AfD rośnie w siłę. Popularność partii niepokoi niemiecką Polonię. Ale nie całą
Wysokie poparcie dla antyimigranckiej AfD w Niemczech niepokoi środowiska migrantów, w tym organizacje polonijne. Wśród Polaków są też jednak sympatycy populistyczno-prawicowej partii.
22.02.2024 08:33
Fala protestów przeciwko skrajnej prawicy i partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) przetoczyła się w minionych tygodniach przez Niemcy. Impulsem dla wielotysięcznych demonstracji były doniesienia kolektywu dziennikarzy śledczych Correctiv o tajnym spotkaniu prawicowych radykałów w Poczdamie z udziałem kilkorga polityków AfD, na którym snuto plany "reemigracji", czyli masowych deportacji z Niemiec osób o pochodzeniu migracyjnym.
Doniesienia te wywołały powszechne oburzenie, ale i niepokój licznych w Niemczech środowisk migrantów - tym bardziej, że AfD jest już w sondażach drugą po chadecji CDU/CSU siłą polityczną z ok. 20-procentowym poparciem. A co myślą o tym Polacy, druga co do wielkości grupa imigrantów w Niemczech?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Solidaryzujemy się z protestami - zapewnia w rozmowie z Deutsche Welle Wiesław Lewicki, przewodniczący Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech. - Zarówno ja, jak i moi koledzy jesteśmy zaniepokojeni działaniami i postulatami AfD. Są one niedopuszczalne. Jesteśmy za demokracją i Europą, której Polacy są bardzo ważną częścią - podkreśla.
"Reemigracja" to mrzonka
Koncepcje "reemigracji" Lewicki nazywa "mrzonką, która nigdy nie zostanie zrealizowana". Według niego w środowisku polonijnym nie ma obaw, że polityka AfD mogłaby dotknąć bezpośrednio Polaków w Niemczech, którzy zazwyczaj są dobrze zintegrowani w społeczeństwie.
- Nie słyszałem, by ktoś wyrażał obawy, że nas wyrzucą - dodaje. Wielu jego znajomych - jak mówi - uczestniczyło w demonstracjach przeciwko AfD, a on osobiście nie zna wśród Polonii sympatyków tej prawicowo-populistycznej partii. - Choć na pewno są wyjątki, jak w każdej grupie - zastrzega.
Prezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku "Rodła" Józef Malinowski nie chciał wypowiadać się w rozmowie z DW na temat stanowiska swej organizacji w sprawie AfD. - Nie oznacza to, że nie zajmujemy się tym tematem - zaznaczył.
Zobacz także
Polonijny działacz członkiem AfD
Być może jego powściągliwość wynika z tego, że jeden z działaczy ZPwN jest członkiem AfD. To mieszkający w Hanowerze Adam Gołkontt. Zapewnia on w rozmowie z DW, że nie jest wyjątkiem w środowiskach polonijnych i wielu żyjących i pracujących w Niemczech Polaków sympatyzuje z programem AfD.
- Mi chodzi o to, by polsko-niemieckie relacje dobrze się układały. Nie czuję się zagrożony, że gdyby AfD doszła do władzy, mógłbym zostać deportowany. To jakiś absurd - mówi, odnosząc się do medialnych doniesień o planach "reemigracji".
Wyjaśnia, że AfD opowiada się za ukróceniem "niekontrolowanej imigracji pozaeuropejskiej" do Niemiec, przez którą - jak dodaje - "całe państwo staje się dysfunkcyjne", a coraz więcej Niemców "czuje się obco we własnym kraju".
Na uwagę, że AfD to partia prorosyjska, co jest wbrew interesom Polski, Gołkontt odpowiada, iż przekonuje partyjnych kolegów do ostrożności w sprawie Rosji. Wskazuje, że ugrupowanie potępiło rosyjski atak na Ukrainę i że sankcje uderzają w niemiecką gospodarkę i obywateli.
- Niemcy nie graniczą z Rosją, tylko z Polską. Jeżeli chcą się dogadywać z Rosją, to najpierw muszą dogadać się z Polską - podkreśla.
I wskazuje, że AfD opowiada się też za ożywieniem Trójkąta Weimarskiego. Ostatnio zaś złożyła też w Bundestagu projekt uchwały wzywający rząd w Berlinie do intensywniejszej współpracy z krajami Grupy Wyszehradzkiej.
Przeciwko genderyzacji i legalnej marihuanie
- Żaden z polityków AfD nie miesza się w interesy wewnętrzne Polski, na przykład w sprawie energii atomowej - wskazuje, dodając że AfD jest też za energią z węgla. Jak przypomina w 2022 roku ugrupowanie to złożyło w Bundestagu wniosek, by nauczanie języka polskiego w Niemczech było finansowane z funduszu federalnego.
