Zabawa trwała nadal
Uroczystości nie zostały przerwane ani na chwilę, na płycie stadionu cały czas trwały tańce, z głośników płynęła muzyka.
Komentator radiowy Zbigniew Wojciechowski tak opowiadał o zdarzeniu: - Byłem jednym z dwóch sprawozdawców, którzy prowadzili bezpośrednią transmisję radiową z dożynek. Gomułka zakończył przemówienie (...) Usłyszeliśmy pierwsze dźwięki muzyki, orkiestra zaczęła grać. (...) Raptem usłyszałem szum, który narastał, narastał, narastał. Spojrzałem przed siebie (...) wybuchł słup dymu. Pojawiła się karetka, ludzie się rozpierzchli.
Potem, gdy zakończyła się transmisja, zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego właśnie na pokazie tańców, a nie w czasie przemówienia Gomułki ten człowiek się podpalił. Bo gdy mówił Gomułka, ten szum stadionu musiałby go również, tak jak i nas, wytrącić z równowagi. Przemówienie byłoby przerwane, cały świat by się dowiedział o tym, bo przecież transmisja radiowa szła w programie pierwszym. Sprawa miałaby znacznie szerszy rozgłos, a tak - karetka przyjechała, wywieziono człowieka, ludzie zajęli miejsca. Zaczęły z powrotem tańczyć przepiękne, wspaniałe zespoły ludowe.