"Chciałam iść do Przemka"
Gdy tupolew z polską delegacją leciał do Smoleńska na uroczystości katyńskie, mama Przemysława Gosiewskiego właśnie rozpoczynała dyżur w szpitalu w Sławnie. - Normalnie pracowałam. Mój mąż był tego dnia w domu. Zadzwonił zdenerwowany, że w telewizji mówią o katastrofie samolotu. A leciał nim mój Przemek z panem prezydentem. Nasze życie się wtedy skończyło - mówi WP Jadwiga Gosiewska.
Matka ówczesnego polityka PiS nie była w stanie prowadzić samochodu. Do domu odwiozła ją znajoma z pracy. - Gdyby tego nie zrobiła, to już by mnie nie było. Pomyślałam, że spowoduję wypadek, wjadę na coś. Nie będę musiała żyć bez Przemka - przyznaje Gosiewska.