"Absolutny absurd". Wiceszef MON krytykuje polecenie premiera
- To jest absolutny absurd, żeby w ciągu weekendu wypracować nową koncepcję. Jestem zwolennikiem utrzymania tego, co jest dzisiaj na granicy, czyli operacji policyjnej - ocenił wiceszef MON Paweł Zalewski. Odniósł się w ten sposób do decyzji premiera, który zobowiązał szefa MON do przygotowania przez weekend zmian w prawie, które będą wspierać polskich żołnierzy.
Zalewski pytany w poniedziałek w radiu RMF24 o to, czy wiadomo, jakie zajdą zmiany, jeżeli chodzi o użycie broni na granicy, odpowiedział: "jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek zmiany, jeżeli chodzi o zasady użycia broni. Jestem przeciwnikiem sytuacji takiej, w której mielibyśmy strzelać i zabijać imigrantów. Jestem przeciwnikiem sytuacji, w której mielibyśmy zmienić charakter tej operacji, która ma miejsce na granicy, z policyjnej na wojskową. To jest oczywisty absurd, bardzo szkodliwa rzecz. Nie zgadzam się na takie pomysły, które przedstawiła Konfederacja".
Zalewski odniósł się też do decyzji premiera Donalda Tuska, który zobowiązał szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza do przygotowania przez weekend zmian w prawie, które będą wspierać polskich żołnierzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To jest absolutny absurd, żeby w ciągu weekendu wypracować nową koncepcję. Jestem zwolennikiem utrzymania tego, co jest dzisiaj na granicy, czyli operacji policyjnej, chodzi o to, aby nie wpuszczać imigrantów, a nie do nich strzelać - mówił wiceminister obrony narodowej.
- Jeżeli ktoś naprawdę wyobraża sobie, że naszym zadaniem powinno być strzelanie do imigrantów, tak jak to chce Konfederacja, to chce wojny z Białorusią - podkreślił.
Zaznaczył, że "oddając szacunek i cześć tym żołnierzom i tym funkcjonariuszom Straży Granicznej, którzy chronią granicy, musimy mieć świadomość, że nie możemy poluzować zasad użycia broni, bo to może doprowadzić nie tylko do tego, że będą zabijani migranci po polskiej stronie, ale również do tego, że będziemy mieli wymianę strzałów z białoruskimi KGB-stami". - Tego dokładnie chce Łukaszenka i Putin. To doprowadzi do wojny - ocenił wiceszef MON.
Na granicy padły strzały. Żołnierze zakuci w kajdanki
Jak opisał Onet, w miejscowości Dubicze Cerkiewne polscy żołnierze użyli broni, kiedy przez ogrodzenie na polską stronę przedostała się grupa około 50 młodych mężczyzn. Oddali strzały ostrzegawcze w powietrze, a następnie rykoszetowe w ziemię. W sumie padły 43 strzały. Nikt z migrantów nie odniósł obrażeń.
Kiedy na miejsce dotarła Straż Graniczna i Żandarmeria Wojskowa, trzech żołnierzy zostało zakutych w kajdanki. Dwaj usłyszeli zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień oraz "narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Trzeci natomiast został przesłuchany w charakterze świadka.
Po przedstawieniu zarzutów prokurator zdecydował o zastosowaniu wobec żołnierzy dozoru przełożonego wojskowego połączonego z zakazem kontaktowania się pomiędzy sobą oraz zawieszenia w czynnościach służbowych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Żołnierze z granicy zawieszeni i z zarzutami. Skutki też finansowe