Szwadrony śmierci
Często podkreśla się, że oprawcy, mimo oczywistych braków technologicznych, byli dobrze zorganizowani. Podchodzili do swojego "zadania" metodycznie, byli zdyscyplinowani i trzeźwi.
- Hutu nadchodzili w dwóch długich szeregach, tysiąc do dwóch tysięcy zabójców, szli wolno, bez słowa. (...) Najbardziej przerażeni uciekali pierwsi, od razu rzucali się za nimi. Rozbiegaliśmy się na wszystkie strony. Uciekało się małymi grupkami (...). Trzeba było dołączyć do grupy, której udawało się uciec. (...) A kiedy już się zdawało, że zabójcy nas łapią, pierzchaliśmy na wszystkie strony, by każdy mógł mieć szansę. Tak naprawdę przejęliśmy strategię antylop - wspominała Eugenie Kayierere, która przeżyła codzienne próby zabójstw.
Na zdjęciu: 27 czerwca 1994 r.; francuscy żołnierze przejeżdżają obok grupy Hutu w pobliżu granicy z Zairem. Paryż był wielokrotnie oskarżany o bierność w obliczu ludobójstwa, a nawet o przyczynienie się do ucieczki zbrodniarzy.