratorów dla handlarza bronią stwierdził, że 'nikt nie jest winien 50 mln zł". - Mamy prawo spadkowe, mamy zidentyfikowany majątek, z którego możemy dochodzić roszczeń. W tej chwili to 21 mln zł - powiedział Andrusiewicz.
- W tej chwili mamy zajętych 46 respiratorów i trwa postępowanie komornicze. Mamy zidentyfikowane nieruchomości należące do kontrahenta i to, że zmarł, spowoduje jedynie, że zajmie to więcej czasu - podkreślił.
Andrzej I. według informacji przekazanych przez posła Koalicji Obywatelskiej Michała Szczerbę zmarł 20 czerwca. Zgon miał nastąpić w stolicy Albanii Tiranie.
Posłowie domagają się od Komendanta Głównego Policji szczegółowego raportu z prowadzonych poszukiwań "handlarza bronią". - Żądamy i oczekujemy pełnej informacji dotyczącej okoliczności śmierci i zgonu. Musimy mieć absolutnie pewność, że nie mamy do czynienia z bezprecedensową próbą ucieczki od odpowiedzialności za największą w historii aferę z udziałem funkcjonariuszy służb specjalnych i najważniejszymi osobami w państwie - powiedział poseł Dariusz Joński.
Afera z respiratorami
Dokładnie 14 kwietnia 2020 r. ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, z pominięciem wszelkich procedur, bez sprawdzenia kontrahenta, bez żadnych konsultacji, podpisał umowę z Andrzejem I., prezesem firmy E&K, znanej do tej pory z handlu bronią.
Umowa dotyczyła zakupu 1241 respiratorów. Jeszcze tego samego dnia I. dostał przelew z Ministerstwa Zdrowia na 154 miliony złotych - to miała być zaliczka z 200 mln, na które opiewała umowa.