Absurdalne straty? Ukraińcy trwonią zachodni sprzęt przez nawyki
Rosjanie chwalą się każdym zniszczonym pojazdem zachodniego pochodzenia. Jest to dla nich ogromny sukces propagandowy, dlatego kremlowskie media odnotowują nawet same trafienia. Ile w tych stratach winy Ukraińców, a ile wad zachodniego sprzętu?
Już podczas ubiegłorocznej kontrofensywy Rosjanie publikowali każde możliwe zdjęcie uszkodzonego, a zwłaszcza całkowicie wyeliminowanego czołgu. Dotychczas na fotografiach i filmach potwierdzono bezpowrotną stratę około 10 leopardów. W sumie uszkodzonych i straconych zostało ponad 20 czołgów niemieckiej produkcji.
Większość została uszkodzona na minach. Po wymianie gąsienic i elementów podwozia wróciły na front. Straty sprzętowe nie przekraczają jednak w skali globalnej 19 proc., co jest akceptowalne, zważywszy na warunki, w jakich przyszło walczyć ukraińskim żołnierzom.
Te są nieporównywalne do tych, w jakich dotychczas walczyły armie NATO. Polscy generałowie szacowali podczas ćwiczeń sztabowych, że straty podczas atakowania umocnionych pozycji mogą sięgnąć nawet ponad 30 proc. zaangażowanego sprzętu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińcy popełniali wówczas kilka błędów, które powodowały straty. Przede wszystkim wysyłali do boju czołgi bez osłony wozów opancerzonych albo piechoty, co skutkowało dużymi stratami sprzętowymi. Na szczęście zachodni sprzęt jest na tyle solidny, że straty osobowe były minimalne.
Zachodnia solidność
Doktryna projektowania pojazdów państw zachodnich na pierwszym miejscu stawia przede wszystkim najwyższy poziom ochrony załogi przed obrażeniami. Z tego powodu zachodnie pojazdy są zwykle większe i cięższe od tych projektowanych w ZSRR czy Rosji. Dzięki temu załogi wozów piechoty, jak i czołgów mają duże szanse na "przeżycie", nawet w przypadku bezpośredniego trafienia.
Jak rok temu Rosjanie chwalili się niszczeniem leopardów, tak w ostatnich tygodniach publikują nagrania trafionych abramsów. Na razie jednak nie udało im się bezpowrotnie wyeliminować żadnego z M1 Abrams. Wynika to przede wszystkim z konstrukcji tych pojazdów.
Główna różnica konstrukcyjna, która przekłada się na "przeżywalność" załogi czołgów, to umiejscowienie magazynu amunicji. W zachodnich wozach amunicja znajduje się w pancernej cytadeli z tyłu wieży, odgrodzonej przegrodą przeciwwybuchową, w której znajduje się jedynie okno, przez które ładowniczy pobiera pocisk i ładunek nośny.
Z kolei w czołgach zaprojektowanych w czasach ZSRR magazyn amunicji składa się z karuzelowych zasobników o kształcie pierścienia, który znajduje się pod wieżą. Jako że w rosyjskich czołgach armaty są zasilane amunicją rozdzielnego ładowania, w zasobnikach osobno znajdują się pociski i ładunki nośne. W czołgach z rodziny T-72 załoga siedzi nad magazynem. W pochodzących z rodziny T-64 załoga siedzi wewnątrz pierścienia.
Największą wadą tego rozwiązania jest jego słabe zabezpieczenie przed penetracją przez pociski przeciwpancerne. Każde przebicie kadłuba grozi eksplozją ładunków nośnych, które są nie tylko ulokowane w karuzeli, ale także w niemal każdej wolnej przestrzeni wewnątrz pojazdu. Stąd duże straty rosyjskich załóg pancernych.
Widać to było zwłaszcza w przypadku trafienia w burtę. W przypadku rosyjskich czołgów często pojedyncze trafienie przez przeciwpancerny pocisk kierowany powodowało reakcję łańcuchową i wystrzelenie wieży. W przypadku zachodnich wozów nie tylko pancerz jest solidniejszy, ale także rozwiązania konstrukcyjne ratują załogę.
Ukraińcy stracili niedawno M1A1SA Abrams, który został dwukrotnie trafiony przez pocisk Kornet. Po pierwszym trafieniu załoga nadal prowadziła działania i ostrzeliwała cele. Dopiero drugi pocisk spowodował na tyle duże uszkodzenia, że załoga zdecydowała się ewakuować. Wóz jednak nadawał się do ewakuacji i remontu.
Ukraińskie problemy
Ukraińców trapią jednak spore problemy z wyszkoleniem żołnierzy. Stare wojskowe powiedzenie mówi, że czołg jest na tyle dobry, na ile wyszkolona jest jego załoga. O załogach ukraińskich czołgów nie można powiedzieć, że są dobrze wyszkolone. Na opublikowanych w sieci filmach wyraźnie widać, że prowadzą ogień z nieprzygotowanych odsłoniętych pozycji, nie zmieniają pozycji po oddanym strzale, narażając się na zniszczenie pojazdu.
Tak było w przypadku utraty trzeciego z abramsów 47. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej pod Berdyczami, gdzie pojazdy były jakiegokolwiek wsparcia i osłony, co jest wręcz niedopuszczalne. Winne są złe nawyki oficerów rezerwy, którzy zostali zmobilizowani w ostatnich dwóch latach.
Owszem, byli teraz szkoleni w Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemczech. Jednak nadal jest to żołnierz, który pierwsze nawyki nabierał 15 lat temu. Często wspominają o tym nie tylko zachodni szkoleniowcy, ale i ukraińscy żołnierze z młodszego pokolenia. Dlatego również po ukraińskiej stronie frontu zdarzają się absurdalnie bezsensowne straty. I będą jeszcze zdarzać. Dobrze, że zachodni sprzęt jest dość solidny.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski