"A zbombardujmy ich, do cholery!"
Kennedy i Chruszczow nie chcieli wojny, w oczywisty sposób zdawali sobie sprawę z katastrofalnych konsekwencji ewentualnego konfliktu na pełną skalę. Spór toczył się wyłącznie o prestiż, ale przez ich upór i ambicję doszło do najgroźniejszego kryzysu w historii świata, w czasie którego ważyły się losy ludzkości. W którymś momencie sytuacja mogła po prostu wymknąć się spod kontroli.
W otoczeniu obu przywódców nie brakowało ludzi, którzy byli gotowi postawić wszystko na jedną kartę i opowiadali się za rozwiązaniem siłowym. "Polityka" pisze o ówczesnym szefie lotnictwa USA gen. Curtisie Lemayu, który na wszystkie problemy miał jedną odpowiedź: "A zbombardujmy ich, do cholery!".