- Jako działacz polonijny o patriotycznych, konserwatywnych i katolickich poglądach staram się na to wpływać - podkreśla Adam Gołkontt.
Program AfD przekonuje też na przykład dwie mieszkanki Berlina, 40-latki, które pochodzą z Polski, ale wychowały się już w Niemczech. Obie chcą pozostać anonimowe.
- Niemcy przyjęły za dużo uchodźców, a gospodarczo zmierzają ku przepaści - mówi DW jedna z nich. Druga przyznaje, że rozważa głosowanie na AfD z "wściekłości" na partie, które dotychczas rządzą w Niemczech. Podziela ona postulaty AfD przeciwko genderyzacji i przeciwko legalizacji marihuany, planowanej przez obecny rząd. Sprawy takie jak prorosyjskość AfD czy jej podejście do kwestii odpowiedzialności historycznej nie wydają się mieć dla obu kobiet większego znaczenia.
Rykoszetem w Polaków
Zdaniem Agnieszki Łady-Konefał z Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich (DPI) w Darmstadt można zakładać, że AfD ma sympatyków wśród żyjących w Niemczech Polaków czy osób pochodzenia polskiego o konserwatywnych poglądach. Jednak choć partia ta nie głosi wprost antypolskich haseł, to - zdaniem ekspertki - "ważniejsze jest to, jaką tworzy atmosferę w niemieckiej debacie politycznej".
- Jest partią antyeuropejską, nacjonalistyczną, głosi poglądy, które umniejszają niemieckie zbrodnie z czasu II wojny światowej. To podejście do historii i antyeuropejskość są sprzeczne z polskim interesem - przypomina Łada-Konefał w rozmowie z DW.
W Bundestagu AfD zgłasza interpelacje w sprawie wydatków budżetu na zasiłki dla dzieci cudzoziemców, podważając jednocześnie sens takich nakładów. Pyta też np. o narodowość sprawców przestępstw z użyciem noża. Z kolei w Nadrenii-Palatynacie frakcja AfD domaga się likwidacji lekcji języka ojczystego w szkołach, z których korzysta m.in. kilkuset polskich uczniów.
Takie działania mogą "rykoszetem" uderzyć w polską społeczność - ocenia ekspertka DPI.
Z kolei Kamila Schöll-Mazurek, dyrektor federalna Polskiej Rady Społecznej, zwraca uwagę, że "brakuje szerokiej wiedzy o tym, jaki naprawdę jest program AfD". - AfD jako jedyna partia drukowała ulotki po polsku. W tych ulotkach jednak nie umieszczano informacji o antymigranckim nastawieniu AfD, a zatem też o nastawieniu antypolskim - podkreśla w rozmowie z DW.
Jak mówi, do Polskiej Rady Społecznej rocznie zgłasza się około 5000 osób, Polaków i Polek w tym osób dyskryminowanych na niemieckim rynku pracy, potrzebujących pomocy, ze słabszym niż osoby z niemieckim obywatelstwem dostępem do niemieckich urzędów czy zatrudnionych poniżej kwalifikacji - co pokazuje, że nie wszyscy są równi.
Tymczasem AfD chce zlikwidować jedną z ustaw, która chroni przed dyskryminacją przez prywatne podmioty, w tym na rynku pracy. Jest to ustawa ogólna o równym traktowaniu (Allgemeines Gleichbehandlungsgesetz – AGG), zauważa Schöll-Mazurek. - To dla nas, Polaków, sygnał, że AfD w swoich programach nie uznaje, że migranci, w tym Polacy, są gorzej traktowani. W tym kontekście los wielu Polakow jest jej obojętny - ocenia.
Sukces skrajnej prawicy 1 września?
W czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, w których głosować mogą także zameldowani w Niemczech obywatele innych państw UE. Z kolei jesienią tego roku w trzech landach wschodnioniemieckich: graniczących z Polską Brandenburgii i Saksonii oraz w Turyngii planowane są wybory regionalne, gdzie - według sondaży - AfD ma szansę zwyciężyć.
Agnieszka Łada-Konefał zwraca uwagę na symboliczną datę wyborów w Saksonii i Turyngii: 1 września, w 85. rocznicę napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę. - Jeżeli AfD okaże się silna w tych wyborach, będzie to fatalny sygnał - ocenia.
W 2020 roku AfD wstrzymała się od głosu w sprawie uchwały Bundestagu, wzywającej do utworzenia w Berlinie miejsca pamięci o polskich ofiarach wojny i niemieckiej okupacji. Łada-Konefał spodziewa się też, że ugrupowanie to będzie sprzeciwiać się rozmowom o jakiejkolwiek formie niemieckiego zadośćuczynienia dla polskich ofiar wojny, do których dąży polski rząd.
Źródło: Deutsche Welle/Anna Widzyk
Czytaj więcej: