40 cm do posesji
Jednym z najczęstszych tematów zgłoszeń Internautów są wjazdy na posesje. Problemy dotyczą nie tylko stworzenia wjazdów do nowo powstałych budynków, okazuje się, że zlikwidowany może być wjazd już istniejący. Tak stało się we Włocławku przed domem Internauty Marcina Szrejdera. Efekt remontu przy ulicy Wroniej Internauta przedstawia na zdjęciu. Jak zaznacza, krawężnik ma teraz wysokość 40 cm!
Problem z istniejącym od lat wjazdem do własnego domu ma też Internautka Monika. - Mieszkam w domu wielorodzinnym, na terenie tzw. wspólnoty siedliskowej. Przez ponad 30 lat mieliśmy wspólny wjazd z posesji na boczną drogę oraz osobny na drogę główną. Przez ten czas, nie było ani jednej stłuczki z udziałem aut wyjeżdżających z posesji. W tej chwili urzędnicy postanowili zmodernizować drogę i zrobić chodniki. Niestety architekt nie uwzględnił już istniejącego wyjazdu z posesji naszej i sąsiadów, ponieważ nie ma ich w dokumentach, którymi dysponuje urząd miasta. Paradoks polega na tym, że wystarczy obniżyć krawężnik i utwardzić kawałek chodnika o szerokości 2 metrów tak, jak zrobiono to po drugiej stronie ulicy na osiedlu mieszkalnym. Jak to możliwe, że wyjeżdżający mieszkańcy bloków nie będą stwarzali zagrożenia, a nasze samochody tak, czyżby w Polsce obowiązywał nowy zwyczaj wyjazdu tylko z prawej strony jezdni? - zastanawia się Internautka Monika.
To dopiero początek absurdalnej biurokracji, z którą spotkała się Internautka Monika. - Sąsiad prowadzi gospodarstwo rolne, zabrano mu wyjazd na główną ulicę, a z drugiej strony nie wydano pozwolenia na wycięcie dębów, które tarasują wjazd z drugiej strony posesji, ponieważ konserwator uznał to za widzimisię tegoż sąsiada. Drugi z sąsiadów i kilku innych, są współwłaścicielami jednego terenu z jedynym wyjazdem na główną drogę, oni także nie zostali uwzględnieni przy projektowaniu drogi. Teren na którym mieszkamy podlega ochronie konserwatorskiej. Za taki bubel powinni odpowiadać finansowo. Mamy ponoć nielegalnie postawione garaże blaszane, za które miasto naliczało podatek (opłacamy go regularnie), nielegalne chociaż figurują na decyzjach z urzędu miasta. Po zmianie ekipy rządzącej garaże zniknęły z decyzji, ale dom nam się za to w cudowny sposób rozciągnął - opowiada Internautka Monika.
Spotkałeś się z absurdalnym przepisem lub biurokratycznym kuriozum? ** Opublikujemy Twoją historię!
(mb)